Pierwszy wyjazd do Niemiec - to mnie zdziwiło

15 lutego 2013 22:23
Dokladnie tak kasia ,normalna sensacja na ulicach.Teraz tez tak jest tylko czlowiek juz sie przyzwyczail i to juz zadna nowosc....ale ja do tej pory jak jestem w pracy staram sie dobrze wygladac.Oczywiscie szpilki czy lakierowane wielkie torby zostawiam w Polsce a zabieram same wygodne rzeczy,ale zawsze mam wlosy,oko i pazurki zrobione ....
15 lutego 2013 22:32
Poczatek lat 90, jak wyjechałam do Berlina, koleżanka załatwiła mi mycie klatek schodowych, moja firma w Polsce akurat sie sprywatyzowała, i nie mogłam znależć sobie w niej miejsca, zaczęły się donosy, wazeliniarstwo itp, ale ja nie o tym. Więc Berlin, zauroczyło mnie to miasto, tak jak napisała Dorothea41, nikt na nikogo nie zwraca uwagi. Pamietam takie zdarzenie w U-banie :) wpadł dziadzio w chuście na głowie w spódniczce i z koszyczkiem plastikowym, nikogo nie zaczepiał, ale każdemu sie przygladał, była ze mna koleżanka, zapomniałam ją uprzedzić, żeby nie zwracała na niego uwagi, tak sie w na niego gapiła, że podszedł do niej, napluł jej na głowę, i nie zatrzymany przez njkogo wysiadł na pierwszej stacji. Wierzcie lub nie, ale nawet nikt z 15-20 osób w wagonie nie skomentował tego zdarzenia. A wogóle to w tych U- banach to łaża takie dziwolągi że czasem włos na głowie się jeży !!!
26 kwietnia 2013 22:04 / 1 osobie podoba się ten post
A mi się podoba ich mentalność.To ,że zawsze wszystko musi być zaplanowane(urlop rok wcześniej).I to,że zawsze starają się dotrzymać słowa. Punktualność pociągi przyjeźdżają co do minuty.Uprzejmość zawsze cierpliwie tłumaczą. Ich życie czasami wydaje się takie proste..........Poprostu wszystko można zaplanować i zawsze się uda, ale na Polskie warunki nie da się tego przełożyć . I jeszcze to,że Państwo wspiera ich bardzo finansowo(dopłaty do mieszkań,zasiłki)
26 kwietnia 2013 22:17
Ja to nie spotkałam zestresowanych Niemców - może jakoś wewnętrznie byli, ale nie okazywali tego zupełnie.
26 kwietnia 2013 22:21
Zgadzam się z Tobą:) wszystko musi być zplanowane a jak coś te plany zmieni to już tragedia:):)
26 kwietnia 2013 23:34
Tuleczka

A ja moge,i ciesze sie,ostatnio sasiad zalatwil sobie koparke aby zlikwidowac halde sniegu,bo nie ma juz gdzie go odrzucac no i wracamy z dziadkiem z obiadu,patrze a "mojej"haldy tez nie ma,widzimy sie co rano przy odsniezaniu podziekowalam mu,bo naprawde bylo to bardzo mile co zrobil.

A ja nawet z wysoka goraczką musiałam odśnieżać, bo babka sie bała, ze KARE  zapłaci....:( 
26 kwietnia 2013 23:39
Gdy ja pojechałam pierwszy raz w roku 2006 do Deutsch znalazłam się w małej miejscowości w domku z ogródkiem i dużym trawnikiem. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że mieszkam w bloku, a tam mogłam na bosaka chodzić po CZYSTEJ TRAWIE nie obsranej przez psiaki..........:)

Właśnie to: Hallo :) :) i Gruss Got.... bardzo miłe z uśmiechem na twarzy.
27 kwietnia 2013 17:57 / 1 osobie podoba się ten post
Właściwie to mnie dwie rzeczy-sytuacje zadziwiły totalnie. Pierwsza to jak przychodzili niespodziewani goście czy dalsza rodzina nie proponowano nawet szklanki wody. Jak się spytałam mojej babci dlaczego to otrzymałam odpowiedź że to nie w ich zwyczaju i właściwie po co- nie do pomyślenia w Polsce. A druga to faktycznie nie ma przytulania czy zwykłego całusa na dowidzenia . Trochę mi jest tych Niemców żal, że tak mocno pochowali swoje uczucia.
27 kwietnia 2013 18:02
U mojego dziadka, jak przyjda niespodziewani goście, to zawsze kawę lub coś innego do picia dostaną. A i przytulanie i całusy i na powitanie i na pożegnanie są. Więc tak generalizować nie można.
27 kwietnia 2013 18:04
U mojej babci też tak jest. Zawsze się znajdzie ciasto i kawa. Poza tym moi znajomi Niemcy ściskają i buziakują mnie za każdym razem. :))
27 kwietnia 2013 18:09
No dokładnie - ja się z koleżankami tak nie wyściskam, jak tam z nimi:)
27 kwietnia 2013 18:13 / 1 osobie podoba się ten post
Hehe ja mam dokładnie to samo Wichura... w Polsce się mniej ściskam i buziakuje niż tutaj... no oczywiście pominąwszy moje Kochanie... hehehe
pozdrawiam Cie i dodam tylko, że też jestem germanistką na wyjeździe...
27 kwietnia 2013 18:32
Swoja opinię przedstawiła na podstawie czterech rodzinek , może nie miałam szczęścia do "przytulanek" -chociaż Ja czasami uściskam i nie ma tzw. odtrącania.
27 kwietnia 2013 19:07
Tali

Hehe ja mam dokładnie to samo Wichura... w Polsce się mniej ściskam i buziakuje niż tutaj... no oczywiście pominąwszy moje Kochanie... hehehe
pozdrawiam Cie i dodam tylko, że też jestem germanistką na wyjeździe...

A jak to z Tobą było? Tez utraciłaś pracę w szkole?
Mi się wydawało, że poza szkołą to nie ma życia - ciągle mnie do dodatkowych zadań przydzielano, do pracy w różnych komisjach, opiekunem samorządu uczniowskiego byłam, organizowałam wymiany, wyjeżdżałam z dyrektorem na spotkania do naszej partnerskiej szkoły w Niemczech. Były wprawdzie inne germanistki w szkole, ale ja jedyna bez męża i bez dzieci a też energiczna jestem i w sumie te dodatkowe prace nie były dla mnie uciążliwe szczególnie, bo lubię jak się coś dzieje. I wydawało mi się, że mam fajną pracę. No może i nie była zła, ale dopiero w Niemczech przy dziadku odżyłam psychicznie - żadnego stresu, terminów, ciągle czegoś do załatwienia, nie ma użerania się z trudną młodzieżą (a pracowałam w gimnazjum i to takim z dzieciakami z "trudnych" dzielnic w większości), a co gorsza z ich rodzicami, ciągłych wywiadówek, szkoleń, rad pedagogicznych i ciągle za słabych wyników egzaminów gimnazjalnych. Jedyne co na minus, to oddalenie od domu, ale w końcu jest Internet, są telefony, a też mam chyba zdolność szybkiego przystosowywania się. Ale teraz mogę w końcu pojechać sobie w Tatry moje ukochane o każdej innej porze roku niż tylko lato lub zima, mogę na wakacje zagraniczne pojechać np. w październiku, kiedy to taniej i nie aż tak gorąco jak latem. No i zarabiam prawie 3 razy tyle. Na razie jestem bardzo zadowolona, chociaż wiadomo - to nie praca na zawsze.
27 kwietnia 2013 19:16 / 1 osobie podoba się ten post
Teraz już przynajmniej nie będą na mnie ludzie psów wieszali, że nic nie robię, a tylko mam przywileje:) Bo jak wchodziłam na te onety i inne portale i czytałam komentarze pod artykułami, to mnie krew zalewała. Teraz to dopiero w porównaniu z tamtym to nic nie robię:) Czuję się jak na wakacjach - w wakacje też prowadziłam tylko dom - pranie, sprzątanie, gotowanie. Tak samo mam w Niemczech a kasa większa:)