Język niemiecki - od czego zacząć?

21 lutego 2013 23:16
Nie działa ta stronka..nawet wklejenie linku nie pomogło..:/

Ale podoba mi się bardzo temat wpisów..Sama mam sporo dylematów z odmianą czasowników...:) Pozdrawia serdecznie:)
21 lutego 2013 23:49
Nie zgodzę się, znalazłam tłumaczenie w słowniku internetowym niemiecko-polskim (jako idiom, w dodatku wyskakiwał w podstawowym tłumaczeniu przy szukaniu Treue ), także bez problemu w niemiecko-angielskim. Także tego, internetowe nie są aż takie złe :)
22 lutego 2013 00:13
Ja zgrałam "Blondynkę na językach" na komórkę i słucham jak idę do miasta, albo robię coś w domu. Nikomu nie przeszkadzam, a powtarzam tylko wtedy kiedy jestem sama. Samo wielokrotne odtwarzanie już wiele daje. Przynajmniej, tak jak w moim przypadku, kiedy całkiem "zielona" byłam z niemieckiego..no może poza tym, że mieszkam na Górnym Śląsku gdzie wtrąca się niekiedy słówka niemieckie w języku potocznym.:) Teraz trafiłam na "Samouczek języka niemieckiego - Mein Buch - mein Lehrer" i już wiem, że dzięki tej książce nareszcie gramatyka zacznie mi wchodzić do głowy..Tylko chciałabym jak najszybciej wyjechać i niewiem czy zdąże..Zabiorę ze sobą to pewne.

Myślę, że to fajny temat..warto może jakieś przykłady wymienić..Ja zacznę..:))

Jak powiedzieć po niemiecku:

1. "Proszę posprzątać ze stołu", translator przetłumaczył to: "Bitte reinigen den Tisch", a znalazłam też wyrażenie "posprzątać ze stołu" przetłumaczone - "abraumen den Tisch" z umlautem na drugim "a"..

2. Co Panią boli? - "Was tut Ihnen weh?", a można też tak? "Was schmertzen Sie?"

Razem może łatwiej coś wydedukować..:)

Pozdrawiam wszystkich męczących "niemca"..:))

Dziś już za późno, ale jutro tu zajrzę:)



22 lutego 2013 00:46
Zaznaczam, że sobie GDYBAM bo zielona jak diabli jestem :)
Odnośnie stołu to drugie wyrażenie tez znalazłam jako wyrażenie i nie komentuję. Za to patrząc po słownikach mam wrażenie, że "reinigen" odnosi się bardziej do sprzątania takiego, nie wiem jak ująć, ścierkowego :) Jeśli chodzi o sprzątnięcie ze stołu w sensie zabrać swój talerz to chyba bym wybrała abdecken...
Odnośnie boleści to chyba może być tak i tak, w słowniku (nie translatorze) znalazłam podobnie, choć drugie w trochę innej formie:
1. was tut dir weh?
2. wo hast du Schmerzen
Przy okazji wyskoczyło i wydaje się ciekawym wyrażeniem:
tu cię boli! (potocznie) ---- das ist dein wunder Punkt !

22 lutego 2013 08:37
moje doświadczenie pokazuje, aby uczyć się przede wszystkim jak najwięcej czasowników, bo gdy chodzi o zrozumienie, to one odgrywają kluczową rolę. Wielokrotnie doświadczałam tego, że znałam w zdaniu większość wyrazów oprócz czasownika i nie zrozumiałam wypowiedzi.Ciekawe, że po roku samodzielnej nauki, niemiecki nie wydaje mi się skomplikowany, jednak wcześniej wcale tak nie było.

Co do pytania, dlaczego nauczyciele nie potrafią uczyć w szkole języków, to myślę, że nie mają dobrej metody. Mamy tu na forum koleżankę, która nauczyła się niemieckiego od zera do poziomu B2 (wyższy średnio-zaawansowany) mniej więcej po 10 miesiącach własnej pracy i korzystania z kursu internetowego.
22 lutego 2013 09:42
Dzięki romana za radę :)



Co do nauczania w szkole to ja mam następujące uwagi:

1. Klasa wobec języków obcych jest sztucznie tworzoną grupą, im dalszy etap edukacji (gimnazjum,liceum, studia) tym bardziej to widać. Są osoby,które się nudzą, które się uczą i które świecą oczami bo są tak w tyle, że trudno im się skupić na obecnym materiale (bo ze słownictwa rozumieją10% zamiast 60%, ico z tego że ten dział dotyczy przyimków jakiś tam skoro on nie zna podstaw gramatyki). Jak być w tej sytuacji zmotywowanym?

2. To co napisała romana. Języki w szkołach są nastawione na pisanie/gramatykę. Nawet jeśli w podręczniku są jakieś słuchanki bądźmy szczerzy...głównie piszemy sprawdziany, kartkówki z pierdołek gdzie ocenie nie podlega dogadanie się a choćby użycie der, die, das...Trudno oczekiwać od nastolatka, żeby myślał głównie o dogadaniu się(w tym powtarzał słownictwo z poprzednich lekcji bo nie wystarczy raz się spotkać ze słówkiem) a nie kuł, żeby zaliczyć (słówka z obecnego działu, wykuj-zapomnij). Najlepiej wypada tu angielski ale bądźmy szczerzy...w dużej mierze to efekt tego, że młodzi chcą czy nie chcą z tym językiem się spotykają na każdym kroku w internecie,grach komputerowych, modnych serialach, filmach (często wypada im oglądać z napisami lub nawet oryginale).

22 lutego 2013 10:42
Hatro: podpisuje sie pod Twoimi uwagami. Istnie nieszczescie - mam to na codzien - III klasa gimnazjum. Zreszta pamietam tez swoje lata w liceum - tez byla tylko gramatyka, sprawdziany - istnie obrzydzanie nauki jezyka. Moja corka ma z niemieckiego 5, ale jak tu przyjezdza - boi sie cokolwiek powiedziec, bo w szkole nie ma zadnych rozmow, tylko wkuwanie. Ona najpierw musi ulozyc sobie w glowie poprawne zdanie, a tak sie nie da. Ja nie mowie gramatycznie, ale nie mam zadnych klopotow z dogadaniem sie, z zalatwianiem roznych spraw, tyle, ze zawsze mialam takie "cus", ze ja od razu mysle po niemiecku, nie ukladam polskiego zdania i nie usiluje tlumaczyc. Brakuje mi slow, ale jakos zastepuje innymi i zdaje sobie sprawe, ze jest coraz lepiej. Moj niemiecki prawdopodobnie nigdy nie bedzie "super poprawny", ale zyciowy.

Angielski w szkolach - totalna katastrofa - corka nauczyla sie jezyka z internetu - wlasnie tak, jak piszesz, tlumaczyla teksty piosenek, a teraz jako jedyna z tego gimnazjum bedzie pisac test rozszerzony z jezyka.

Druga sprawa - mlodziez nie czuje, nie widzi koniecznosci nauki jezykow obcych, a pozniej jest placz i zgrzytanie zebami, jak trzeba wyjechac ...
22 lutego 2013 11:40
Emilia, otóż to. Na przykładzie angielskiego...w gimnazjum miałam właśnie taki mocno piśmienny, byłam jedną z lepszych. W liceum dostałam kubeł zimnej wody, większość uczniów w mojej grupie świetnie mówiła, była na bardzo wysokim poziomie (szkoły językowe). Było teoretycznie super, dużo mówienia,ale...nauczycielka olała mnie i 2 inne osoby, które odstawały poziomem. Po prostu jakby nas nie było. Nie pytała nas o nic, nie zachęcała do mówienia. Ograniczałam naukę właśnie do wkuwania na sprawdziany, bardzo źle się czułam na lekcjach.

Na studiach trafiłam na 2 fajnych wykładowców. Pierwsza babka chciała ale grupa była do niczego. W końcu stanęło na tym, że skoro dorośli ludzie nie chcą to ona ich na siłę uszczęśliwiać nie będzie i zeszliśmy do trybu, gramatykujemy, piszemy...Ostatni rok z językiem miałam już fajną grupę. Prawie całe zajęcia przegadywaliśmy i nie było zmiłuj, mówił każdy tak jak umiał. Babeczka interweniowała tylko w przypadku poważniejszych błędów jak na poziom danej osoby, bardzo indywidualne podejście. Ale przede wszystkim: mówiliśmy. I cały czas nam powtarzała, że grunt to się dogadać. Może nasz akcent do poprawy, może błędy robimy ale możemy mówić, bo się dogadamy i to chodzi! A z czasem będzie lepiej :)

Kolokwia robić musiała, ale też miała patent. Np. część ze słownictwa to po prostu lista słówek z danego działu, które trzeba było...tłumaczyćopisowo po angielsku, czyli ruszyć mózgownicą i sięgać tak naprawdę po cały zasób słów jaki mamy. Najfajniejsze było to, że błędy poprawiała ale oceniała przekaz właśnie.Aż chciało się uczyć, szkoda że tylko jeden rok tak wyglądał...
22 lutego 2013 12:27
Jako germanistka i była nauczycielka (uczyłam niemieckiego w gimnazjum) wypadałoby, abym się wypowiedziała w tej kwestii.

Hatro masz rację w obu punktach.

Myślę, że nie chodzi o to, że nauczyciele nie mają odpowiedniej metody. Każdy nauczyciel jest inny i inaczej uczy. Są lepsi i gorsi. Duży wpływ na tok nauczania ma również grupa (piszę to z doświadczenia). W szkole miałam grupy dziewcząt i od czasu do czasu szłam na zastępstwo do chłopców. Grupy były bardzo zróżnicowane. W jednej miałam ok 16 dziewczyn, w tym z obniżonymi wymaganiami było 7 osób, ok 4 osoby bardzo dobre, reszta przychodziła, bo musiała. CZasami ręce mi opadały i zniechęcenie mnie ogarniało, bo lekcję musisz tak zaplanować, aby zarówno osoby słabe jaki i dobre się czegoś nauczyły. Szczerze powiedziawszy nie wiem, czy jest to możliwe... miałąm na poczatku ogromny zapał. Dla nich nowością było, że ja chce rozmawiać! Poprzednia nauczycielka robiła gramatyke i tłumaczenie tekstów. Na dzień dobry na pierwszej lekcji każdemu po kolei zadawałam proste pytania, aby zobaczyć co w ogole potrafią. Załamałam się... jeśli podstaw w języku nie opanujesz to leżysz (mówię tu teraz o nauczeniu się języka również na poziomie gramatkyki, a nie tylko kali jesc, kali pić). JEdna grupa była bardzo silna. Udawało mi się zawsze zrealizować cały temat i często zostawało trochę czasu na wygłupy. Maiałm na zastępstwie grupę chłopców, gdzie lekcji nie dało się przeprowadzić... ani prośbą, ani groźbą nic nie wskórałam... próbowałam też sposobu na wyśmianie sprawy bądź docika. Czasami się udawało, ale nie zawsze... to był dla mnie zawsze ogromny stres.

Emilia Jeśli chodzi o komunikację w obcym kraju to jest normalne, że osoba która uczyła się danego języka ma tzw. blokade językową przy pierwszym pobycie. Z językiem żywym musisz się osłuchać i się przestawić. Nie da się tego od razu zrobić i na to trzeba czasu. Ty też zapewne na początku tak miałaś tylko może zapomnaiałaś. :)

Poza tym to prawda Romana, że młodzież nie chce się uczyć zwłaszca niemeickiego. Angielski to co innego, bo ten język jest tak naprawde międzynarodowy. Ale niemiecki po co... próbowałam dzieciaki jakoś zmotywować mówiąc, że z niemieckim i angielskim będą mieli większą szansę na lepszą pracę... ale który nastolatek myśli o pracy...

Greta i Hatro co do Waszych tłumaczeń to poprawię troszkę:



Greta dobrze napisałaś 1. "Was tut Ihnen weh?" Ale "Was schmerzen Sie?" nie jest prawidłowo, jak już to: Was schmerzt Sie? ale tego w zasadzie się nie używa. Pierwsze pytanie jest jak najbardziej na miejscu. "Wo hast/haben du/Sie Schemrzen?" też jest ok. Ale tego "wunder punkta" nigdy nie slyszałam. Muszę się zapytać Niemców o to wyrażenie, bo ciekawa jestem.

Co do sprzątania stołu to o zgrozo nie "reinigen". Reinigen możesz użyć w kontekscie czyszczenia czegoś np. "Ich reinige den Teppich." Jeśli chcesz posprzątać stół to użyj abraumen (umlaut czyli kropeczki nad drugim a). Ich raume den Tisch ab. "Ich decke den Tisch ab" też jest ok, ale rzadko się z tym spotykałam.

Dobra idę robić obiad!

Jak macie jakieś pytania to na nie z chęcią odpowiem w miarę mojej wiedzy.





22 lutego 2013 13:32
Ze szkołą typu gimnazjum, liceum jest ten problem, że ogranicza plan lekcji. Nie da się inaczej niż klasowo podzielić. Podział klasy na pół (tak miałam od gimnazjum) to też rozwiązanie na pół gwizdka. Na studiach był blok językowy, więc zasadniczo nie było teoretycznie problemu, można się było mieszać do woli, bo nikt w bloku językowym innych zajęć nie wciskał. Ale jakoś wyszło, że wielu zostało przy sztucznym podziale a był wg mnie fatalny, przy języku zawodowym dzieliliśmy się bardziej sami i dzięki temu mieliśmy grupę "chce nam się" :) To najważniejsze wg mnie, bo niby podstawa programowa była na B2 to były osoby, które może nawet powinny powtarzać od zera to uczestniczyły aktywnie w zajęciach i było fajnie.

Czyli dobrze mi się wydawało, że to inne sprzątanie z tym reinigen, czyli kolejny plus dla słowników internetowych :) W takim razie polecam znów pons.eu (słownik super, ale ichniejszy translator wydaje mi się nie za bardzo...)

Co do wunder Punkta, może to coś regionalnego, ale pojawia się w kilku słownikach choćby zagranicznych, angielsko-niemieckich, chyba że to kopiowanie leci :P
Większość słowników niemiecko-polskich jest dość uboga. Czasem warto zajrzeć do obcojęzycznych, nawet jeśli nie znamy angielskiego/szwedzkiego ird. Tłumaczenie niemiecki > jezyk obcy, jezyk obcy > polski może dać lepsze rezultaty i szybsze.
22 lutego 2013 14:47
A może chodzi po prostu o: "ein wunder Punkt" - bolączka, bolesna sprawa, newralgiczny punkt; czuły punkt; drażliwy punkt itp.?
22 lutego 2013 17:31
MeryKy tak to rozumiem właśnie, nie w sensie strzykających stawów (choć mogę się mylić). Tak mi się skojarzyło po czytaniu niektórych historii na forum, że przydatne na niektórych dziadków czy babcie. Bez niemiłych słów, ale jeśli ma wydźwięk jak w PL to taka odrobina złośliwości w granicach przyzwoitości, żeby do pionu postawić.
22 lutego 2013 22:24 / 1 osobie podoba się ten post
Hatro szczerze słownika Pons nie polecałabym. Jest w nim mnóstwo błędów... co prawda nie korzystałam z internetowego lecz zwykłego książkowego, ale ogólnie książki i słowniki z tej serii mają wiele błedów.
najlepszym słownikiem polecanym przez gemanistów jest Langenscheidt. Niestety z tego co szukałam, to nie ma słownika internetowego. Ale wklejam stronkę, na której wpisane jest wiele słowników online za darmo: http://www.sjo.uni.opole.pl/show.php?id=16&lang=pl
Generalnie translatory internetowe nie są za dobre, ponieważ nie tłumaczą zdania tylko pojednycze słowa i wychodzi wtedy takie cudo jak: "bitte reinigen den Tisch". Choć nie przeczę, że czasami coś przetłumaczą prawidłowo.
A co do gimnazjów itd to sie zgodzę. Mam podane ramy programowe i muszę to zrealizować. Inaczej kuku. CZasami robi się jakiś temat po łebkach, aby zrealizować coś ważnieszego. Poza tym co z tego, że klasa podzielona jest na pół. To jest nadal 15-20 osób. Zdecydowanie za dużo. Grupa językowa powinna liczyć góra 10 osób. Wtedy byłabym w stanie skupić się na każdym uczniu. Cóż nie ma złotego środka i przede wszystkim pieniędzy w budżecie państwa.
pozdrawiam i dobrej nocki życzę!
22 lutego 2013 23:03
Tali-w czasach licealnych takie nauczycielki jak Ty uznawałam za nadgorliwe....:)młodzi pedagodzy bardzo się starają i tym leniwej młodziezy robia problemy:)Chodziłam do klasy niemieckiej -wyszłam z LO z ogromną dzienawiścia do tego jezyka.....na dziesiec lat zarzuciłam naukę niemieckiego.......no i pojechałam do pracy-alez byłam zdziwiona kiedy na miejscu sie okazalo ,ze ja znam niemiecki:)Wiec tym dzieciakom ktore uczyłaś zawsze coś z tego zostanie:)



Odnosnie waszych wpisów-po co uzywacie formy grzecznoisciowej?z moich doswiadczen wynika,ze jest ona zbedna nikt per-pani tam nie mowi...
22 lutego 2013 23:28
No właśnie tu się mówi na Ty. Dlatego najlepiej zapytać (odnosi się to do wcześniejszych wpisów): "Was hast du?"