Czy Niemcy rzeczywiście tak nas postrzegają?

20 sierpnia 2013 21:10 / 1 osobie podoba się ten post
Mycha

Wałeczki baaardzo powoli spadają ale pomalutku. "Dreptam", bo bieganiem tego nie nazwę albo idę z kijkami tak na ok 1,30 minut w te jeszcze zielone winogrona. Fajnie, że mam tu gdzie chodzić. Ostatnio ledwo do domciu się przyczłapałam a ile jeżyn po drodze zjadłam !!  Bo jak się chce pić a nie ma się wody, to dobre na ugaszenie pragnienia jest wszystko a jeżyny pod ręką. Na podłodze w pokoju leży kocyk. Jak tylko kręgosłup dokucza to ja baaach, na plecki i wywijam delikatnie czym się da... hehe. Czasami udaje mi się zrobić kilka brzuszków. Na dodatek mam niezły fitness po schodach, bo chałupa duża. Już czuję, że nogi i dupcia wzmocnione są, Ale krągła jestem i chyba już taka zostanę. Dziadek mówi, że jestem bardzo "beweglich", no fakt ale puchatek i tak jestem, tylko ruchliwy.   Tylko dziadek nie lubi jak wychodzę z domciu ale musi biedaczek to przeżyć. Nie ma siły !!
 
 
Mozah, ja tak żartowałam z tym próbowaniem wyklepanego mięska. 

Mycha dopiero co na niemieckiej telewizji mowili, zeby nie wcinac jezyn prosto z krzaka, bo jakies chorobsko w nich jest co nazywa sie od lisa jakos fukscostam, bo wlasnie lisy ta chorobe roznosza. Atakuje watrobe, rocznie lapie ta chorobe ok 20-30 osob.
 
20 sierpnia 2013 21:12
A ja tam gotuje ile uwazam.Nigdy nie mialam z tym problemu i nie ma roznicy,czy tutaj w DE,czy w PL.Jedzenia nigdy nie marnuje.Chleb mroze,bo nie chce mi sie co chwila latac po bochenek.Miesko,zalezy,jak zostaje tez mroze.Ja nawet warzywa sw.mroze,potem wyciagam tyle ile trzeba i juz:
20 sierpnia 2013 21:15 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Nie znoszę marnowania jedzenia i odkładania na zaś też nie!Czy to w pracy czy w domu gotuję tyle ile potrzeba na dany dzień. W domu tyle lepiej,że co zostaje zjada nasz pies albo kaczki od sąsiadów,albo idzie na kompostownik.W mieście z tym gorzej,też się resztki, jak zostawały marnowały.A u babuszki jak co na talerzu zostaje to srokom wyrzucamy i też jest ok:)Pieczywo w  ogóle się nie marnuje bo wkładam do zamrażalnika i wyciągam tyle ile zjemy  do odmrożenia.Z mięsem z drugiego dania robię tak samo -zamrażam i na nastepny tydzień mam gotowy obiadek:).I prawde mówiąc w pracy nie spotkałam sie nigdy z odkładaniem na potem jedzenia-wszędzie gotowałam swieże i tyle ile do zjedzenia na teraz.

Ale nie wloze do zamrazalnika resztek z talerza a o tym mysle rozmawiamy,kto tu gotuje na zapas???? marzenie.Dom prowadze bardzo dlugo wiadomo ze n ie wszystko da sie zamrozić,a moja Pani od czasu do czasu dostale takiej slabosci ze nie dokonczy obiadu a pilnuje zeby nie poszlo na zmarnowanie.Zeby nerwy jej uspokoic wstawiam w pudelku do lodowki a potem wywalam.A ptakow sie nie dokarmia resztkami jedzenia, bo choruja.Chyba,ze chcesz wytróć im tu te czarne ptaszyska ale mysle,ze sa tak odporne jak i mieszkańcy tych ziem.Biedne te sroki
20 sierpnia 2013 21:15
hogata76

A ja tam gotuje ile uwazam.Nigdy nie mialam z tym problemu i nie ma roznicy,czy tutaj w DE,czy w PL.Jedzenia nigdy nie marnuje.Chleb mroze,bo nie chce mi sie co chwila latac po bochenek.Miesko,zalezy,jak zostaje tez mroze.Ja nawet warzywa sw.mroze,potem wyciagam tyle ile trzeba i juz:

Ja też tak robię....
20 sierpnia 2013 21:17
margolcia

Mycha dopiero co na niemieckiej telewizji mowili, zeby nie wcinac jezyn prosto z krzaka, bo jakies chorobsko w nich jest co nazywa sie od lisa jakos fukscostam, bo wlasnie lisy ta chorobe roznosza. Atakuje watrobe, rocznie lapie ta chorobe ok 20-30 osob.
 

Zaryzykuję !! Jeżyny są wysoko a lisów u mnie raczej nie ma. Widziałam sarny w sadzie i pomiędzy winogronami ;-)))
Wiem Margolcia, Ty mi tych jeżyn zazdrościsz !! hehe
20 sierpnia 2013 21:17 / 1 osobie podoba się ten post
Margolcia , masz niestety rację - to odzwierzęca pasożytnicza choroba a nazywa się bąblowica . Nie wolno jeść owoców leśnych ,,prosto z krzaka '', podobnie poziomek , borówek , jeżyn . Trzeba myć dokładnie . Owoce zrywane z drzew są bezpieczne. Paskudne choróbsko ale że to pora kolacji to sobie odpuszcze opisy.
20 sierpnia 2013 21:18 / 2 osobom podoba się ten post
Mycha - ku pociesze powiem Ci,ż Puchatki mają jedną, niezaprzeczalną zaletę - w porównaniu do Sucharków:)Mianowicie-nie mają zmarszczek,no w każdym razie niewiele,a to dlatego,ze wszystkie są szczelnie tłuszczykiem wypełnione:):):):)
20 sierpnia 2013 21:18 / 5 osobom podoba się ten post
margolcia

Mycha dopiero co na niemieckiej telewizji mowili, zeby nie wcinac jezyn prosto z krzaka, bo jakies chorobsko w nich jest co nazywa sie od lisa jakos fukscostam, bo wlasnie lisy ta chorobe roznosza. Atakuje watrobe, rocznie lapie ta chorobe ok 20-30 osob.
 

Margolcia Ty to potrafisz na ziemie sprowadzić.
20 sierpnia 2013 21:22
mleczko47

Margolcia Ty to potrafisz na ziemie sprowadzić.

Najbardziej narażone na obsikanie przez lisy są jagody. Jeżyny można jeść bez obaw.
A choroba to bąblowica, ale można też tą drogą zarazić się wścieklizną.
20 sierpnia 2013 21:23 / 1 osobie podoba się ten post
mozah aM

Margolcia , masz niestety rację - to odzwierzęca pasożytnicza choroba a nazywa się bąblowica . Nie wolno jeść owoców leśnych ,,prosto z krzaka '', podobnie poziomek , borówek , jeżyn . Trzeba myć dokładnie . Owoce zrywane z drzew są bezpieczne. Paskudne choróbsko ale że to pora kolacji to sobie odpuszcze opisy.

Gdzie tam u mnie do lasu !!! Matko kochana, jestem 15 km od Stuttgartu, same winnice i troche sadów. Jeżyny wplątane w ogrodzenia ogródków działkowych tak cudne kuszą. No i marnują się, bo nikt ich tutaj nie zrywa. Myślę, że moja biedna wątroba da radę a jak nie to zacznę dezynfekować - cichaczem. Ale jak na razie nie ma takiej potrzeby haha. 
20 sierpnia 2013 21:23 / 2 osobom podoba się ten post
Mycha

Zaryzykuję !! Jeżyny są wysoko a lisów u mnie raczej nie ma. Widziałam sarny w sadzie i pomiędzy winogronami ;-)))
Wiem Margolcia, Ty mi tych jeżyn zazdrościsz !! hehe

Ja sama lubie, u mnie tez sa, jadlam garsciami a teraz czekam na reakcje, ha ha ha !
20 sierpnia 2013 21:24
mleczko47

Ale nie wloze do zamrazalnika resztek z talerza a o tym mysle rozmawiamy,kto tu gotuje na zapas???? marzenie.Dom prowadze bardzo dlugo wiadomo ze n ie wszystko da sie zamrozić,a moja Pani od czasu do czasu dostale takiej slabosci ze nie dokonczy obiadu a pilnuje zeby nie poszlo na zmarnowanie.Zeby nerwy jej uspokoic wstawiam w pudelku do lodowki a potem wywalam.A ptakow sie nie dokarmia resztkami jedzenia, bo choruja.Chyba,ze chcesz wytróć im tu te czarne ptaszyska ale mysle,ze sa tak odporne jak i mieszkańcy tych ziem.Biedne te sroki

Nie wiem czy srokom szkodzi-chyba nie bo wpieprzają wszystko jak leci ,a karmię je na wyraźne życzenie babuszki:)
20 sierpnia 2013 21:29 / 2 osobom podoba się ten post
mozah aM

Margolcia , masz niestety rację - to odzwierzęca pasożytnicza choroba a nazywa się bąblowica . Nie wolno jeść owoców leśnych ,,prosto z krzaka '', podobnie poziomek , borówek , jeżyn . Trzeba myć dokładnie . Owoce zrywane z drzew są bezpieczne. Paskudne choróbsko ale że to pora kolacji to sobie odpuszcze opisy.

Mozah, a jutro? Moglabys jutro napisac cos o objawach, moze byc i w porze obiadowej, mnie tam nie rusza, bo ja sie boje, ze moglam cos zalapac od tych jezynek, mam taki jeden babel.
20 sierpnia 2013 21:31 / 3 osobom podoba się ten post
Mycha

Gdzie tam u mnie do lasu !!! Matko kochana, jestem 15 km od Stuttgartu, same winnice i troche sadów. Jeżyny wplątane w ogrodzenia ogródków działkowych tak cudne kuszą. No i marnują się, bo nikt ich tutaj nie zrywa. Myślę, że moja biedna wątroba da radę a jak nie to zacznę dezynfekować - cichaczem. Ale jak na razie nie ma takiej potrzeby haha. 

Pochwalę się.
Mam w ogrodzie kilkunastoletnie już krzewy jeżyny bezkolcowej. Jest tego około 5m szerokości i 2.5m wysokości. Owoce wielkości truskawek.
Robię z nich super nalewkę. Taką, że po roku robi się galaretka.
Spróbuj może połączyć i zrób sobie 2w1 .
20 sierpnia 2013 21:31 / 4 osobom podoba się ten post
Andrea -ja się przecież z tymi srokami nie całuję tylko je karmię:)