Pierwszy wyjazd do Niemiec - to mnie zdziwiło

27 kwietnia 2013 19:20
Tak jest ja skończyłam Akademie Rolniczą i co mam oprócz tytułu mgr inz:))) Polska to smutny kraj :((
27 kwietnia 2013 19:40
No mi studia chociaż znajomość języka dały:)
A poza tym jednak poszerzają horyzony. Tak uważam.
27 kwietnia 2013 19:45
No napewno lat studiów nikt mi nie zabierze ,wspomnnień Super ekipy i wkuwania na egzaminy:)) Ja też tak mam wsiadam do autobusu i mam traume :)))
27 kwietnia 2013 19:45 / 1 osobie podoba się ten post
No ja też bym wolała mieć dobrą pracę w Polsce, ale co zrobić - nauczyłam się cieszyć z tego, co mam. Zawsze myślę o tych, co mają gorzej - a dużo takich jest. Więc w sumie nie ma na co narzekać:)
27 kwietnia 2013 19:59
Kasia dwa głębokie wdechy i do przodu:)))
 
27 kwietnia 2013 20:07
Witam, kolzanki germanistki.Tez bylam nauczycielka niemieckiego w gimnazjum. Teraz jestem w DE. Pozdrawiam
27 kwietnia 2013 20:47
didusia

Właściwie to mnie dwie rzeczy-sytuacje zadziwiły totalnie. Pierwsza to jak przychodzili niespodziewani goście czy dalsza rodzina nie proponowano nawet szklanki wody. Jak się spytałam mojej babci dlaczego to otrzymałam odpowiedź że to nie w ich zwyczaju i właściwie po co- nie do pomyślenia w Polsce. A druga to faktycznie nie ma przytulania czy zwykłego całusa na dowidzenia . Trochę mi jest tych Niemców żal, że tak mocno pochowali swoje uczucia.

oj tam,oj tam:)chyba zalezy w jakiej rodzinie,bo akurat w tej w ktorej aktualnie jestem,syn zawsze na pozegnanie a jest codziennie daje ojcu calusa,sympatyczne nawet:)i poklepie po pleckach czule:)oczywiscie ojca nie mnie hihi
27 kwietnia 2013 20:50
E to u Mnie troche lepiej bo dawal mamusiowi i tatusiowi syn a coreczka przy okazji obcalowywala tez mnie:)
27 kwietnia 2013 20:53
BEA

E to u Mnie troche lepiej bo dawal mamusiowi i tatusiowi syn a coreczka przy okazji obcalowywala tez mnie:)

Mamusi tez dawal,ale mamusia obecnie znajduje sie w klinice na badaniach:)fajny synio,moze dlatego,ze jedynak:)
27 kwietnia 2013 20:54
U mnie się nie cmokaja.Córka przed końcem wizyty nerwowo patrzy ną zegarek, znajduje wymowke, żeby usprawiedliwić ucieczkę i z prędkością światła udaje się do wyjscia.
27 kwietnia 2013 20:56
Wiesz to tak dla zmylki te awatary,Dzisiaj to totalnie Mi sie nudzi,stary przy laptopie,mlodziez sie porozchodzila.Pies mnie ignoruje,pogoda brzydka i z tego to wszystko. Olaboga,olaboga....
27 kwietnia 2013 21:04 / 1 osobie podoba się ten post
wichurra

A jak to z Tobą było? Tez utraciłaś pracę w szkole?
Mi się wydawało, że poza szkołą to nie ma życia - ciągle mnie do dodatkowych zadań przydzielano, do pracy w różnych komisjach, opiekunem samorządu uczniowskiego byłam, organizowałam wymiany, wyjeżdżałam z dyrektorem na spotkania do naszej partnerskiej szkoły w Niemczech. Były wprawdzie inne germanistki w szkole, ale ja jedyna bez męża i bez dzieci a też energiczna jestem i w sumie te dodatkowe prace nie były dla mnie uciążliwe szczególnie, bo lubię jak się coś dzieje. I wydawało mi się, że mam fajną pracę. No może i nie była zła, ale dopiero w Niemczech przy dziadku odżyłam psychicznie - żadnego stresu, terminów, ciągle czegoś do załatwienia, nie ma użerania się z trudną młodzieżą (a pracowałam w gimnazjum i to takim z dzieciakami z "trudnych" dzielnic w większości), a co gorsza z ich rodzicami, ciągłych wywiadówek, szkoleń, rad pedagogicznych i ciągle za słabych wyników egzaminów gimnazjalnych. Jedyne co na minus, to oddalenie od domu, ale w końcu jest Internet, są telefony, a też mam chyba zdolność szybkiego przystosowywania się. Ale teraz mogę w końcu pojechać sobie w Tatry moje ukochane o każdej innej porze roku niż tylko lato lub zima, mogę na wakacje zagraniczne pojechać np. w październiku, kiedy to taniej i nie aż tak gorąco jak latem. No i zarabiam prawie 3 razy tyle. Na razie jestem bardzo zadowolona, chociaż wiadomo - to nie praca na zawsze.

Wichurra, pracowałam rok w szkole jeszcze na studiach, również w gimnazjum... Generalnie praca była ok, ale pieniądze marne. W międzyczasie założyłam z siostrą małą firmę i dostałam ofertę pracy w innej szkole (w poprzedniej skończyła mi się umowa). Z oferty pracy nie skorzystałam, bo forma dobrze się rozwijała i uległam namowom siostry, aby pracować w biurze. Niestety przyszedł kryzys i trzeba było zwinąć interes. Mimo usilnych poszukiwań, pracy w Polsce nie znalazłam, narosły długi... stwierdziłam, że póki nie mam dziecka to jadę... no i tak siedzę już trzy lata i zastanawiam się co dalej ze sobą zrobić,  jak już mieszkanko wyremontuję i odłożę troszkę pieniążków. Nie chcę tu siedzieć wiecznie, bo chcę założyć rodzinę i żyć normalnie. Mam powoli dość tej tęsknoty (nie da się do niej przyzwyczaić:(), choć nie mam też na co narzekać, bo mam dobrą rodzinę i babcię. Myślę o tłumaczu przysięgłym, ale z tego co wiem egzamin jest cholernie trudny i to też ciężki kawałek chleba, jak nie masz wyrobionej opinii. Bodajże w Mainz są świetne studia translatorskie, również z polskim. Trwają trzy lata, semestr kosztuje ok 650euro. Marzy mi się coś takiego... ale na razie jest to nierealne... 
 
A Ty nie myślałaś o tłumaczeniach? Próbowalaś do jakiegoś zakładu się dostać?
A co do pracy w szkole, to moja przyjaciółka ma to samo. Bezdzietna, więc zajmowała się masą rzeczy w szkole. Teraz urodziła synka :)))) na szczęście ma fajną dyrektorkę, która ją lubi (jej nie da się nie lubić:))), więc jej nie zwolni. Warunek ma taki, że musi przekwalifikować się na angielski... zresztą reszta znajomcyh pracujących w szkole ma to samo, albo przekwalifikowanie się na inny przedmiot, albo cioooo bambino! Drektor nie zaproponował Ci takiej możliwości?
27 kwietnia 2013 21:05
anika13

Witam, kolzanki germanistki.Tez bylam nauczycielka niemieckiego w gimnazjum. Teraz jestem w DE. Pozdrawiam

Witaj Annika! 
27 kwietnia 2013 21:09
Acha i na dodatek co Mnie jeszcze zirrytowalo.Ogladam Sobie wiadomosci a tu taka sprawa.
W 2010r.byly bardzo duze opady daszczu co spowodowalo powodzie.Ale akurat tej miejscowosci to nie dotyczylo.Zona i syn burmistrza tegoz miasteczka dostali pozyczke w kwocie 100tys,z czego wiekszosc Im umozyli.Ich lokale wogole nie ucierpialy bo nie bylo zadnej wielkiej wody.Zreszta wypowiadali sie mieszkancy tej miesciny,ze to absurd.
W odleglej miejscowosci zalana zostala Spoldzielnie Inwalidzka,za szkode dostali grosze.
I jak tu sie nie denerwac!!!!!
27 kwietnia 2013 21:12
:)ja jeszcze wroce do synia podopiecznych,ktory czule daje buzi rodzicom na pozegnanie,bo jestem tez pod wrazeniem jaki fajny kontakt ma ze swoimi dziecmi i zona,no przesympatyczny facet:)ale moze dlatego,ze jakies tam powiazania z Polska maja,bo mama jego urodzila sie w Polsce i mieszkala do 3 roku zycia:)czyli troche nasz w pewnym sensie to pewnie dlatego taki fajniutki:)