Trochę mnie nie było, a wiele się działo, więc teraz mogę Wam wszystko dokładnie opisać. Jeśli ktoś nie czytał- to mam tę babcię, z którą bałam się po schodach chodzić. To jest moje pierwsze zlecenie, więc wyjeżdżając w lipcu nie narzekałam na stawkę, bo przez 2 miesiące można wiele przetrzymać, a w pobliżu są moje córki, które regularnie przyjeżdżają mnie odwiedzać i tu względy rodzinne przeważyły. Do opieki dostałam panią po 3 wylewie, która pomagała w transferze (ale przecież i tak dźwignąć trzeba), cierpi na inkontynencję, nie porusza się nawet przy rolatorze, mieszka na 1 piętrze i trzeba ją po tych schodach sprowadzać, żeby wózkiem zawieźć na cmentarz. Po miesiącu rodzina spytała, czy zgodziłabym się dalej zostać, a ponieważ powoli wychodziłam z długów, nie chciałam zjeżdżać, ani szukać czegoś innego (chociaż może już wtedy powinnambyła zmienić agencję). W listopadzie zbliżał się termin mojego zjazdu, więc koordynatorka, która jednocześnie prowadzi niemiecką agencję i prowadzi Krankengimnastik spytała czy wrócę. Nie ukrywałam, że stawka mnie nie satysfakcjonuje, to samo mówiłam w biurze przy podpisywaniu umowy. Pani spytała o kwotę, ja nie wiedziałam jeszcze o podwyżce najniższej stawki godzinowej w de powiedziałam 1300. Pani wróciła z Polski i powiedziała, że właścicielka firmy polskiej nie chce zanadto obciążać kosztami rodziny niemieckiej, więc ona proponuję, ze na konto dostanę, co dostanę, a resztę od rodziny w kopercie. Trochę mnie to rozwiązanie zdziwiło, ale nic nie mówiłam, tylko się zgodziłam. Z wykształcenia jestem anglistką, jeszcze do niedawna pracowałam w szkole, a wnuczek pani miał mieć jakiś egzamin, więc poproszono mnie o pomoc z jednoczesnym zapewnieniem zapłaty. Ja głupia idiotka to zrobiłam, a jak słyszałam danke, to zamiast do bitte dodać 20euro, poprzestawałam na samym bitte. Jeszcze się oszukiwałam, że może oni tacy delikatni i krępują się dawać, ale za to w kopercie na wyjazd... cóż tylko kasa za przyjazd i wyjazd (ale jacy hojni musieli się czuć dając 150!). Już wracając miałąm opory i mówiłam wszystkim, że to trochę głupie, ale córki przekonywały... Powiedziałam OK, ale nie ma kasy, nie zostaję. tymczasem na miejscu okazało, że stan pani się pogorszył i jest jeszcze ciężej niż było. Co więcej zmienniczce się nudziło, do agencji dzwoniła jak łatwo i nudno, a z nudów na szmacie cały czas jeździła, więc rodzina doszła do wniosku, że syf zostawiłam, chociaż codziennie przychodzą.Więc protestowałam przeciw schodom, przeciw brakowi uchwytów w łazience. No i to się rodzinie nie podobało. Na spotkaniu: rodzina, koordynatorka, ja, usłyszałam, że z opieką super, ale: za mało sprzątam i było brudno (a w listopadzie się pytałam, czy wszystko ok. jedyne, co przyznać muszę, to pani ma nakładkę na muszlę i ona ma śruby, więc myślałam, że tego się nie podnosi, tylko za każdym razem jeszcze te śruby starałam się dokręcić,ale jak w listopadzie zobaczyłąm że się sciąga, to już 2x dziennie od spodu myję), że do mycia pani używam za mało wody i że pani nie wolno czytać przy śniadaniu, bo za wolno je (komu to przeszkadza???). Dodatkowo śniadanie jeść z panią, a jedyne 3 godziny dodatkowe co w piątek miałam, poświęcać na sprzątanie.Państwo płacą i wymagają- serio, tak usłyszałam. Krew się we mnie zagotowała, ale zacisnęłam zęby i nic nie powiedziałam. Przy myciu poszło ytyle wody, że wannę by szło napełnić. W poniedziałek skontaktowałam się z innymi agencjami. Dodatkowo zadzwoniono z mojej, z informacją, że dostanę tylko 1250 na konto, bo państwo i tak 120 muszą teraz więcej płacić,; bo zus w górę poszedł. Spytałam tylko: czemu mnie to nie dziwi? Dalej szukałam zlecenia i dostałam już kilka ofert. Z jednej agencji, w której też tak zus płacą jak tu, powiedzieli, że to za bardzo lekkie zlecenie i absolutne mninimum, bo poniżej to "ujma dla mojej znajomości języka". Ale dostałam oferty o 200-300 euro wyższe i to bez premii. Lżejsze zlecenia. Zus niższy, ale nie oszukujmy się- to i tak idzie na 500+, 1000+ i inne takie. a dzisiaj była koordynatorka też mnie o tym poinformować. No i wtedy wygarnęłam;
-że bez łaski, bo poswyżka ustawowa, a wypłaty obciąc nie mogą, więc każda co tu przyjedzie tyle dostanie,
-ja jeżdżę na długo, więc i tak co miesiąc zaoszczędzają 100 euro (zakładając, że co 6 tygodni zmiana), więc i tak na jedno wyjdzie,
-że jak mi tak ładnie piątek zagospodarowała, to może niech mi dzień wolny wygospodaruje, bo ludzie w niemczech pracują 6 dni w tygodniu, ale widocznie opiekunka to nie człowiek,
-że nikt mi nie będzie mówił gdzie mam jeść
-że 2 tygodie termin wypowiedzenia, więc w połowie lutego mnie tu już nie będzie,
- że jeśli na pierwszym zleceniu dałam radę z tak ciężkim przypadkiem, to świadczy to o moim profesjonaliźmie i zaangażowaniu, a jeśli rodzina tego nie docenia, to na mnie nie zasługuje.
Usłyszałam, że ona będzie jeszcze negocjować. A co do dnia wolnego, to opiekunki często go nie chcą, bo co miałyby bidulki robić, więc oni nie proponują. Qrwa- upominanie się o coś co mi się jak psu miska należy jest co najmniej upokażające.
Na koniec powiedziałam, że teraz to negocjuje już 1350.
W opiniach o agencjach napiszę jeszcze o tej, z którą teraz jestem, bo to świetna opcja dla tych, którym zależy na zusie i kiepsko znają język.