No, ja bym tych kilkudniowych ziemniakow nie jadla i w jednym sie zgadzam to nie bylo skapstwo.Tatarzy ponoc wozili pod siodlem platy miesa i dopiero po kilku tygodniach zjadali co tradycja to tradycja.
No, ja bym tych kilkudniowych ziemniakow nie jadla i w jednym sie zgadzam to nie bylo skapstwo.Tatarzy ponoc wozili pod siodlem platy miesa i dopiero po kilku tygodniach zjadali co tradycja to tradycja.
Wlasnie,to nie kolor pracy zmusza do dostosowania sie do woli pracodawcy ale "mus" musze bo dług,musze bo dzieci,musze bo remont i tych musow jest wiele.Wyglada,ze my jedziemy odrabiać a nie zarabiać i do kiedy tak bedzie nie ma szans na poprawę warunków pracy i płacy.Niestety.
Powinnam pewnie napisac to pod tyt "Jak my spostrzegamy Niemcow" ale takiego tematu nie ma narazie wiec napisez tu.
Co wtorek przyjezdza busik i zabiera moja Pania do Heimu dziennego pobytu,Panowie ktorzy przyjezdzaja zachowuja sie tak,ze nie wiedziałam jak mam postapic.Doprowadzam Pania do busa a oni zajmuja sie dalej,zawsze mowia dzien dobry Pani (i tu wymieniaja nazwisko)a ja co to ja jestem patyk od kaszanki?Dzisiaj po wygłoszeniu znanej mi formułki powiedzialam hallo ,ja tez tu jestem,dzień dobry Panom.Teraz przywiezli moja Pania ale juz nie wyszlam do busika przyprowadzili ja do domu a ja otworzylam drzwi i powitalam ich tak samo powiedzialam hallo Frau........ o na nich nie spojrzalam nawet,Ćwoki jakieś jedne.
A wiecie czemu ten ,,eksperyment'' z mięsem pod siodłem Tatarzy przeżyli i się nie potruli ? Otóz konie się pocą a pot koński jest słony i ta sól miała działanie konserwujące . Ale tak czy tak smaczne to raczej nie było!
A wiecie czemu ten ,,eksperyment'' z mięsem pod siodłem Tatarzy przeżyli i się nie potruli ? Otóz konie się pocą a pot koński jest słony i ta sól miała działanie konserwujące . Ale tak czy tak smaczne to raczej nie było!
Mój dziadek kupuje dobre produkty, nie wspomnę że musza być "bio". Trudno, niech będą bio, chociaż ja nie wierzę aby one wszystkie takie były. Nie sknerzy ale rozrzutny też nie jest. Jak wspomniałam, że łososia to tylko wędzonego lubię to oczywiście zaraz musieliśmy go kupić. Ale nie lubi jak się jedzenie marnuje. Czasami zostaje mi parę ziemniaczków albo gotuję więcej z przeznaczeniem na odsmażanie. Dzisiaj mieliśmy takie kartofelki posypane długimi wstążeczkami boczkowymi a do tego mieszanka jogurtu, maślanki i odrobiny śmietanki 30% z tarta rzodkieweczką i ząbeczkiem czosnkowym. Sama się oblizywałam a dziadek dopiero. Tak raz na tydzień-półtora wsuwamy sobie kartoflany obiadek a dziadek jest "mięsny". No i kocha placki i ja biedna przypominam sobie to, co dawno zarzuciłam czyli sztukę pieczenia placków wszelakich ;-// Jak ja to szerokim łukiem omijać będę to nie wiem.
Ja tam się z kurami chowałam i u mnie w domu jedzenia się nie wyrzucało do śmieci, kury dawno zjedzone:) a ja mam dalej problem z wyrzuceniem czegokolwiek.Ja tam gotuję tyle ,żeby od razu zjeść, ja dwa, babcia jeden ziemniak, staram się dobrze cyrkować , bo oprócz tych paru centów, nie moich zresztą , to wyrzucam mój czas, potrzebny do przygotowania tego jedzenia, nawet parę minut , przepracowanych bez sensu mi szkoda.A jak czasem coś nie wyjdzie, to wyrzucam po cichu, co oko nie widzi , to sercu nie żal.
A przy okazji , ja nie widzę problemu, zeby rodzina zjadała resztki z całego tygodnia, na siłe nam nikt przecież nie wciska niczego, zawsze można się wymigać niedyspozycją żoładka i nie będzie głupiej dyskusji.
Mój dziadek kupuje dobre produkty, nie wspomnę że musza być "bio". Trudno, niech będą bio, chociaż ja nie wierzę aby one wszystkie takie były. Nie sknerzy ale rozrzutny też nie jest. Jak wspomniałam, że łososia to tylko wędzonego lubię to oczywiście zaraz musieliśmy go kupić. Ale nie lubi jak się jedzenie marnuje. Czasami zostaje mi parę ziemniaczków albo gotuję więcej z przeznaczeniem na odsmażanie. Dzisiaj mieliśmy takie kartofelki posypane długimi wstążeczkami boczkowymi a do tego mieszanka jogurtu, maślanki i odrobiny śmietanki 30% z tarta rzodkieweczką i ząbeczkiem czosnkowym. Sama się oblizywałam a dziadek dopiero. Tak raz na tydzień-półtora wsuwamy sobie kartoflany obiadek a dziadek jest "mięsny". No i kocha placki i ja biedna przypominam sobie to, co dawno zarzuciłam czyli sztukę pieczenia placków wszelakich ;-// Jak ja to szerokim łukiem omijać będę to nie wiem.
Nie znoszę marnowania jedzenia i odkładania na zaś też nie!Czy to w pracy czy w domu gotuję tyle ile potrzeba na dany dzień. W domu tyle lepiej,że co zostaje zjada nasz pies albo kaczki od sąsiadów,albo idzie na kompostownik.W mieście z tym gorzej,też się resztki, jak zostawały marnowały.A u babuszki jak co na talerzu zostaje to srokom wyrzucamy i też jest ok:)Pieczywo w ogóle się nie marnuje bo wkładam do zamrażalnika i wyciągam tyle ile zjemy do odmrożenia.Z mięsem z drugiego dania robię tak samo -zamrażam i na nastepny tydzień mam gotowy obiadek:).I prawde mówiąc w pracy nie spotkałam sie nigdy z odkładaniem na potem jedzenia-wszędzie gotowałam swieże i tyle ile do zjedzenia na teraz.
Mycha piszesz takie rzeczy... A mi aż ślinka leci na klawiature...Bo ja muszę tylko lekkie i delikatne potrawy gotować więc mi się bardzo chce czegoś innego...Dlatego nigdy nie wchodzę na Wasze przepisy ....Mogła bym sobie coś innego ugotować, ale jak ma mi zaglądać do talerza moja dama, to daję sobie spokój...Nadrabiam w domu wszystkie zaległości...:)))
A próbowałaś ??
Mycha, ty czarownico.
Ale mi smaka narobiłaś tym obiadkiem, już zapomniałm o poście Mozah.
A jak tam Twoje wałeczki przy takiej kuchni?
Bo moje ciut do przodu hi...hiii....
A i tak sobie jutro kupię tego wędzonego łososia.
Cieszę się , że też tak dobrze trafiłaś.
:):):):):):):)
............... zawsze mozna sie wymigać niedyspozycja żołądka i nie będzie głupiek dyskusji. Zwlaszcza zakonczenie mnie podnioslo na duchu.Najlepiej isc i kupic sobie jedzenie,bo jak inaczej mozna postapic, chodzic glodnym?Maja opiekunce zapewnic jedzenie a sami moga jeść swoje smakolyki.Szkoda babce kupic kapci,szkoda wody do mycia naczyń,gdybyśmy myśleli tak jak oni to szkoda naszego czasu dla tych chorych bo to przeciez bez sensu,poprawy nie ma.A niedyspozycji zolodka moza sie nabawic i nie trzeba udawac, w niektorych domach zasiadajc wspolnie do stolu.Dziewczyny są w różnych domaach i różnie tam jest.