Poskarżyjki 40

30 stycznia 2019 18:47 / 5 osobom podoba się ten post
Trochę mnie nie było, a wiele się działo, więc teraz mogę Wam wszystko dokładnie opisać. Jeśli ktoś nie czytał- to mam tę babcię, z którą bałam się po schodach chodzić. To jest moje pierwsze zlecenie, więc wyjeżdżając w lipcu nie narzekałam na stawkę, bo przez 2 miesiące można wiele przetrzymać, a w pobliżu są moje córki, które regularnie przyjeżdżają mnie odwiedzać i tu względy rodzinne przeważyły. Do opieki dostałam panią po 3 wylewie, która pomagała w transferze (ale przecież i tak dźwignąć trzeba), cierpi na inkontynencję, nie porusza się nawet przy rolatorze, mieszka na 1 piętrze i trzeba ją po tych schodach sprowadzać, żeby wózkiem zawieźć na cmentarz. Po miesiącu rodzina spytała, czy zgodziłabym się dalej zostać, a ponieważ powoli wychodziłam z długów, nie chciałam zjeżdżać, ani szukać czegoś innego (chociaż może już wtedy powinnambyła zmienić agencję). W listopadzie zbliżał się termin mojego zjazdu, więc koordynatorka, która jednocześnie prowadzi niemiecką agencję i prowadzi Krankengimnastik spytała czy wrócę. Nie ukrywałam, że stawka mnie nie satysfakcjonuje, to samo mówiłam w biurze przy podpisywaniu umowy. Pani spytała o kwotę, ja nie wiedziałam jeszcze o podwyżce najniższej stawki godzinowej w de powiedziałam 1300. Pani wróciła z Polski i powiedziała, że właścicielka firmy polskiej nie chce zanadto obciążać kosztami rodziny niemieckiej, więc ona proponuję, ze na konto dostanę, co dostanę, a resztę od rodziny w kopercie. Trochę mnie to rozwiązanie zdziwiło, ale nic nie mówiłam, tylko się zgodziłam. Z wykształcenia jestem anglistką, jeszcze do niedawna pracowałam w szkole, a wnuczek pani miał mieć jakiś egzamin, więc poproszono mnie o pomoc z jednoczesnym zapewnieniem zapłaty. Ja głupia idiotka to zrobiłam, a jak słyszałam danke, to zamiast do bitte dodać 20euro, poprzestawałam na samym bitte. Jeszcze się oszukiwałam, że może oni tacy delikatni i krępują się dawać, ale za to w kopercie na wyjazd... cóż tylko kasa za przyjazd i wyjazd (ale jacy hojni musieli się czuć dając 150!). Już wracając miałąm opory i mówiłam wszystkim, że to trochę głupie, ale córki przekonywały... Powiedziałam OK, ale nie ma kasy, nie zostaję. tymczasem na miejscu okazało, że stan pani się pogorszył i jest jeszcze ciężej niż było. Co więcej zmienniczce się nudziło, do agencji dzwoniła jak łatwo i nudno, a z nudów na szmacie cały czas jeździła, więc rodzina doszła do wniosku, że syf zostawiłam, chociaż codziennie przychodzą.Więc protestowałam przeciw schodom, przeciw brakowi uchwytów w łazience. No i to się rodzinie nie podobało. Na spotkaniu: rodzina, koordynatorka, ja, usłyszałam, że z opieką super, ale: za mało sprzątam i było brudno (a w listopadzie się pytałam, czy wszystko ok. jedyne, co przyznać muszę, to pani ma nakładkę na muszlę i ona ma śruby, więc myślałam, że tego się nie podnosi, tylko za każdym razem jeszcze te śruby starałam się dokręcić,ale jak w listopadzie zobaczyłąm że się sciąga, to już 2x dziennie od spodu myję), że do mycia pani używam za mało wody i że pani nie wolno czytać przy śniadaniu, bo za wolno je (komu to przeszkadza???). Dodatkowo śniadanie jeść z panią, a jedyne 3 godziny dodatkowe co w piątek miałam, poświęcać na sprzątanie.Państwo płacą i wymagają- serio, tak usłyszałam. Krew się we mnie zagotowała, ale zacisnęłam zęby i nic nie powiedziałam. Przy myciu poszło ytyle wody, że wannę by szło napełnić. W poniedziałek skontaktowałam się z innymi agencjami. Dodatkowo zadzwoniono z mojej, z informacją, że dostanę tylko 1250 na konto, bo państwo i tak 120 muszą teraz więcej płacić,; bo zus w górę poszedł. Spytałam tylko: czemu mnie to nie dziwi? Dalej szukałam zlecenia i dostałam już kilka ofert. Z jednej agencji, w której też tak zus płacą jak tu, powiedzieli, że to za bardzo lekkie zlecenie i absolutne mninimum, bo poniżej to "ujma dla mojej znajomości języka". Ale dostałam oferty o 200-300 euro wyższe i to bez premii. Lżejsze zlecenia. Zus niższy, ale nie oszukujmy się- to i tak idzie na 500+, 1000+ i inne takie. a dzisiaj była koordynatorka też mnie o tym poinformować. No i wtedy wygarnęłam;
-że bez łaski, bo poswyżka ustawowa, a wypłaty obciąc nie mogą, więc każda co tu przyjedzie tyle dostanie,
-ja jeżdżę na długo, więc i tak co miesiąc zaoszczędzają 100 euro (zakładając, że co 6 tygodni zmiana), więc i tak na jedno wyjdzie,
-że jak mi tak ładnie piątek zagospodarowała, to może niech mi dzień wolny wygospodaruje, bo ludzie w niemczech pracują 6 dni w tygodniu, ale widocznie opiekunka to nie człowiek,
-że nikt mi nie będzie mówił gdzie mam jeść
-że 2 tygodie termin wypowiedzenia, więc w połowie lutego mnie tu już nie będzie,
- że jeśli na pierwszym zleceniu dałam radę z tak ciężkim przypadkiem, to świadczy to o moim profesjonaliźmie i zaangażowaniu, a jeśli rodzina tego nie docenia, to na mnie nie zasługuje.
Usłyszałam, że ona będzie jeszcze negocjować. A co do dnia wolnego, to opiekunki często go nie chcą, bo co miałyby bidulki robić, więc oni nie proponują. Qrwa- upominanie się o coś co mi się jak psu miska należy jest co najmniej upokażające.
Na koniec powiedziałam, że teraz to negocjuje już 1350.
W opiniach o agencjach napiszę jeszcze o tej, z którą teraz jestem, bo to świetna opcja dla tych, którym zależy na zusie i kiepsko znają język.
30 stycznia 2019 18:51 / 3 osobom podoba się ten post
Nie ma jej w wykazie.
To Work and care ze Świdnicy. Płacą zus od średniej, umowa zlecenie, a nie to coś, po czym po 183 dniach wracać trzeba i bez względu na język płacili 1200, więc teraz pewnie 1250. Niestety, stawka nie zależy też chyba od ciężkości zlecenia.
30 stycznia 2019 19:27 / 2 osobom podoba się ten post
Aha, ale nie dają żadnych premii, za nic nie dają i święta nie są ekstra płacone.
30 stycznia 2019 19:42
Ciekawa firma
30 stycznia 2019 20:02 / 2 osobom podoba się ten post
timon07

Trochę mnie nie było, a wiele się działo, więc teraz mogę Wam wszystko dokładnie opisać. Jeśli ktoś nie czytał- to mam tę babcię, z którą bałam się po schodach chodzić. To jest moje pierwsze zlecenie, więc wyjeżdżając w lipcu nie narzekałam na stawkę, bo przez 2 miesiące można wiele przetrzymać, a w pobliżu są moje córki, które regularnie przyjeżdżają mnie odwiedzać i tu względy rodzinne przeważyły. Do opieki dostałam panią po 3 wylewie, która pomagała w transferze (ale przecież i tak dźwignąć trzeba), cierpi na inkontynencję, nie porusza się nawet przy rolatorze, mieszka na 1 piętrze i trzeba ją po tych schodach sprowadzać, żeby wózkiem zawieźć na cmentarz. Po miesiącu rodzina spytała, czy zgodziłabym się dalej zostać, a ponieważ powoli wychodziłam z długów, nie chciałam zjeżdżać, ani szukać czegoś innego (chociaż może już wtedy powinnambyła zmienić agencję). W listopadzie zbliżał się termin mojego zjazdu, więc koordynatorka, która jednocześnie prowadzi niemiecką agencję i prowadzi Krankengimnastik spytała czy wrócę. Nie ukrywałam, że stawka mnie nie satysfakcjonuje, to samo mówiłam w biurze przy podpisywaniu umowy. Pani spytała o kwotę, ja nie wiedziałam jeszcze o podwyżce najniższej stawki godzinowej w de powiedziałam 1300. Pani wróciła z Polski i powiedziała, że właścicielka firmy polskiej nie chce zanadto obciążać kosztami rodziny niemieckiej, więc ona proponuję, ze na konto dostanę, co dostanę, a resztę od rodziny w kopercie. Trochę mnie to rozwiązanie zdziwiło, ale nic nie mówiłam, tylko się zgodziłam. Z wykształcenia jestem anglistką, jeszcze do niedawna pracowałam w szkole, a wnuczek pani miał mieć jakiś egzamin, więc poproszono mnie o pomoc z jednoczesnym zapewnieniem zapłaty. Ja głupia idiotka to zrobiłam, a jak słyszałam danke, to zamiast do bitte dodać 20euro, poprzestawałam na samym bitte. Jeszcze się oszukiwałam, że może oni tacy delikatni i krępują się dawać, ale za to w kopercie na wyjazd... cóż tylko kasa za przyjazd i wyjazd (ale jacy hojni musieli się czuć dając 150!). Już wracając miałąm opory i mówiłam wszystkim, że to trochę głupie, ale córki przekonywały... Powiedziałam OK, ale nie ma kasy, nie zostaję. tymczasem na miejscu okazało, że stan pani się pogorszył i jest jeszcze ciężej niż było. Co więcej zmienniczce się nudziło, do agencji dzwoniła jak łatwo i nudno, a z nudów na szmacie cały czas jeździła, więc rodzina doszła do wniosku, że syf zostawiłam, chociaż codziennie przychodzą.Więc protestowałam przeciw schodom, przeciw brakowi uchwytów w łazience. No i to się rodzinie nie podobało. Na spotkaniu: rodzina, koordynatorka, ja, usłyszałam, że z opieką super, ale: za mało sprzątam i było brudno (a w listopadzie się pytałam, czy wszystko ok. jedyne, co przyznać muszę, to pani ma nakładkę na muszlę i ona ma śruby, więc myślałam, że tego się nie podnosi, tylko za każdym razem jeszcze te śruby starałam się dokręcić,ale jak w listopadzie zobaczyłąm że się sciąga, to już 2x dziennie od spodu myję), że do mycia pani używam za mało wody i że pani nie wolno czytać przy śniadaniu, bo za wolno je (komu to przeszkadza???). Dodatkowo śniadanie jeść z panią, a jedyne 3 godziny dodatkowe co w piątek miałam, poświęcać na sprzątanie.Państwo płacą i wymagają- serio, tak usłyszałam. Krew się we mnie zagotowała, ale zacisnęłam zęby i nic nie powiedziałam. Przy myciu poszło ytyle wody, że wannę by szło napełnić. W poniedziałek skontaktowałam się z innymi agencjami. Dodatkowo zadzwoniono z mojej, z informacją, że dostanę tylko 1250 na konto, bo państwo i tak 120 muszą teraz więcej płacić,; bo zus w górę poszedł. Spytałam tylko: czemu mnie to nie dziwi? Dalej szukałam zlecenia i dostałam już kilka ofert. Z jednej agencji, w której też tak zus płacą jak tu, powiedzieli, że to za bardzo lekkie zlecenie i absolutne mninimum, bo poniżej to "ujma dla mojej znajomości języka". Ale dostałam oferty o 200-300 euro wyższe i to bez premii. Lżejsze zlecenia. Zus niższy, ale nie oszukujmy się- to i tak idzie na 500+, 1000+ i inne takie. a dzisiaj była koordynatorka też mnie o tym poinformować. No i wtedy wygarnęłam;
-że bez łaski, bo poswyżka ustawowa, a wypłaty obciąc nie mogą, więc każda co tu przyjedzie tyle dostanie,
-ja jeżdżę na długo, więc i tak co miesiąc zaoszczędzają 100 euro (zakładając, że co 6 tygodni zmiana), więc i tak na jedno wyjdzie,
-że jak mi tak ładnie piątek zagospodarowała, to może niech mi dzień wolny wygospodaruje, bo ludzie w niemczech pracują 6 dni w tygodniu, ale widocznie opiekunka to nie człowiek,
-że nikt mi nie będzie mówił gdzie mam jeść
-że 2 tygodie termin wypowiedzenia, więc w połowie lutego mnie tu już nie będzie,
- że jeśli na pierwszym zleceniu dałam radę z tak ciężkim przypadkiem, to świadczy to o moim profesjonaliźmie i zaangażowaniu, a jeśli rodzina tego nie docenia, to na mnie nie zasługuje.
Usłyszałam, że ona będzie jeszcze negocjować. A co do dnia wolnego, to opiekunki często go nie chcą, bo co miałyby bidulki robić, więc oni nie proponują. Qrwa- upominanie się o coś co mi się jak psu miska należy jest co najmniej upokażające.
Na koniec powiedziałam, że teraz to negocjuje już 1350.
W opiniach o agencjach napiszę jeszcze o tej, z którą teraz jestem, bo to świetna opcja dla tych, którym zależy na zusie i kiepsko znają język.

Ciekawy tekst.Ale kurde nie mogę pojąć jak dziewczyny(opiekunki )nie chcą dnia wolnego czy czasem pół dnia.Choćbym miała się w pokoju zamknąć ( to ostateczność oczywiście )to bym brała.I tak to potem jest, że się Stellę psuje przez  głupotę!!! I jeszcze coś  nie należy z niemiecką rodziną w komitywę wchodzić .Każdy powinien znać swoje miejsce ,kiedy zachowany jest dystans jest bezpiecznie.To absolutnie NIE jest skierowane do Ciebie!!!!Tak tylko napomknęłam. Wynika to z moich obserwacji.
30 stycznia 2019 22:22 / 3 osobom podoba się ten post
Mogą nie chcieć dnia wolnego, skoro tutaj robią zakupy na swojej przerwie- codziennie. Wynika to chyba z tego, że nie chcą zostać w pokoju, bo podopieczni je wtedy wzywają (no przecież tylko na chwilę!!!!) i codziennie dlatego wolą wyjść, i te dwa sklepy zrobiły się miejscami spacerowymi... Idę z nimi parę razy w tygodniu towarzysko, a zakupy robię rano. Skarżyły się na to właściwie wszystkie- że ich przerwa nie jest respektowana. I ciężko mieć pretensje do osób z demencją na przykład- nie przetłumaczysz. To wolą "uciec". U mnie tego problemu nie ma.
Jeszcze bywa, że pokój opiekunki przechodni- jedna tak wcześniej miała- i przychodząca do matki córka niby dawała przerwę opiekunce, ale czasem przechodziła- to do toalety, to po picie, itp. Albo tutejsza koleżanka mówi, że ma mało miejsca na swoje rzeczy w pokoju, bo tam są ubrania, kosmetyki zmarłej parę lat temu żony podopiecznego i córka jest do nich przywiązana... Aż tak nie miałam, choć dopiero tutaj mam pokój dla siebie- bez szuflad i szafek z ich rzeczami. Pusty, czysty, wygodny z miejscem na moje rzeczy.
30 stycznia 2019 23:26 / 1 osobie podoba się ten post
Werska

Mogą nie chcieć dnia wolnego, skoro tutaj robią zakupy na swojej przerwie- codziennie. Wynika to chyba z tego, że nie chcą zostać w pokoju, bo podopieczni je wtedy wzywają (no przecież tylko na chwilę!!!!) i codziennie dlatego wolą wyjść, i te dwa sklepy zrobiły się miejscami spacerowymi... Idę z nimi parę razy w tygodniu towarzysko, a zakupy robię rano. Skarżyły się na to właściwie wszystkie- że ich przerwa nie jest respektowana. I ciężko mieć pretensje do osób z demencją na przykład- nie przetłumaczysz. To wolą "uciec". U mnie tego problemu nie ma.
Jeszcze bywa, że pokój opiekunki przechodni- jedna tak wcześniej miała- i przychodząca do matki córka niby dawała przerwę opiekunce, ale czasem przechodziła- to do toalety, to po picie, itp. Albo tutejsza koleżanka mówi, że ma mało miejsca na swoje rzeczy w pokoju, bo tam są ubrania, kosmetyki zmarłej parę lat temu żony podopiecznego i córka jest do nich przywiązana... Aż tak nie miałam, choć dopiero tutaj mam pokój dla siebie- bez szuflad i szafek z ich rzeczami. Pusty, czysty, wygodny z miejscem na moje rzeczy.

No nie koniecznie z rzeczami po zmarłej żonie odp.chciałabym spaćNiech sobie córka jest przywiązana ok ,ale......może by się jakies inne miejsce na te rzeczy znalazło?? czasem na jakimś miejscu trafiam na inne opiekunki czasem jestem sama.Na starym miejscu idzie wytrzymać na nowym gorzej.A co najfajniejsze że utrzymuje dobry kontakt z babeczkami z którymi spotykałam się tylko np.przez 1 miesiąc na jednym zleceniu a potem nasze drogi się rozeszły Można? Można
31 stycznia 2019 07:58 / 2 osobom podoba się ten post
Do Konwalia
Każdy pewnie narobił głupot na pierwszym wyjeździe. Teraz już się nauczyłam i nie rzuciłam pracy z miejsca, tak co w pl zrobiłam, bo wtedy miałam tydzień na wyjazd i kredyt hipoteczny do spłaty. Teraz kredyt dalej mam, ale też i zarabiam, więc mogę poczekać i na firmę i na ofertę.
31 stycznia 2019 08:36 / 2 osobom podoba się ten post
Konwalia08

No nie koniecznie z rzeczami po zmarłej żonie odp.chciałabym spać:boi sie:Niech sobie córka jest przywiązana ok ,ale......może by się jakies inne miejsce na te rzeczy znalazło?? czasem na jakimś miejscu trafiam na inne opiekunki czasem jestem sama.Na starym miejscu idzie wytrzymać na nowym gorzej.A co najfajniejsze że utrzymuje dobry kontakt z babeczkami z którymi spotykałam się tylko np.przez 1 miesiąc na jednym zleceniu a potem nasze drogi się rozeszły Można? Można:tak:

Dla mnie to jest brak szacunku wobec opiekunek. Rozumiem, że gdzieś w kącie mogą być schowane różne rzeczy, jeśli jest mimo to jeszcze dużo miejsca. I tak przeważnie miałam. Choć nie podobał mi się zazwyczaj wystrój- różne stare "kurzojady' w postaci firgurek, naczyń, suchych bukietów, itp. Chowałam to gdzieś, jeśli zmienniczce też to pasowało, to przed jej przyjazdem nie wyciągałam. Tutaj jest pokój bez zadnych rzeczy, z szafą, komodą, półkami i telewizorem. Bardzo mi się to spodobało.
Ale wczoraj jedna z tutejszych dziewczyn zaczęła opowiadać o swoim i ręce mi opadły. Zwłaszcza, że to jest dom, na dole ona z dziadkiem- i dodatkowo przeszklone biuro męża, na górze mieszkanie córki. Miejsce więc jest. Raz, że na widoku- sporo czasu pracuje "pod kontrolą" tego zięcia- kiedy jest w biurze na dole.  Dwa- wyprowadza ich psa, czego nie lubi (na początku wyprowadzała tylko wtedy, jak gdzieś wyjechali, teraz ona robi to częściej). Trzy- sprząta im codziennie mieszkanie (płacą dodatkowo, ale obie zmienniczki zgodnie twierdzą, że wolałyby nie- też zaczęło się od nogi w gipsie córki pdp. i tak zostało). 
 
Pracuje na czarno, ma trochę więcej kasy na rękę niż ja, ale nie tyle, żeby to zrekompensowało wymienione przeze mnie punkty...
31 stycznia 2019 12:40 / 2 osobom podoba się ten post
Mój pokój jest skromny i tylko mój obok jest oddzielny pokój z dokumentami i biurkiem , ale to córki tam urzędują . Do mnie nikt nie zagląda . Na szczęście a od poniedziałku do piątku jestem sama z dziadkami , rodzinka zwala się na weekend zwykle
31 stycznia 2019 22:54 / 4 osobom podoba się ten post
Witam
Pierwszy raz tu sie loguje i pisze,sorry nie mam polskiej klawiatury w telefonie ...Ja tez jestem 1szy raz z agencja,tutaj 2gi przyjazd, ale chyba ogarnelam wreszcie calosc sytuacji i z grubsza lapie tematy, ze tak powiem .
1.Podstawa opieki na chorymi z demencja czy Alzheimerem, ale na chodzie, sa dobrze ustawione leki...bez tego nie ma szans na dluzszy pobyt.
Ja mialam teraz zmiane lekarza i lekow a efekt byl (I nadal jest) fatalny- pdp podupadla nie tylko psychicznie,ale I niestety fizycznie. 
2.Lekarz i szpitale tutaj niewiele uwagi poswiecaja demencyjnym pacjentom no chyba ze rodzinie bardzo zalezy, badz lecza prywatnie .
3.Tzw.Tagespflege czy inne formy dochodzacej pomocy to panstwo w panstwie i rodzina niejednokrotnie wymieka wobec ich niekompetencji,spoznialstwa czy lenistwa .Zero wplywu. 
4.Rodzina .Podstawa,abysmy mialy zapewniony choc minimalnie spokoj w pracy .Ze o komforcie nie wspomne .
Moja rodzina byla super,ale tylko do momentu jak pdp prawie padla po zmianie lekow.Oraz,kiedy zaczelam prosic o konkretne sprawy (kontrola pdp w szpitalu, kontrola lekarza i nowych lekow oraz...moje wolne I pomoc przy lezacej pdp) Nagle:" ach muss warten , es's unmoglich etc ..
5.O wszystko trzeba walczyc samemu tak naprawde i prosic,prosic,prosic jesli w/w rodzina jest "zajeta"...
6.No I agencja z tzw.koordynatorem ...Tego jeszcze nie rozgryzlam do konca do czego on sluzy tak konkretnie,procz wysluchiwania czy rezerwacji busa...
A podsumowujac- jest to bardzo specyficzna praca,w ktorej bez morza cierpliwosci 24/24 nie da sie na dluzsza mete wytrzymac ..Chyba nie dla mnie,bo wlasnie znow zjezdzam po miesiacu i jestem totalnie wypluta i wyzeta..Fizycznie i psychicznie .
Na koniec dodam,ze dla mnie oczywista oczywistoscia jest wolne minimum 1 popoludnie w tygodniu .Inaczej przeciez mozna oszalec !
Pozdrawiam wszystkich. ..
Piszcie co sadzicie o moim podejsciu i podsumowaniu...Mnostwo czytalam postow tutaj i na innych forach i jakos czarnej widze moj potentially wyjazd (tym bardziej ze nie moge dzwigac, wiec moge jechac tylko do pdp chodzacego)...
 
31 stycznia 2019 23:19 / 2 osobom podoba się ten post
Dobry wieczórDwa razy miałam do czynienia z Alzheimerem w pewnym odstępie czasowym i już się nie zdecyduje.Było ciężko i tak jak napisałaś ,,morze cierpliwości !!!Można  własną psychikę zedrzeć.To co piszą o tej chorobie to jedno a rzeczywistość też bywa różna .Każdy przypadek inny do każdego musiałam podchodzić inaczej ,sześć tygodni to już max jak dla mnie.
31 stycznia 2019 23:46 / 3 osobom podoba się ten post
No wlasnie. Masz racje,kazdy przyjade jest inny,plus do tego dochodzi charakter pdp..moja ma lekkiego Alzheimera,ale za to ciezki charakter. Jest mega uparta,czepialska w fazie wieczornej i nie rezygnuje caly czas z kontroli wszystkiego. Sporo pisalam o roli rodziny,bo u mnie niestety oni ja bardzo psuja I nie traktuja nigdy jako osoby chorej (a ma bodaj jakies schorzenie psychicznie tez)...Nakreca ja bezmyslnie I jada sobie. Ja juz jestem myslami w domu i moja pdp to wyczuwa..wiec daje popalic na koniec. Ale nic to,musze sie zresetowac,konczac film na cda. Jutro,hurrah,dom seniora,wiec cokolwiek odpoczne..Ale I tak uwazam,ze demencje mozna jakos ogarnac,ale zlosliwy charakter nigdy...
01 lutego 2019 06:33 / 2 osobom podoba się ten post
Sofik

No wlasnie. Masz racje,kazdy przyjade jest inny,plus do tego dochodzi charakter pdp..moja ma lekkiego Alzheimera,ale za to ciezki charakter. Jest mega uparta,czepialska w fazie wieczornej i nie rezygnuje caly czas z kontroli wszystkiego. Sporo pisalam o roli rodziny,bo u mnie niestety oni ja bardzo psuja I nie traktuja nigdy jako osoby chorej (a ma bodaj jakies schorzenie psychicznie tez)...Nakreca ja bezmyslnie I jada sobie. Ja juz jestem myslami w domu i moja pdp to wyczuwa..wiec daje popalic na koniec. Ale nic to,musze sie zresetowac,konczac film na cda. Jutro,hurrah,dom seniora,wiec cokolwiek odpoczne..Ale I tak uwazam,ze demencje mozna jakos ogarnac,ale zlosliwy charakter nigdy...

Ja bym Ci radziła spokojnie w domu wwypocząć. I nie brać przypadków z Alzcheimerem. Już lepsza jest demencja, albo osoby z trudnością w poruszaniu się. Albo osoby leżące - tam pomagają pflege w myciu.
01 lutego 2019 07:31 / 4 osobom podoba się ten post
Obudzilam sie I odpowiadam Ci..dzieki za rade,fakt Alzheimer to wyzwanie i niepewnosc do jego postaci.Oczywiscie nie do przezycia jest ten z agresja.Tylko,ze moja pdp ma bardziej lekka demencje I nie przeskadza mi to wcale...Wkurza mnie natomiast jej zwykle chamstwo,swiadome i celowe,oraz taka nieustanna wrodzona potrzeba kontrolowania. Ona nigdy po prostu w swym domu nie zaakceptuje ZADNEJ obcej osoby, jakakolwiek super mila by ona nie byla.No chyba jak bedzie calkiem leave,ale i tak nie okaze wdziecznosci czy minimum sympatie.Ta kobieta ma taki charakter,I jest to zdanie takze pan z Tagespflege czy moich poprzedniczek. Jesli moja praca,wysilek jezykowy(mowi po szwabsku!)I kultura jej nie odpowiadaja,ewidentnie to nie miejsce dla mnie.Jeszcze raz podkresle,ogarniam demencje czy nawet Alzheimera,ale wrodzonej zlosliwosci I bycia freak control bynajmniej. Tym bardziej,ze jej glowa swietnie pracuje,I rano I wieczorem...