Miałam dwóch podopiecznych ze zdiagnozowaną demencją i z obydwoma byłam do ich śmierci.Każdy przypadek, tak samo jak każdy człowiek jest inny...demencja i alzheimer to wciąż otwarta księga,nie ma jednoznacznej definicjii,zawsze będziemy się nawzajem od siebie uczyli...demencyjni całkiem nieświadomie ucza nas pokory...przyznajemy się do niewiedzy...demencyjnego pacjenta nie da się umieścić w jakiekolwiek ramki.Miałam podopiecznego z demencją,który był zawsze przekochanym człowiekiem jeszcze w pierwszej fazie demencjii a potem miał urojenia i między innymi całe noce ryczał jak zwierzę, aż sąsiad raz interweniował w nocy, co się dzieje...mój podopieczny zamawiał telefonicznie tira na przeprowadzkę do mamy...ale inny przypadsek demencjii polegał na całkowitym zapomnieniu czynności codziennych i życiowych,czyli języka ojczystego,jak jeść,jak chodzić...ale do końca był przemiły i przekochany...łzy przeplatały mu się ze śmiechem...nie znajdzie sie jednoznacznej odpowiedzi na objawy demencjii lub alzheimera.Miałam również podopiecznego z alzheimerem...i nigdy więcej alzheimera...agresja...agresja...agresja...