Mnie dzisiaj Babcia zgoniła o świcie z łóżka, aby zapytać czy wrócę do Niej. Ja tutaj nie chce wrócić, nie wiem czy jej to powiedzieć, ale raczej nie, bo "umili" mi do końca mój pobyt tutaj. Tutaj nie ma dużo pracy, 3 razy w tygodniu jazda do szpitala i do tego normalne zajęcia. Nie wracam, bo brakuje mi prywatności. Pisałam już o tym. Babci nie da się oduczyć, syn próbował, a synowej nie chcę mieszać do tego, bo one się nienawidzą i w momencie będzie wojna. Wzięłam to na przetrzymanie, widocznie zmienniczce to aż tak nie przeszkadzało i wraca tutaj. Ja nienawidzę, jak mi ktoś wchodzi bez pukania do pokoju. Dzisiaj się położyłam na chwilkę i zanim zdążyłam zasnąć - już drzwi się otwierają. Nie ma szans, aby gdzieś wyjść, chyba że z Nią do restauracji, albo do szpitala. Wchodzi do pokoju, zakręca albo odkręca kaloryfer, zasuwa rolety, ściąga moje rzeczy ze stołu, aby powycierać kurze.... I te ciągłe Jej porządki, tutaj jest sterylnie....mam dość powoli, dobrze, że już wiele nie zostało.
Gdyby te zachowania wynikały z choroby, a Ona jest złośliwa.
Kolejny przykład. Podgrzewałam dzisiaj zupę, została z dnia wczorajszego i Babcia stwierdziła, że wystarczy ją włożyć do mikrofalówki. Ok. Tak zrobiłam, postawiłam na stole - babcia na to, że zimna . wzięłam jeszcze raz podgrzałam - dymi się z miseczki - ale Babcia, że zimna, mam pogrzać bardziej. Wzięłam ją do kuchni, tam zjadłam swoją miseczkę, nawet nie wstawiałam do mikrofalówki, bo już wiedziałam o co chodzi. Babcia była pochłonięta filmem. Usłyszałam sygnał reklamy i równocześnie głos Babci, ze teraz zupa jest na 100 % ciepła

. I cud, okazało się, że rzeczywiście jest ... za gorąca, chociaż jej nie podgrzewałam wcale. Zapytała dlaczego nie jem, a ja odpowiedziałam, że już zdążyłam dawno zjeść, bo film wcale mnie nie interesował...Poburczała coś i tyle....