Doświadczenie z Alzheimerem

28 sierpnia 2013 20:58
Wiesiula

Czy akurat o mnie, raczej o brak uwagi jej poświęconej.
Akceptuje mnie to fakt, ma pewne momenty kiedy jest miłą starszą panią.
Dla niej samej najtrudniejsze są te chwilę, kiedy sama mówi że musi kupić sobie nowy mózg bo jej jest do niczego.
Wtedy jest mi jej żal, ale choć normalnie zareagowałabym jakimś mocno ciepłym gestem tu nie jestem w stanie, tylko uśmiecham się.

Danusia dziękuję :) staram się

ja też tak mam i uważam, że w tym schorzeniu jest to właściwe postępowanie... taki instynkt samozachowawczy ... Uśmiech, a dotyk jeżeli już to tylko neutralny .... ))))
28 sierpnia 2013 20:58 / 1 osobie podoba się ten post
Wiesiula, ja mam dwa lata pracy z osoba z zaawansowana demencja, czytam Twoje posty i mi sporo wraca, sprobuj nabrac dystansu do jej choroby, bo to choroba nas / opiekunki wykancza,zazdrosc tez jest czesto elementem choroby, nie wolno dac sie zlapac w sidla, dieta jest wazna, ale jedzenie to czesto jedyna przyjemnosc, smak sie zmienia, sol cukier to trucizna ale... , chodzilam w ULm na spotania /trening dla pielegnujacych chorych z demencja/Alz, chorzy bywaja egoistyczni, i my im wcale nie pomagamy "ulegajac" we wszystkim
28 sierpnia 2013 21:14
Dorotee faktycznie wykańcza, Ja odreagowuje ostatnio mówiąc do siebie po polsku niekoniecznie kulturalnie, śpiewając sobie pod nosem....
Damie smaki zmieniają się wręcz codziennie, jedynym stałym elementem jest marmolada i lody :)
28 sierpnia 2013 21:15
Danusia - żadnego dotyku, tylko uśmiech i kiwanie głową potakujaco.
28 sierpnia 2013 21:17 / 1 osobie podoba się ten post
Wiesiula

Czy akurat o mnie, raczej o brak uwagi jej poświęconej.
Akceptuje mnie to fakt, ma pewne momenty kiedy jest miłą starszą panią.
Dla niej samej najtrudniejsze są te chwilę, kiedy sama mówi że musi kupić sobie nowy mózg bo jej jest do niczego.
Wtedy jest mi jej żal, ale choć normalnie zareagowałabym jakimś mocno ciepłym gestem tu nie jestem w stanie, tylko uśmiecham się.

Danusia dziękuję :) staram się

O widzisz moja ma to samo a przez tę jej złośliwość też nie potrafię jej przytulać. Uśmiechnę się lub pochwalę ale do czułości to mi daleko.
28 sierpnia 2013 21:17
cukier!!!
MI kolezanka z Pflegedienstu powiedziala, pomysl ,ze masz 20 u podopiecznych, w przypadku demencji jestem nawet zdania ,ze dzienny dom pobytu jest korzystniejszy, na noc do domu, troche ich to temperuje, a tak choroba postepuje , dolacza/ wzrasta agresja i co co uspokajacze i mamy roslinke
28 sierpnia 2013 21:20
Jak ktos maa demencje , to nie jest zlosliwy ani wredny, a dotyk, ja tanczylam np, przytulic tez potrafilam, uspokaja kontakt
28 sierpnia 2013 21:21
Mała moja dama też tak się zachowywała poprzedniej dziewczynie, a wiem to od córki - mi na szczęście takich numerów nie wyciela a inne już tak ....
28 sierpnia 2013 22:16 / 1 osobie podoba się ten post
dorotee

Jak ktos maa demencje , to nie jest zlosliwy ani wredny, a dotyk, ja tanczylam np, przytulic tez potrafilam, uspokaja kontakt

Jak jest sie 24 h sam na sam przez 4 mce z pacjętem demencyjnym to dotyk jest tak niebezpieczny jak mało co .... A nie ma jak odejść, ani gdzie odejść ... Jedyna szansa to dystans ... Na szczęście to tak jest...hamulec w tobie....)))))
28 sierpnia 2013 22:17 / 2 osobom podoba się ten post
dorotee

cukier!!!
MI kolezanka z Pflegedienstu powiedziala, pomysl ,ze masz 20 u podopiecznych, w przypadku demencji jestem nawet zdania ,ze dzienny dom pobytu jest korzystniejszy, na noc do domu, troche ich to temperuje, a tak choroba postepuje , dolacza/ wzrasta agresja i co co uspokajacze i mamy roslinke

Nie jestem przekonana, czy taki dzienny pobyt i powrot na noc - to jest dobry pomysl. Demencyjni i ludzie z AL czuja sie bezpiecznie u siebie i sa zwykle w swoim wlasnym otoczeniu spokojniejsi. Takie codzienne wedrowki rozdrazniaja podopiecznych, mialam pania, ktora byla dwa razy w tygodniu w TGHeim, wracala zdenerwowana, zmeczona i zwykle "mokra", co w domu jej sie nie zdazalo. To takie moje obserwacje.
 
A kontakt, przytulenie - uwazam, ze trzeba wyczuc pacjenta. W przypadkach moich podopiecznych byl to sposob na uspokojenie, nie bylo jakiegos dalszego wlazenia na glowe. Teraz Monika od czasu do czasu szuka takiego kontaktu, jak ma lepszy dzien, czasami udajemy, ze tanczymy.
29 sierpnia 2013 08:25 / 5 osobom podoba się ten post
emilia

Nie jestem przekonana, czy taki dzienny pobyt i powrot na noc - to jest dobry pomysl. Demencyjni i ludzie z AL czuja sie bezpiecznie u siebie i sa zwykle w swoim wlasnym otoczeniu spokojniejsi. Takie codzienne wedrowki rozdrazniaja podopiecznych, mialam pania, ktora byla dwa razy w tygodniu w TGHeim, wracala zdenerwowana, zmeczona i zwykle "mokra", co w domu jej sie nie zdazalo. To takie moje obserwacje.
 
A kontakt, przytulenie - uwazam, ze trzeba wyczuc pacjenta. W przypadkach moich podopiecznych byl to sposob na uspokojenie, nie bylo jakiegos dalszego wlazenia na glowe. Teraz Monika od czasu do czasu szuka takiego kontaktu, jak ma lepszy dzien, czasami udajemy, ze tanczymy.

Wlasnie , metody postepowania zaleza od podopiecznego, pierwsza podopieczna odzywala wsrod ludzi, chodzilysmy na tance, troche razem, ale tez zzostawialam ja sama.Druga sie bala ludzi, wiec nawet zakupy odpadaly, przychodzil pies do nas, i tez taniec , ale w bezpiecznym zaciszu domowym.
Na tym treningu szczegolny nacisk ladono, by chorego zbyt nie przywiazac do siebie , co w naszym przypadku jest bardzo wazne, miesiac dwa i zmiana, a choremu zawala sie jego swiat.
Milego dnia
29 sierpnia 2013 14:36 / 7 osobom podoba się ten post
Wiesiula

Mi też się nie podoba, że często sięga po sól - dlatego też opróżniłam solniczkę i podaje ją pustą...
Drugi punkt to śniadanie i marmolady na kromce chleba na 0,5 cm - słoiczek chwilami jest na 2 góra 3 śniadania.
Jednakże na wszystko jest odpowiedź: lubi słodkie....
Cóż robić....

Pozwólcie, że też podzielę się  swoją wiedzą w tym zakresie J
W ogóle starsi ludzie mają przytępiony smak, a  najmocniej występuje to w przypadku AL lub demencji. Kto z nas chciałby jeść coś „o smaku trawy”? –stąd to przesadne słodzenie, solenie, czy lanie octu bez umiaru. Dla nich smak (żeby w ogóle coś odczuli) musi być bardzo wyrazisty!
 
Swego czasu przez prawie 3 lata miałam wyłącznie pacjentów mocno dementywnych lub z Alzheimerem.
Moja pierwsza podopieczna oprócz demencji miała głęboką depresję i próby samobójcze po tym, jak prawie całkowicie straciła wzrok, a była to pani która żyła kulturą i sztuką –sama malowała przepiękne obrazy.  Jak przyjechałam zastałam potwornie wychudzoną, prawie niewidomą babcię, ale chodzącą samodzielnie również po schodach. Babcia nie dała się myć, ubierać, nie chciała jeść ani pić, często nawet wstać z łóżka, o wyjściu na zewnątrz domu nie było nawet mowy. Jeśli nawet udało się ją namówić na jakiekolwiek jedzenie czy picie, była to kromka chleba tostowego (niepodpiekanego) z masłem i ogromną ilością dżemu, tiramisu  –ale tylko jeden rodzaj: z mocno wyczuwalnym alkoholem (chyba z Edeki), parę  łyków supersłodkiego soku  czy lepkiej od cukru kawy z mlekiem (o wodzie, zupach, herbaktach czy innych napojach nie było mowy ….w tajemnicy wylewała do kwiatków, umywalki, ubikacji, albo po prostu na dywan).
Jakież było moje zdziwienie, gdy raz wyprzątnęła talerz do czysta, po czym pogładziła mnie po ręku i pocałowała w dłoń z podziękowaniem za pyszne jedzenie J -jutro mam to samo przygotować!
A wiecie co to było?  Śledzie  w śmietanie  (te gotowe z Edeki), kartofle gotowane  na parze z masełkiem i buraczki ze słoika. Po prostu mąż podopiecznej miał zrobić zakupy –nie zrobił …i musiałam coś zaimprowizować. Byłam przekonana, że babcia nie tknie jedzenia (jej mąż również!).
 
Podobna reakcja była przy zupie ogórkowej (chociaż babcia nigdy nie jadała zup, nawet wcześniej gdy była zdrowa).
Przy pierwszej wizycie lekarki (neurolog) poruszyłam tą sprawę. Pani doktor potwierdziła to, co wcześniej napisałam: ludzie z demencją i AL  najczęściej mają bardzo mocno zaburzony/przytępiony zmysł smaku (tym też steruje mózg), a moja „supersłodka babcia” zjadła chętnie śledzie i buraczki z octu, bo miały mocny, wyraźny smak i wszystko było mięciutkie (drobno pokroiłam), wyglądało też ładnie/kolorowo na talerzu, co pobudziło jej zmysł estetyczny.
 
Potem śledzie  i ogórkowa gościły na naszym stole przynajmniej 1 raz w tygodniu. Gotowałam też inne potrawy o wyraźnym smaku, niektóre babcia jadła, niektóre nie …..tu wchodzą też w grę preferencje  smakowe i przyzwyczajenia –np. nigdy nie lubiła kiszonej kapusty.
W każdym razie udało mi się ją trochę „odżywić” . Z napojami było gorzej, syn (lekarz) 2x podłączał ją do kroplówki (nawodnienie).
 
Ostatnio miałam 2 podopiecznych z ciężką niewydolnością nerek (1 był dializowany), sól mocno ograniczona, płyny też…..i co z tego, jak i 1 i drugi dziadek stawiał sobie buteleczkę Maggi przed talerzem i wszystko tym polewał (duża zawartość soli)!!!
 
Częściowo udało mi się to wykluczyć trickiem: do wszystkich potraw dodawałam sporo świeżego, zmiażdżonego czosnku. Gotowany/duszony czosnek traci swój charakterystyczny smak/zapach, pozostaje tylko słony smak. 
29 sierpnia 2013 16:00 / 1 osobie podoba się ten post
Mija bardzo dziękuję za Twój post, teraz trochę lepiej rozumiem.

smaki, które damie pasują także muszą być wyraźne, dlatego sałatę zawsze robię z dodatkiem cebuli, pomidora lub ogórka z sosem knorra lub własnym ala winegre. Kiszona zasmażana z cebulą kapusta to jest to. Z mięs woli drób, bo łatwiej go pogryźć.
Zauważyłam też, że kiedy z pośniadaniowej drzemki budzi ją zapach obiadu to jest zadowolona.
Ostatnio na śniadanie schodzi koło 10:15 - 10.30 i zanim skończy jeść jest już 11. A obiad najpóźniej musi mieć na talerzu koło 12:30 - 13:00. Kiedy próbowałam podać go trochę później było niefajnie.
29 sierpnia 2013 16:03 / 1 osobie podoba się ten post
Staly rytm dnia sie klania, utarty schemat zapewnia bezpieczenstwo
29 sierpnia 2013 16:04
Dokładnie, wszystko pod zegarek ;)