Ruch to zdrowie - propozycje ćwiczeń

01 maja 2014 14:16 / 8 osobom podoba się ten post
Dzisiaj w Jelczu Laskowicach odbywał się maraton i marsz z kijkami na 10 km. Ponieważ w naszej pracy najbardziej dobija mnie brak ruchu i samotność postanowiłam wziąć udział w marszu... Legalnie wpłaciłam 30 zł, kijki pożyczyłam (pierwszy raz miałam je w rękach)i o 9 rano wystartowałam.. Po trzech latach stagnacji w przyzwoitym czasie pokonałam odległość 10,5 km i bez zadyszki stanęłam na mecie... Jestem z siebie zadowolona, a na pytanie jak się czuję odpowiedziałam, że teraz mogłabym iść na balety... Wiem, że jutro będę miała zakwasy, ale dzisiaj mam tylko dobry humor...))))
01 maja 2014 14:18 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Dzisiaj w Jelczu Laskowicach odbywał się maraton i marsz z kijkami na 10 km. Ponieważ w naszej pracy najbardziej dobija mnie brak ruchu i samotność postanowiłam wziąć udział w marszu... Legalnie wpłaciłam 30 zł, kijki pożyczyłam (pierwszy raz miałam je w rękach)i o 9 rano wystartowałam.. Po trzech latach stagnacji w przyzwoitym czasie pokonałam odległość 10,5 km i bez zadyszki stanęłam na mecie... Jestem z siebie zadowolona, a na pytanie jak się czuję odpowiedziałam, że teraz mogłabym iść na balety... Wiem, że jutro będę miała zakwasy, ale dzisiaj mam tylko dobry humor...))))

brawo,duze wywanie 10km....
01 maja 2014 14:18
nowadanuta

Dzisiaj w Jelczu Laskowicach odbywał się maraton i marsz z kijkami na 10 km. Ponieważ w naszej pracy najbardziej dobija mnie brak ruchu i samotność postanowiłam wziąć udział w marszu... Legalnie wpłaciłam 30 zł, kijki pożyczyłam (pierwszy raz miałam je w rękach)i o 9 rano wystartowałam.. Po trzech latach stagnacji w przyzwoitym czasie pokonałam odległość 10,5 km i bez zadyszki stanęłam na mecie... Jestem z siebie zadowolona, a na pytanie jak się czuję odpowiedziałam, że teraz mogłabym iść na balety... Wiem, że jutro będę miała zakwasy, ale dzisiaj mam tylko dobry humor...))))

brawo,duze wywanie 10km....
01 maja 2014 14:29
Wczoraj wieczorem próbowałam obliczyć swoje szanse i wyobrażałam sobie ile to jest takie 10,5 km w kupie... Wyszło mi, że 7 razy droga do szkoły moich dzieci (1,5 bez możliwości dojazdu), ale to było dawno kiedy je tam prowadzałam. Dzisiaj wiem, że spokojnie pokonałabym jeszcze 5 km bo szło mi się dobrze i nie dostałam zadyszki... )))
01 maja 2014 14:36 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Wczoraj wieczorem próbowałam obliczyć swoje szanse i wyobrażałam sobie ile to jest takie 10,5 km w kupie... Wyszło mi, że 7 razy droga do szkoły moich dzieci (1,5 bez możliwości dojazdu), ale to było dawno kiedy je tam prowadzałam. Dzisiaj wiem, że spokojnie pokonałabym jeszcze 5 km bo szło mi się dobrze i nie dostałam zadyszki... )))

nic straconego,pewno niejeden marsz przed toba..a jak sie rozkrecisz to do de dasz rade dojsc,na busie zaoszczedzisz ha ha....
01 maja 2014 15:57 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Dzisiaj w Jelczu Laskowicach odbywał się maraton i marsz z kijkami na 10 km. Ponieważ w naszej pracy najbardziej dobija mnie brak ruchu i samotność postanowiłam wziąć udział w marszu... Legalnie wpłaciłam 30 zł, kijki pożyczyłam (pierwszy raz miałam je w rękach)i o 9 rano wystartowałam.. Po trzech latach stagnacji w przyzwoitym czasie pokonałam odległość 10,5 km i bez zadyszki stanęłam na mecie... Jestem z siebie zadowolona, a na pytanie jak się czuję odpowiedziałam, że teraz mogłabym iść na balety... Wiem, że jutro będę miała zakwasy, ale dzisiaj mam tylko dobry humor...))))

no popatrzcie, druga giunta nam rosnie:):)na balety ide z Tobą:)
01 maja 2014 16:04
kaska_45

no popatrzcie, druga giunta nam rosnie:):)na balety ide z Tobą:)

W maratonie biegł mój brat.., a ja tak przy okazji - ale teraz wiem, że sport jest zarażliwy... balety też  hihihi))))
01 maja 2014 23:22 / 2 osobom podoba się ten post
nowadanuta

W maratonie biegł mój brat.., a ja tak przy okazji - ale teraz wiem, że sport jest zarażliwy... balety też  hihihi))))

Zaraźliwy i uzależniający :)
02 maja 2014 11:36 / 2 osobom podoba się ten post
wichurra

No jak dla mnie to jesteś.
Trzeba mieć strasznie dużo samozaparcia, żeby w ogóle biegać regularnie. A żeby jeszcze taki dystans pokonać to po prostu czapki z głów. Wszystko niby siedzi w głowie, a Ty musisz miec ją bardzo silną:)

Giunta to kocha, dlatego biega. Co w niczym nie umniejsza jej zasług, wręcz przeciwnie. Ja uwielbiam zwiedzanie, lecz po muzeach nie da się biegać, więc wyglądam jak wyglądam. Ze sportu uprawiam tylko szybkie spacery. Bardzo je lubię i dzień bez takiego ruchu sprawia, że gorzej się fizycznie czuję. Chodzę nawet w deszcz i wiatr.
02 maja 2014 12:35 / 2 osobom podoba się ten post
romana

Giunta to kocha, dlatego biega. Co w niczym nie umniejsza jej zasług, wręcz przeciwnie. Ja uwielbiam zwiedzanie, lecz po muzeach nie da się biegać, więc wyglądam jak wyglądam. Ze sportu uprawiam tylko szybkie spacery. Bardzo je lubię i dzień bez takiego ruchu sprawia, że gorzej się fizycznie czuję. Chodzę nawet w deszcz i wiatr.

Ja też muszę pochodzić . Staram się codziennie wieczorem wyjsć na spacer , nie zawsze sie da , ale jak tylko mogę , ot nawet 10 km zrobie na butach .
04 maja 2014 21:24 / 1 osobie podoba się ten post
Na dzisiejszym treningu - tragedia! Już dawno nie biegło mi się tak ciężko. Zwykle w niedziele biegam trochę więcej i na dzisiaj w kalendarzu było zaplanowane 18km do zrobienia. Tylko że po trzecim ogarnęła mnie taka niemoc, że miałam ochotę zawrócić. No ale powiedziałam sobie, że docisnę jakoś do 5km i dopiero zawrócę, więc w sumie będzie 10 (raczej nie biegam poniżej dziesięciu). Jak już przebiegłam 5, to co chwilę sobie mówiłam, że jeszcze kilometr, jeszcze kilometr... aż wyszło 9 i nie było wyjścia, bo tą samą trasą trzeba było wrócić do samochodu. Zrobiłam ostatecznie 18km, ale tak wymęczonych 18km w mojej karierze jeszcze nie miałam. Może to po przeziębieniu taki spadek energii? Sama nie wiem :/
 
Ach, otworzyłam sobie piwko. Muszę to przeanalizować.
04 maja 2014 21:26 / 1 osobie podoba się ten post
giunta

Na dzisiejszym treningu - tragedia! Już dawno nie biegło mi się tak ciężko. Zwykle w niedziele biegam trochę więcej i na dzisiaj w kalendarzu było zaplanowane 18km do zrobienia. Tylko że po trzecim ogarnęła mnie taka niemoc, że miałam ochotę zawrócić. No ale powiedziałam sobie, że docisnę jakoś do 5km i dopiero zawrócę, więc w sumie będzie 10 (raczej nie biegam poniżej dziesięciu). Jak już przebiegłam 5, to co chwilę sobie mówiłam, że jeszcze kilometr, jeszcze kilometr... aż wyszło 9 i nie było wyjścia, bo tą samą trasą trzeba było wrócić do samochodu. Zrobiłam ostatecznie 18km, ale tak wymęczonych 18km w mojej karierze jeszcze nie miałam. Może to po przeziębieniu taki spadek energii? Sama nie wiem :/
 
Ach, otworzyłam sobie piwko. Muszę to przeanalizować.

Red bull trzeba było wypić :):) Gratuluję Ci wytrwałosci :)
04 maja 2014 21:28
ivanilia40

Red bull trzeba było wypić :):) Gratuluję Ci wytrwałosci :)

Nie przepadam za Red bullem ;)
08 maja 2014 09:56 / 1 osobie podoba się ten post
giunta

Na dzisiejszym treningu - tragedia! Już dawno nie biegło mi się tak ciężko. Zwykle w niedziele biegam trochę więcej i na dzisiaj w kalendarzu było zaplanowane 18km do zrobienia. Tylko że po trzecim ogarnęła mnie taka niemoc, że miałam ochotę zawrócić. No ale powiedziałam sobie, że docisnę jakoś do 5km i dopiero zawrócę, więc w sumie będzie 10 (raczej nie biegam poniżej dziesięciu). Jak już przebiegłam 5, to co chwilę sobie mówiłam, że jeszcze kilometr, jeszcze kilometr... aż wyszło 9 i nie było wyjścia, bo tą samą trasą trzeba było wrócić do samochodu. Zrobiłam ostatecznie 18km, ale tak wymęczonych 18km w mojej karierze jeszcze nie miałam. Może to po przeziębieniu taki spadek energii? Sama nie wiem :/
 
Ach, otworzyłam sobie piwko. Muszę to przeanalizować.

Ooo jak dobrze, że znalazłam Twoja wypowiedz. widze, ze jestes doswiadczona w temacie, wiec moze cos mi poradzisz ciekawego :) przerzucam sie z cwicfzen w domu na bieganie (tzn. dokladnie to planuje 3-4 razy w tygodniu biegac a dodatkowo 1-2 razy w tygodniu robi cwoczenia na wymodelowani miesni). Na razie podjelam sie marszobiegów - biegne liczac do 100 i nastepnie marsz liczac do 20. Myslisz, ze ten plan jest dobry? Ogolnie cos jest nie tak, bo odzywiam sie - tak mi sie wydaje - zdrowo (bez kilku wpadek), cwiczen 4-5 razy w tygodniu (do tej poy killery, turbo, skalpel) i od kilku miesiecy ani centymetr nie spadlo nic w dol. Nie wiem czy popelniam blad w treningu, czy w diecie... Moze by sie wybrac do dietetyka albo trenera ale sam dietety z planem diety na miesiac to 200zl! ;/ rozdarta jestem. Ćwiczyc dalej bde, bo mi to straszna frajde soprawia juz od ponad roku ie ruszam, ale fajnie, gdyby za tym wysilkiem szly efekty w postaci snikania oponki czy tluszczyku z ud... W kazdym razie jak myslisz, plan jaki ustalilma jest ok? Z czasem bede biec dluzej, juz od przyszlego tygonia mysle, wiecej biegu mniej marszu i ostatecznie dojde tylko do samego biegania. 
10 maja 2014 18:06
Dorarado

Ooo jak dobrze, że znalazłam Twoja wypowiedz. widze, ze jestes doswiadczona w temacie, wiec moze cos mi poradzisz ciekawego :) przerzucam sie z cwicfzen w domu na bieganie (tzn. dokladnie to planuje 3-4 razy w tygodniu biegac a dodatkowo 1-2 razy w tygodniu robi cwoczenia na wymodelowani miesni). Na razie podjelam sie marszobiegów - biegne liczac do 100 i nastepnie marsz liczac do 20. Myslisz, ze ten plan jest dobry? Ogolnie cos jest nie tak, bo odzywiam sie - tak mi sie wydaje - zdrowo (bez kilku wpadek), cwiczen 4-5 razy w tygodniu (do tej poy killery, turbo, skalpel) i od kilku miesiecy ani centymetr nie spadlo nic w dol. Nie wiem czy popelniam blad w treningu, czy w diecie... Moze by sie wybrac do dietetyka albo trenera ale sam dietety z planem diety na miesiac to 200zl! ;/ rozdarta jestem. Ćwiczyc dalej bde, bo mi to straszna frajde soprawia juz od ponad roku ie ruszam, ale fajnie, gdyby za tym wysilkiem szly efekty w postaci snikania oponki czy tluszczyku z ud... W kazdym razie jak myslisz, plan jaki ustalilma jest ok? Z czasem bede biec dluzej, juz od przyszlego tygonia mysle, wiecej biegu mniej marszu i ostatecznie dojde tylko do samego biegania. 

Napiszę jutro coś od siebie, bo dzisiaj padam po podróży i szpitalnych "szaleństwach". Zajechałam właśnie do De i dowiedziałam się, że wczoraj dziadek miał operację serca. Byłam w szpitalu, niby stan po opercaji, jak powiedział lekarz, stabilny...no ale spał, źle wygląda i cały pod aparaturą :/