Powitajki przy kawie 65

06 maja 2021 08:36 / 6 osobom podoba się ten post
Dziendoberek , milego dzionka , ruszam do pracy bo duzo tego dzisiaj 
06 maja 2021 10:35 / 4 osobom podoba się ten post
Mycha

Dzień dobry :hejka1: Fryzjer załatwiony, teraz kudełki moga sobie rosnąć. Ochłodziło się ale większość chyba też tak ma. Jeszcze parę dni i będzie cieplutko. Damy radę 

No zawiewa -nieswojsko mówiąc Ale przecież nikt się nie zagrzebie z tego powodu w żużlu czy innym piachu jak ten od Tamagotchi . A zresztą, jakby co to będę pukać do Ciebie przez szkło   W weekend już ma być cieplutko. Nic nam nie będzie.
Mam prośbę malusiuniusiusią do Ciebie i Malgi, abyście może się podzieliły choć jednym przepisem tych waszych naleweczek. Bardzo prosiem 
A ja chłonę  własny dom cały czas. Rozkoszuję się krzątaniem po domu i zwykłymi sprawami. Już ogórkowa się gotuje, zrobię jeszcze placki ziemniaczane, które zanim mój wróci wrzucę na krótko na piekarnikowy opiekacz, aby były chrupiące. W miedzyczasie wizyta z kotką u weta -ściągnięcie szwów.
 
Spokojnego dnia wszystkim-Maluda-szczęśliwej podróży.
06 maja 2021 10:39 / 4 osobom podoba się ten post
Malgi

:super::hihi:

Żarty, żartami, ale mi też jakieś tam prorocze sny się przytrafiały. Może 2-3 razy. Za to koleżanka gra w totka i jak ma coś wygrać ( zdarzały jej się ładne sumki) -to zawsze jej podświadomośc podpowiadała wcześniej.
06 maja 2021 13:20 / 6 osobom podoba się ten post
tina 100%

No zawiewa -nieswojsko mówiąc:-) Ale przecież nikt się nie zagrzebie z tego powodu w żużlu czy innym piachu jak ten od Tamagotchi . A zresztą, jakby co to będę pukać do Ciebie przez szkło :dwa piwa: :lol3: W weekend już ma być cieplutko. Nic nam nie będzie.
Mam prośbę malusiuniusiusią do Ciebie i Malgi, abyście może się podzieliły choć jednym przepisem tych waszych naleweczek. Bardzo prosiem :-)
A ja chłonę  własny dom cały czas. Rozkoszuję się krzątaniem po domu i zwykłymi sprawami. Już ogórkowa się gotuje, zrobię jeszcze placki ziemniaczane, które zanim mój wróci wrzucę na krótko na piekarnikowy opiekacz, aby były chrupiące. W miedzyczasie wizyta z kotką u weta -ściągnięcie szwów.
 
Spokojnego dnia wszystkim-Maluda-szczęśliwej podróży.

Tinóś koffana. Moje nalewki to "arcydzieła" niepowtarzalne...
Najpierw owoce zebrane z ogródka (maliny, jeżyny, poziomki, czarna porzeczka, pigwowiec japoński, żurawina z dzikich bagien) "opalają się" na słoneczku na kuchennym parapecie. Oczywiście każdy owocek w osobnym słoju. Najczęściej do 3-litrowego słoja wchodzi około 1-1,5 kg cukru. Owocki muszą być całkowicie zakryte cukrem. I taki słoik stoi sobie co najmniej 3 miesiące (nie otwierany, bo inaczej trzeba będzie wino zrobić - zdarzyło się tak jak mój małż chciał dosypać owoców, bo tak sobie "siadły"). Potem jak mam czas i oczywiście wysokoprocentowy alkohol - zlewam przez gęste sitko soczek i mieszam z alkoholem. Najczęściej wychodzi na 2 litry soku - pół litra spirytusu + pół litra wódki (40%). I mieszam i próbuję "na świeżo" naparstek. Jak jest zbyt mało słodka to dolewam syropu cukrowego. Co roku robię "na oko" i "na język" i jeszcze się mi nie zdarzyło, by komuś nie smakowało.
Chętnie bym Cię poczęstowała tym rarytaskiem, ale chyba za daleko mieszkasz ode mnie?
06 maja 2021 13:34 / 7 osobom podoba się ten post
witam wszystkich zycze milego popoludnia i mało pracy
06 maja 2021 14:54 / 3 osobom podoba się ten post
tina 100%

No zawiewa -nieswojsko mówiąc:-) Ale przecież nikt się nie zagrzebie z tego powodu w żużlu czy innym piachu jak ten od Tamagotchi . A zresztą, jakby co to będę pukać do Ciebie przez szkło :dwa piwa: :lol3: W weekend już ma być cieplutko. Nic nam nie będzie.
Mam prośbę malusiuniusiusią do Ciebie i Malgi, abyście może się podzieliły choć jednym przepisem tych waszych naleweczek. Bardzo prosiem :-)
A ja chłonę  własny dom cały czas. Rozkoszuję się krzątaniem po domu i zwykłymi sprawami. Już ogórkowa się gotuje, zrobię jeszcze placki ziemniaczane, które zanim mój wróci wrzucę na krótko na piekarnikowy opiekacz, aby były chrupiące. W miedzyczasie wizyta z kotką u weta -ściągnięcie szwów.
 
Spokojnego dnia wszystkim-Maluda-szczęśliwej podróży.

Tinóś ja, podobnie jak Malgi, robię "na oko". Może trochę szybciej zalewam. Wszystko zależy jakie owoce i ile soku puszczą, bo np. jeżyny potrafią duużo soku puścić i zalanie ich tylko wódką jest bezsensem, tak samo maliny. Zasypuję świeże, suche owoce cukrem i odstawiam w ciepłe miejsce. Jak tylko zaczną puszczać sok zalewam wódką. Trzeba pilnować bo ja mam słoik zabezpieczony gazą i jak się nie uważa, to jak Malgi pisała, może wyjść raczej wino, czyli skwaśnieje. Tak ze 3 dni styknie i nie w pełnym słońcu. Jeżeli soku jest dużo dodaję trochę spirytusu. Jak Malgi - tworzę nalewkę "na języczek". Hlup do dzioba i wychodzą braki. Taki nalew odstawiam w spokojne, raczej ciemne miejsce i niech se tam stoi 3,5 albo 6 miesięcy. Czasami potrząsnę przy próbowaniu  Potem zlewan a np. maliny odcedzone a nasiąkniete alkoholem, w słoiczku stoją sobie w lodówce i często dodaję do herbatki jesiennej. Twarde owoce jak tarnina, jarzębina ( muszą być przemrożone ) stoją o wiele dłużej za nim je zleje. Do orzechówki dodaję przyprawy korzenne i ona też sobie dłużej postoi. Tinóś, zrób sobie jakąś a wciągnie cie ta zabawa. Teraz są tanie cytryny to można cytrynówkę machnąć. Dodatki takie jakie każdy lubi bo każda nalewka to "indywidualnośc"  jeżeli się robi "na oko". Do niektórych przyprawy dodaję po zlaniu a do orzechówki na początku. 
Co jeszcze chcesz wiedzieć ??
06 maja 2021 14:55 / 7 osobom podoba się ten post
Dzien dobry wszystkim, słoneczko się pokazało ale chłodny wiaterek nie odpuszcza  Miłego dnia wam życzę.
06 maja 2021 15:35 / 5 osobom podoba się ten post
Malgi

Tinóś koffana. Moje nalewki to "arcydzieła" niepowtarzalne...:dwa piwa:
Najpierw owoce zebrane z ogródka (maliny, jeżyny, poziomki, czarna porzeczka, pigwowiec japoński, żurawina z dzikich bagien) "opalają się" na słoneczku na kuchennym parapecie. Oczywiście każdy owocek w osobnym słoju. Najczęściej do 3-litrowego słoja wchodzi około 1-1,5 kg cukru. Owocki muszą być całkowicie zakryte cukrem. I taki słoik stoi sobie co najmniej 3 miesiące (nie otwierany, bo inaczej trzeba będzie wino zrobić - zdarzyło się tak jak mój małż chciał dosypać owoców, bo tak sobie "siadły"). Potem jak mam czas i oczywiście wysokoprocentowy alkohol - zlewam przez gęste sitko soczek i mieszam z alkoholem. Najczęściej wychodzi na 2 litry soku - pół litra spirytusu + pół litra wódki (40%). I mieszam i próbuję "na świeżo" naparstek. Jak jest zbyt mało słodka to dolewam syropu cukrowego. Co roku robię "na oko" i "na język" i jeszcze się mi nie zdarzyło, by komuś nie smakowało.
Chętnie bym Cię poczęstowała tym rarytaskiem:zupa:, ale chyba za daleko mieszkasz ode mnie?

A powiem ci, że nie wiedziałam o tym, że zamknięte i "nie tykane" słoiki mogą dłużej postać. Wypróbuję a i owszem  Chociaż dla mnie to wychodziłoby na to samo czy wódka wyciągnie czy samo wyjdzie 
06 maja 2021 20:36 / 3 osobom podoba się ten post
To ja wstawię prosty przepis na "Nalewkę farmaceutów"
1 litr mleka
1 kg cytryn
1 kg cukru
1 litr spirytusu
Z jednej cytryny cienko skórkę obrać- bez tego białego.  Wszystkie cytryny obrane pokroić w kawałki i wrzucić do słoja, dodać tę skórkę. Dodać resztę składników. Potrzymać tak miesiąc, potrząsając od czasu do czasu, żeby się cukier rozpuścił. Taki serek się zrobi. Potem przez sitko przetrzeć (chodzi o wyciśnięcie cytryn). I przefiltrować. Sposoby są różne. Ja lejek wykładam takim mocniejszym ręcznikiem papierowym, wstawiam do butelki i czekam Lejki przeważnie mam na dwóch butelkach, i ze 3- 4 razy dziennie dolewam to, co skapie. Lejek i butelkę okręcam folią spożywczą, żeby procenty nie uciekały. Trwa to ze 3 dni, bo rzeczywiście kapie po kropelce (pierwsze pięć minut, zanim się ręcznik "zatka" jeszcze mętne leci, to przelewam to jeszcze raz). Ta nalewka jest lekko żółta, klarowna, smaczna. I jedna z nielicznych, która się z bimbrem harmonizuje. To jak  mam, to ją z "księżycówki" robię.
06 maja 2021 20:56 / 4 osobom podoba się ten post
Mycha

A powiem ci, że nie wiedziałam o tym, że zamknięte i "nie tykane" słoiki mogą dłużej postać. Wypróbuję a i owszem :buziaki2: Chociaż dla mnie to wychodziłoby na to samo czy wódka wyciągnie czy samo wyjdzie :wino:

A ja wódką zalewam tylko wisienki - potem można się delektować takowymi i po zjedzeniu porcyjki nawet kosztować żadnego alkoholu nie trzeba, a w głowie szumi równo. Resztę odciśniętych z soku owoców wykorzystuję do dżemów, wina lub ciasta.
Kiedyś "popełniłam" nalewkę pomarańczową na naszpikowanej goździkami całej pomarańczy - wyszła przepyszna
06 maja 2021 21:05 / 4 osobom podoba się ten post
Werska

To ja wstawię prosty przepis na "Nalewkę farmaceutów"
1 litr mleka
1 kg cytryn
1 kg cukru
1 litr spirytusu
Z jednej cytryny cienko skórkę obrać- bez tego białego.  Wszystkie cytryny obrane pokroić w kawałki i wrzucić do słoja, dodać tę skórkę. Dodać resztę składników. Potrzymać tak miesiąc, potrząsając od czasu do czasu, żeby się cukier rozpuścił. Taki serek się zrobi. Potem przez sitko przetrzeć (chodzi o wyciśnięcie cytryn). I przefiltrować. Sposoby są różne. Ja lejek wykładam takim mocniejszym ręcznikiem papierowym, wstawiam do butelki i czekam:-) Lejki przeważnie mam na dwóch butelkach, i ze 3- 4 razy dziennie dolewam to, co skapie. Lejek i butelkę okręcam folią spożywczą, żeby procenty nie uciekały. Trwa to ze 3 dni, bo rzeczywiście kapie po kropelce (pierwsze pięć minut, zanim się ręcznik "zatka" jeszcze mętne leci, to przelewam to jeszcze raz). Ta nalewka jest lekko żółta, klarowna, smaczna. I jedna z nielicznych, która się z bimbrem harmonizuje. To jak  mam, to ją z "księżycówki" robię.

Ja normalnie "księżycówki" nie dam rady przełknąć, ani żadnych whiskaczy czy brendziaków - zapach mnie odrzuca, ale raz poczętowano mnie "Shrekiem" w drinku z sokiem jabłowo-miętowym i nawet mi smakowało. Jechaliśmy na przysięgę mojego syna i mój zięć takie "cudo" zapodał. Potem okazało się, że ten "Shrek" jest właśnie z bimberku. To są miętówki - landryny zalane bimbrem i wstrząsane, aż się całkowicie rozpuszczą.
06 maja 2021 21:31 / 2 osobom podoba się ten post
Dzięki dziewczyny. Co do robienia naleweczek to jak widzę potrzebna jest pasja i aptekarska skrupulatność. Podziwiam, bo i te słoje i buteleczki muszą się wizualnie świetnie prezentowac i są ozdobą kuchni czy piwniczki. Też tak chcę. Muszę poszukać nadajacego się do takich celów szkła, może gdzieś kupię. Kiedyś nalewki mało mnie interesowały dopóki nie spróbowałam dziadkowej pigwówki i jakby szatan we mnie wstąpił  Oprócz cytryn to i można inne owoce dostać, ale najlepsze są  sezonowe. Moja pierwsza nalewka "Kasztanka"  za ok 3 mce powinna sie nadawac do spożycia. Jeśli ktoś jadł kiedyś kasztany jadalne , to jest ich smak wyraźny, podkręcony jabłkami i wanillia do tego to dobry dodatek. Dodaje takiej słodkiej "puchatości" . Zalewałam syropem cukrowym i spirytem, bo soku tak jak owoce nie puszczają. Jabłka dodałam jakos po kilku tygodniach. Truskawki bedą niedługo, jakies borówki amerykanskie można cały czas dostać. Spróbuję z tego może? I cytrynówkę nastawię. Wasze rady już skopiowane i zapisane.
Malgi-mamy to siebie w Polsce tak ze 300 km mniej-więcej . Piękne tam okolice macie. Na początku pandemii jechałam autem do Szwajcarii i zabierałam koleżankę z tamtych stron. 
 
06 maja 2021 21:33 / 2 osobom podoba się ten post
Malgi

Ja normalnie "księżycówki" nie dam rady przełknąć, ani żadnych whiskaczy czy brendziaków - zapach mnie odrzuca, ale raz poczętowano mnie "Shrekiem" w drinku z sokiem jabłowo-miętowym i nawet mi smakowało. Jechaliśmy na przysięgę mojego syna i mój zięć takie "cudo" zapodał. Potem okazało się, że ten "Shrek" jest właśnie z bimberku. To są miętówki - landryny zalane bimbrem i wstrząsane, aż się całkowicie rozpuszczą.:szampan3:

Zależy jakie. Z brendziaków Kirschwasser-subtelny smak i nie ma odoru własnie . 
Z whiskaczy lubię Jacka Danielsa - i wersja likierowa-Honey-pyszna .
07 maja 2021 05:15 / 5 osobom podoba się ten post
Witam w piątek - weekendu początek.
Kruszynka chyba zasnęła w busie, bo nic nie informuje
Miłego dnia i całego weekendu
07 maja 2021 05:21 / 4 osobom podoba się ten post
tina 100%

Dzięki dziewczyny. Co do robienia naleweczek to jak widzę potrzebna jest pasja i aptekarska skrupulatność. Podziwiam, bo i te słoje i buteleczki muszą się wizualnie świetnie prezentowac i są ozdobą kuchni czy piwniczki. Też tak chcę. Muszę poszukać nadajacego się do takich celów szkła, może gdzieś kupię. Kiedyś nalewki mało mnie interesowały dopóki nie spróbowałam dziadkowej pigwówki i jakby szatan we mnie wstąpił :lol2: Oprócz cytryn to i można inne owoce dostać, ale najlepsze są  sezonowe. Moja pierwsza nalewka "Kasztanka" :lol2: za ok 3 mce powinna sie nadawac do spożycia. Jeśli ktoś jadł kiedyś kasztany jadalne , to jest ich smak wyraźny, podkręcony jabłkami i wanillia do tego to dobry dodatek. Dodaje takiej słodkiej "puchatości" . Zalewałam syropem cukrowym i spirytem, bo soku tak jak owoce nie puszczają. Jabłka dodałam jakos po kilku tygodniach. Truskawki bedą niedługo, jakies borówki amerykanskie można cały czas dostać. Spróbuję z tego może? I cytrynówkę nastawię. Wasze rady już skopiowane i zapisane.
Malgi-mamy to siebie w Polsce tak ze 300 km mniej-więcej . Piękne tam okolice macie. Na początku pandemii jechałam autem do Szwajcarii i zabierałam koleżankę z tamtych stron. 
 

Wiem, że mieszkam w pięknych okolicach.
Zapraszam zatem w moje strony, popróbujesz moich nalewek, a i innych atrakcji jest niemało.
A Ty w Polsce w jakim rejonie urzędujesz?