Dzień dobry, witam Was po dłuższej przerwie :-)
Nie miałam czasu żeby tutaj zaglądać, a jak miałam czas to nie o Forum myślałam.
Każdą wolną chwilę wypełniają myśli o życiu, o przemijaniu, o sobie.
Ostatnie dni nie były ani łatwe, ani przyjemne. Odszedł mój mąż. Chociaż od wielu, bardzo wielu lat nie mieszkaliśmy razem, to mieliśmy dobry kontakt. Nie myślałam, że będzie mi tak smutno. Jeszcze bardziej boli, kiedy widzę jak dzieci przeżywają odejście ojca. Córka miała przylecieć 19 września na dwa tygodnie razem ze swoim partnerem i synkiem, ja w tym tygodniu miałam być u nich w Szkocji . Jestem w domu, ogarniam urzędy i wiele innych spraw. Oni przylecą, ale już tylko do mnie. A dziadek tak się cieszył na odwiedziny 14-to miesięcznego wnuka. Widział go tylko raz w ostatnie BN. Każdy z maluchów miał u dziadka swoją szufladę z zabawkami i książeczkami.
Ja miałam w naszym ,wspólnym przecież mieszkaniu,swoją kanapę, swoją szafę i całe mnóstwo książek gromadzonych latami,"wystawanych" w kolejkach do księgarni w czasie stanu wojennego i później,na które nie mam miejsca w swojej kawalerce. Siedzę i rozglądam się po mieszkaniu, które zamyka w sobie dużą część naszego wspólnego życia. Zanim doszliśmy do wniosku, że dalej razem nam nie po drodze,przeżyliśmy wiele dobrych lat, czego owocem jest troje dzieci.
Odszedł nagle,miał 68 lat, zaskoczył nas wszystkich a siebie samego chyba najbardziej. Umówiony był z kimś do koszenia trawy na działce,samochód na parkingu a nie w garażu a w bagażniku nowe mebelki ogrodowe dla wnuka.
Nie wierzę w przypadki, zawsze coś się dzieje z jakiegoś powodu. Bo czy to przypadek, że byliśmy umówieni na poniedziałek, a w niedzielę słuchałam Pani Stasi Celińskiej w pięknym songu o miłości, wybaczaniu, nie ocenianiu?
Czy to przypadek, że właśnie o mężu myślałam i nawet z córką o tym rozmawiałam? Cieszę się, że nigdy nie nastawiałam dzieci przeciwko ojcu, zawsze im mówiłam, że to co się dzieje między nami ich nie dotyczy, że bez względu na cokolwiek, to jest ich ojciec, a my będziemy się starali zachować przynajmniej poprawne stosunki. Trochę to trwało, ale udało się, pozostaliśmy w dobrym kontakcie.
Cieszę się, że jestem akurat w Polsce i mogłam bo pożegnać ostatni raz, że dzieci przyleciały tego samego dnia, czyli w poniedziałek, pierwszymi dostępnymi lotami. Że byliśmy razem.
Przepraszam, że piszę o tym wszystkim w radosnych powitajkach, ale nie chcę pisać do szuflady, a nie jestem jeszcze gotowa żeby o tym wszystkim rozmawiać.
A,posłuchajcie Stanisławy Celińskiej, nie pamiętam tytułu, śpiewała ten song w niedzielę w Opolu wyśpiewując sobie nagrodę publiczności.
Jak to leciało? Jakoś tak-wolę pochylić się nad innym człowiekiem niż rzucić w niego kamieniem. Też jestem człowiekiem, nie bez winy i błędów, nie oceniam, kocham i wybaczam.
Dobrego poniedziałku i całego tygodnia :serce: