A często mają średnie pojęcie o samym niemieckim:)
Ja już o swojej pani mówiłam - kolokwialnie mówiąc goga z niej niesamowita. Nie potrafi na podstawowe pytania odpowiedzieć - bo drążyłam sprawę tego rejestrowania się w UP po przyjeździe i dlaczego to tak trzeba, okresu w którym jeszcze jestem ubezpieczona - jej odpowiedzi dosyć mgliste były. Musiałam sama pisać i do ZUS-u i do NFZ-u i dopiero tam się czegoś więcej dowiedziałam. Moją kartę EKUZ wysłała mailem do dziadka, a do mnie nie! Normalnie jak niewolnik, któremu paszport przetrzymują się poczułam. Zwłaszcza, że wcześniej mailowałyśmy i wiedziała, że mam tu Internet, więc po co dziadkowi staremu moje dokumenty wysyła. Jak jej to powiedziałam, to się obraziła i w ogóle nie chciała mnie ponownie do dziadka wysłać, ani żadnych innych propozycji pracy dać, a wiem, że miała, bo moja siostra pracuje z nią w jednym biurze. Zgłosiłam się więc do innego biura - w końcu bez łachy, ale dziadek nalegał, że mam do niego wrócić, no to z fochem do mnie zadzwoniła, że mogę wrócić do dziadka, ale za mniejsze pieniądze.... bo praca niby łatwa.... No nie miałam słów już na nią. Jeszcze kłamała dziadkowi, że ja nie mogę do niego wrócić... nie pomyślała, że dziadek mi wszystko powie - a zresztą mam dostęp do maili dziadka, więc sama mogę se poczytać... No w końcu pojechałam za tą samą kasę, ale niesmak pozostał. Kazała też mi wykupić dodatkowe ubezpieczenie na podróż samochodem do Niemiec... jak się pytałam o jakie ubezpieczenie jej chodzi, bo przecież płacę OC I NNW i to na Niemcy też jest ważne, to ona mi o Zielonej Karcie zaczęła gadać... a tej karty to już dawno dawno na Niemcy nie ma. No żenada po prostu. A jeszcze mi powiedziała o tym ubezpieczeniu w taki sposób "musi pani wykupić sobie ubezpieczenie" - musi to na rusi.... zamiast normalnie - "niech się pani zorientuje w kwestii ubezpieczenia" to nie - musi pani i ch... No aż się wkurzyłam, jak to sobie przypomniałam wszystko.