Pflegedienst ( współpraca i opinie obu stron )

30 grudnia 2012 13:18
A straszę czasem ,straszę ,to silniejsze ode mnie,ale o tym napiszę w temacie Alutki o nałogach:))
30 grudnia 2012 14:53
Podoba mi się ten artykuł,który przytacza Hellyspring na początku tego tematu, Ja bym się pod nim podpisała.

Bardzo mi pomaga w pracy,kiedy opiekunka pomoże.To mogą być drobiazgi,a jednak jest sympatycznie.Czasem,ktoś angażuje się do tego stopnia,że "zrobimy" podopieczną w trymiga i możemy razem kawki się napić i pogadać o prywatych sprawach,problemach,rodzinie.
30 grudnia 2012 14:59 / 1 osobie podoba się ten post
Diakonka,byłam w Siersburgu,tam tez poznałam dwie z Diakoni,przesympatyczne dziewczyny!!
31 grudnia 2012 16:18
Mialam pare razy doczynienia z tymi sluzbami ale jak do tej pory to najprofesjonalniej stwierdzam ze dziewczyny z Pflegedienstu z wspomnianego przeze mnie L........n wygrywaja w 100% .Najlepsza z najlepszych dla mnie byla Tatiana ,zainteresowala sie najdrobniejsza krostka podopiecznego ,poranna toalete robila od-do zawsze znalazla czas na chwilke rozmowy.Teraz jestem na wsi ,oprocz kosciola niema "nic" tzn.sklepu :( ,ale nie o tym.Na przeciwko domu podopiecznej ,dom- w nim lezaca kobieta,Dienst przyjezdzal dwa razy dziennie do dzisiaj do godziny 9.00.Wlasnie -pani zadusila sie .........flegma.Odpowiedzialnosc dziewczyn z tej placowki ZEROWA dla mnie.Zadna nie zauwazyla tego .A wystarczyloby odsysac co jakis czas lub lekko "oklepywac"chora.Amen.
31 grudnia 2012 23:04
A ja już żadnej "Pflegedienst" wyręczać nigdy nie będę...smutne stwierdzenie, ale niestety po kilku latach okazało się , że tak naprawdę to miały po prostu we mnie przysłowiowego jelenia...udawały przyjaciółki ,bo robiłam za nich ich pracę,ja to robiłam zwyczajnie z nudów i empatii, bo zawsze zaganiane były...więc żeby mniej pracy miały...i te wypieki na wynos lub ciepły kotlecik zapakowany,lub nowatorska sałatka, bo przecież cały dzień poza domem są... ale gdy mój podopieczny zmarł to nawet na sms,czy maila nie odpisały,choć deklarowały ogromną przyjaźń...no bo po co??? przecież nie będą miały już więcej korzyści ...
Dziewczyny, mówię o sobie- byłam naiwna ...Wy bądźcie mądrzejsze,niech każdy swoją swoją pracę wykonuje sam,bo panie z Pflegedienst najczęściej są wyćwiczone w pewnych metodach...to zapewni nam mniej frustracji,mniej rozczarowań,pozdrawiam
01 stycznia 2013 10:25
Mam dokładnie takie same odczucia i doświadczenia .To tak jak w przysłowiu-daj palec to potem wezmą całą rękę . Pewnego razu a była wtedy gołoledź rzeczywiście miały problem z dojechaniem więc zaproponowałam że zrobię wszystko sama i tak się zaczęło -potem coraz częściej dzwoniły że może bym tak wyjątkowo, tylko dziś ,itd pewnie miałam pecha że na takich ludzi trafiłam.Właściwie obwiniam tylko siebie - mogłam się nie zgodzić .a kto ma miękkie serce ten musi mieć twardą ......
01 stycznia 2013 12:24 / 3 osobom podoba się ten post
A ja do dzisiaj jestem zaprzyjaźniona z wieloma dziewczynami,które już od dawna jeżdżą do opieki w różne rejony Niemiec,a kiedyś były "moimi" Polkami.

Piszemy do siebie,kilka razy byłam zapraszana na nową Stellę,byliśmy z mężem nawet 200 km.Ja mam chyba szczęście,do moich koleżanek - "z drugiej strony barykady"! Kilku załatwiłam lepszą Stellę,albo którejś nawet pracę dla siostry,u polsko-niemieckiej rodziny,bo ta Polka nic nie umiała po niemiecku. Teraz często do mnie dzwonią,również ta rodzina!Jestem taka szczęśliwa,jak się coś uda załatwić!
01 stycznia 2013 12:39 / 1 osobie podoba się ten post
Diakonka,Ty jesteś Polka i masz zapewne wrażliwość zamiast wyrachowania.Bardzo miło słyszeć,że jesteś pomocna dla dziewczyn,uściski dla Ciebie
09 stycznia 2013 17:25 / 1 osobie podoba się ten post
Miałam taką sytuację,że jezdziłam do dziadka,2 razy w tygodniu, do mycia.

Mycie odbywało się w kuchni,bo nie było łazienki. Myłam go w zlewozmywaku jednokomorowym,łącznie z włosami.

I goliłam.Raz na 2 tygodnie.

Jak przyjeżdżałam,wyglądał,jak jezożwież.

Smierdział moczem,bo nie trzymał moczu i sikał gdzie popadło.

Po wielokrotnych interwencjach,rodzina zrzuciła się na renowację łazienki. Teraz myłam dziadka w tryskających na wszystkie strony (szlauch od prysznica był dziurawy jak sito) strumieniach wody.Ja byłam mokra od stóp do głowy!W brodziku woda "stała",nie spływała.

W tzw."brodziku" - było wody po kostki.Ja w tym!

Po kolejnych pertraktacjach - rodzina zainwestowała !

Kupili mi buty gumowe za 1 0 euro!

Od tej pory duszowałam dziadka w gumowych butach!

09 stycznia 2013 17:41
he he ,kolezanak od dawna ma gumiaczki,jej podopieczny tak chlapie ,że myje go w stroju kąpielowym!!!!!! i tych kaloszkach:):):)

Wiecie co jakby tak niektore scenki z codziennej pracy naszej nakręcic to normalnie Oskar a przynajmniej jakie Złote Lwy:):):):):)
11 stycznia 2013 14:21 / 1 osobie podoba się ten post
Dzisiaj dowiedziałam się o nowej Polce,pracującej w moim rejonie.Dowiedziałam się też,że jest tam jakiś problem,więc wystarałam się o adres i zaraz tam pojechałam.

Problemem okazał się język,dziewczyna kompletnie "zielona",zero niemieckiego.Babcia,86 lat,kumata,ale zrozpaczona,że opiekunka zupełnie nie wie,co ona do niej mówi,bardzo się ucieszyła moim pojawieniem. Zresztą - Polka też.No i zaczeło się tłumaczenie!Okazało sią,że obie panie zupełnie coś innego do siebie mówiły i myślały,że się rozumieją.A chodziło o zwyczajne codzienne sprawy takie jak: co jutro na obiad,kiedy wizyta u lekarza,gdzie są ziemniaki,gdzie szafka z pościelą.

Mam nadzieję,że jakoś się wspólnie będą tolerowały dalej.Jutro przyjeżdża córka tej podopiecznej.Prosiły mnie,żebym była wtedy z nimi w roli tłumacza.

Czuję,że znowu się w coś pakuję!
11 stycznia 2013 20:58
diakonko,a ja czuje ze,musze zadac Ci to pytanie ,jakiej narodowosci jestes?.Zauwazylam ze,piszac o paniach,dziewczynach uzywasz zawsze slowo Polka ?
12 stycznia 2013 10:13 / 1 osobie podoba się ten post
zosiu_samosiu co to za pytanie ? Diakonka jest poprostu sobą.I bardzo fajną siebie nam tu pokazuje.
12 stycznia 2013 13:52
nowadanuto ,zycze obys to Ty miala racje, nie ja . :)
12 stycznia 2013 15:37
zosiu_samosiu.Wielu moich bliskich wyjechało z Polski. Każdy z kawałkiem mojego serca. Tak naprawdę nikt z nich nie był i nie jest szczęśliwy w pełni poza Polską.Ja sobie zamknęłam ó bo nie umię pogodzić jednego z drugim, ale już nie cierpię bo pozwalam im być sobą, kształtować nowy kompromis i nowe życie. Nie czepiam się ich bo kocham, czy potrzebuję pomocy. Oni tak się boją starych i nowych Polaków potrzebujących pomocy, a tam akurat nas jest coraz więcej.