A,zapomniałam dodać, że pogniewane z rana niebo, zaraziło się ode mnie radosnym nastrojem i tak ok południa, zaczęło się śmiać pełnym słońcem .I tak trzymało cały dzień!
Zrobiło się nagle naprawdę gorąco, słonecznie, radośnie po prostu tak,że żyć się chce .
Dopiero wieczorem zaczął padać deszczyk, a teraz przeobraził się w deszcz. Ale jaki!
Cudny,pachnący, majowy!Najchętniej założyłabym kalosze i poooszła w ten deszcz z uniesionym ku niemu licem,co by się może "falty" trochę wyprasowały
Ale babcia już od 2o:30 w łóżku, więc "Wohnsitza" opuścić nie można.
Zgasiłam więc światło ,otworzylam szeroko okno i zapatrzyłam się na trochę zapuszczony,trochę dziki, ale piękny ogród,dużo starych drzew, więc z okna jak park wygląda .
Pod wpływem deszczu wszystko się raduje, krzewy i kwiaty wyprężyły się i wyprostowały,stoją dumne, jak żołnierze na warcie .Jedynie białe piwonie,dzisiaj rano jeszcze w pełnym rozkwicie, teraz nasiąknięte tym deszczem,ciężkie i zmęczone dźwiganiem własnego ciężaru, jakby się przygarbiły i stoją takie, ku ziemi pochylone. Tak mi się jakoś skojarzyły z grupą kobiet ciężarnych, w białe sukienki ubranych.
Chociaż to chyba byle jakie skojarzenie, bo jakby to były prawdziwe kobiety,to by się cieszyły chyba,i z sukienek i z tych ciąży ?
No, ale te w mojej głowie, to już takie kilka dni przed porodem,kiedy nie mogą się doczekać, kiedy ten słodki ciężar, je w końcu opuści.
O,i taki fajny dzień miałam właśnie, który kończę, takimi trochę romantycznym,trochę melancholijnymi rozważaniami
Dobrej nocy i pięknych marzeń, nie tylko sennych wszystkim życzę