Wigilia i Boże Narodzenie w Niemczech

16 listopada 2014 19:56
doda1961

Ja jadłam zupę rybną, tak zwany rosół z karpia, przygotowaną przez prawdziwego Niemca, mójego uwczesnego narzeczonego, jak jeszcze bylam piekna i młoda ( och, kiedy to było) . Tez miałam opory, ale dało się zjeść. Nawe smakowało.

to juz teraz wiem dlaczego ........................a nic nie wiem ha ha
16 listopada 2014 19:57 / 1 osobie podoba się ten post
ORIM

no widzisz co region to obyczaj.Jak ja powiedzialem w tamtym roku ze nie jem nic przez caly dzien i tylko obiadokolacje (wigilia) i to bez miesa i ze musi byc ryba to mi babka kupila : sledzie w smietanie,sledzie marnowane,pstrag wedzony,makrela w pomidorach ( puszka) i na wszelki wypadek abym sie najadl ugotowala jajko.Wiec "obskoczyla" mi rowniez Wielkanoc ha ha

Hahaahahahahaha! Umarłam :X
16 listopada 2014 20:01
nianta

Hahaahahahahaha! Umarłam :X

i jak po naradzie rodzinnej??
16 listopada 2014 22:49 / 1 osobie podoba się ten post
Annika

Przyznam się, ze nigdy nie jadłam zupy rybnej i nigdy nie spróbuję. jakoś mnie odrzuca. Najwspanialsza zupą dla mnie na Wigilię jest barszczyk czerwony z uszkami. Uwielbiam. Wyrosłam w takiej tradycji, że zawsze na Wigilię przygotowywało się 3 zupy - obowiazkowo był barszcz czerwony z uszkami, grzybowa i taki rosół z grochem . Barszcz mama podawała na końcu, bo inaczej bym już nie chciała zjeść innych zup. Jeszcze jak żyła babcia, to nie pozwalała nam zjeść do końca potraw. Zawsze każdy musiał przynajmniej łyżkę zostawić, a ona później wszystko zbierała i zanosiła do stajni dla innch zwierzat, aby też wiedziały, że jest Wigilia. Dużo takich starych rzeczy było kultywowanych w moim rodzinnym domu, ale tylko dopóki babcia żyła. Np.  jak ksiadz chodził po kolędzie, to na talerzu była przygotowywana woda święcona, jak ksiądz już sobie poszedł, to babcia kazała nam kosztować tej wody, bo podobno po niej przez cały rok nie będzie nas gardło bolało. Moja mama później próbowała też kontynuować tą tradycję, ale skończyła się, gdy moja siostra pomyliła flaszki z wodą (były dwie identyczne) i siostra na talerz nalała rozcieńczony nawóz do storczyków, zamiast wody święconej, ksiądz dom pokropił, a później mama chciała się tego napić. Od tej pory zwyczaj umarł śmiercią nienaturalną :-)

Rosół z grochem?Bądź dobra dziewczynka i wrzuć przepisik w stosownym wątku,proszę :)
Zupa rybna-u mnie na Wigilie nie ma,jest barszczyk z uszkami ,ale jako że panF.wedkuje zdarza mi sie robic czasem tak na obiad zupke rybną-wcześniej jej nie jadłam ,ale jak się tu sprowadzilismy to spróbowałam ,wycyganiłam przepisik i robię.Chyba juz wrzucalam też przepis do "kulinariów" ,a jak nie to jutro napiszę:)Zapewniam Cie Anniczko ,ze zjadłabyś i dokładkę taki pyszny:)I zero ości:):):):)
17 listopada 2014 09:11 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Rosół z grochem?Bądź dobra dziewczynka i wrzuć przepisik w stosownym wątku,proszę :)
Zupa rybna-u mnie na Wigilie nie ma,jest barszczyk z uszkami ,ale jako że panF.wedkuje zdarza mi sie robic czasem tak na obiad zupke rybną-wcześniej jej nie jadłam ,ale jak się tu sprowadzilismy to spróbowałam ,wycyganiłam przepisik i robię.Chyba juz wrzucalam też przepis do "kulinariów" ,a jak nie to jutro napiszę:)Zapewniam Cie Anniczko ,ze zjadłabyś i dokładkę taki pyszny:)I zero ości:):):):)

Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo .
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch . I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza
17 listopada 2014 09:31 / 3 osobom podoba się ten post
Annika

Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo :-).
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch :-). I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza :-)

Flaczki- mniam, mniam! 
 
17 listopada 2014 10:09
Annika

Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo :-).
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch :-). I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza :-)

Najlepsza zupa rybna jest wtedy jak jest gotowana dodatkowo głowa .jadłam taką zupkę była pycha . Osobiście na obecna chwilę robię tylko zupę z łososia. tarta marchewka i ziemniaczki w kosteczkę plus smietana i świeży koperek. Smacznego dla smakoszy.
17 listopada 2014 10:13 / 1 osobie podoba się ten post
didusia

Najlepsza zupa rybna jest wtedy jak jest gotowana dodatkowo głowa .jadłam taką zupkę była pycha . Osobiście na obecna chwilę robię tylko zupę z łososia. tarta marchewka i ziemniaczki w kosteczkę plus smietana i świeży koperek. Smacznego dla smakoszy.

A u mnie w domu rodzinnym i u mojej teściowej jadamy żur z grzybami gotowany własnie na wywarze z głlów. Nie wiem czy sama bym to ugotowała, dostaje zawsze klarowny rosołek, który zamieniam na żurek. 
17 listopada 2014 11:14 / 3 osobom podoba się ten post
Nigdy nie byłam w DE na BN ale z tego co wiem od zmienniczek to wigilia jest co roku u jednego syna i jest indyk pieczony sałatki ziemniaki duzo owoców słodyczy orzechy nawet nawet co?
a u mnie w rodzinnym domu zawsze zupa grzybowa z łazankami kapusta z grochem i grzybami karp smażony z chałką i koniecznie kompot z suszonych owoców próbowałam robić barszczyk czerwony z uszkami i siostra przywoziła ze śląska makówki chyba tak to się nazywa ale to po świętach było wyrzucone bo już do końca nigdy nie zjedzone :) no i tradycyjnie karp po żydowsku z rodzynkami i migdałami kiedyś dziadek robił teraz mój brat przejął pałeczkę :)
17 listopada 2014 14:30
didusia

Najlepsza zupa rybna jest wtedy jak jest gotowana dodatkowo głowa .jadłam taką zupkę była pycha . Osobiście na obecna chwilę robię tylko zupę z łososia. tarta marchewka i ziemniaczki w kosteczkę plus smietana i świeży koperek. Smacznego dla smakoszy.

Zupe rybną gotuje się przedewszystkim z głowy i ogona i dodatkowo wrzucasz kawałek ryby żeby było trochę mięska.Po ugotowaniu należy bardzo dokładnie obrać,wrzucasz do czystego rosołku z ziemniaczkam plus śmietana i koperek-pycha
17 listopada 2014 19:11 / 2 osobom podoba się ten post
Annika

Gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami, to mieliśmy sąsiada, który przed Wigilią chodził po wszystkich domach i zbierał głowy od karpi. Dla mnie to było obrzydliwe. Myślałam, że dla psa, a mama mi powiedziała, że on je zamraża, a później z nich gotuje zupę . Do teraz mam uraz. Jest jeszcze jedna zupa, której bym nigdy w życiu nie zjadła - flaczki. Następne obrzydlistwo :-).
A co do zupy grochowej Kasiu, to jest to banał. Moczysz groch, gotujesz rosół , wsypujesz groch, gotujesz razem do miękkości. Normalny rosół, tylko zamiast makaronu groch :-). I później ten rosół przechodzi też smakiem grochu. Nie lubiłam tego specjalnie. Dla mnie najważniejszą zupą jest barszczyk i nie tylko w Wigilię. Teraz, jak jade do rodziców, to mama już wie, że ma na obiad być barszcz czerwony z uszkami. Czasami siostra dzwoni i pyta co jest na obiad, jak mama mówi, ze barszcz, to kolejne pytanie jest - czy Aneta jest w domu i zwykle się to sprawdza :-)

A ja uwielbiam zupę - uchę.
To zupka z całych (!) małych rybek. Całych, nie patroszonych, nie odgłowianych, ze wszystkim jak leci.
O matko, jak mi ślinka leci na samo wspomnienie.....mmmmmm.....
17 listopada 2014 19:22 / 2 osobom podoba się ten post
Lawenda

A ja uwielbiam zupę - uchę.
To zupka z całych (!) małych rybek. Całych, nie patroszonych, nie odgłowianych, ze wszystkim jak leci.
O matko, jak mi ślinka leci na samo wspomnienie.....mmmmmm.....

Takich z oczami ? Ze wszystkim jeszcze?
17 listopada 2014 19:24 / 5 osobom podoba się ten post
Annika

Takich z oczami ? Ze wszystkim jeszcze?

Tak Anniczko,jedząc zupe patrzycie sobie w oczy,jak zupka zbyt gorąca można ogonkiem powachlować zeby wystygła :))  
17 listopada 2014 19:31 / 1 osobie podoba się ten post
ivanilia40

Tak Anniczko,jedząc zupe patrzycie sobie w oczy,jak zupka zbyt gorąca można ogonkiem powachlować zeby wystygła :))  

A fuj . Ty się śmiej, to dla mnie zawsze był punkt zapalny . Jak byłam mała, to oczywiście rodzice wciskali mi mięsko na siłę, bo nie chciałam jeść. Podobno krzyczałam, że zabili zwierzątko, a ono mogło mieć jeszcze małe dzieci i być szczęśliwe . Do tej pory nie przepadam za tym, mówię zawsze "padlinka", za co zawsze mi się obrywa. Ja mam strasznie dużą wyobraźnię, czasami to mi się wydaje, że to jeszcze się rusza na talerzu.
Kiedyś  byłam z takim panem w restauracji , znajomy z pracy, poszlismy do restauracji i on zamówił tatara, to usiadłam jak najdalej od niego. On nie mógł patrzyć, jak ja na obiad zamówiłam sobie ciastko i lody, a ja starałam się odwracać wzrok, jak widziałam, jak on je tego tatara i to jajko jeszcze surowe.....
17 listopada 2014 19:32 / 3 osobom podoba się ten post
Kiedyś czytałam reportaż z czyjejś pierwszej podróży do krajów Azji.Był ten podróżnik w lokalnej knajpie i żeby nie zjeść czego co to nie wie czy nie robal albo pies, to zobaczył u sąsiada na talerzu rosół z makaronem i to samo zamówił dla bezpieczności:).Wszystko było ok, jak pisał do chwili kiedy zobaczył ,że każdy makaronik zerka na niego z rosołku czarnymi ślepkami:):):):)hi hi hi A tych oczu Annika w wygotowanych rybach mało co widac własnie dlatego ,że się wygotują:)he he:)