Hawana i podopieczni

02 czerwca 2017 13:24 / 6 osobom podoba się ten post
kasia63

Nowa jednostka chorobowa ,specjalnie dla Edytki "Gerioszwendaczka"Czytaj intensywne starcze ADHD w pełnym rozkwicie:)Ma siłę ta Twoja Edzia:):):)

Teraz słyszę ją pod oknem w ogrodzie, kuje grządkę, a po południu będzie płacz, że staw biodrowy ją boli. O spuchniętych nogach nie wspomnę.
Rano zobaczyłam, że w jednym miejscu ma cieknące odparzenie na nodze, Pflegera nie założyła jej kolanówek uciskowych, tylko gazowy kompres  a na to bandaż.
To nazewnictwo Twoje bardzo mi odpowiada
02 czerwca 2017 18:02 / 1 osobie podoba się ten post
hawana

Teraz słyszę ją pod oknem w ogrodzie, kuje grządkę, a po południu będzie płacz, że staw biodrowy ją boli. O spuchniętych nogach nie wspomnę.
Rano zobaczyłam, że w jednym miejscu ma cieknące odparzenie na nodze, Pflegera nie założyła jej kolanówek uciskowych, tylko gazowy kompres  a na to bandaż.
To nazewnictwo Twoje bardzo mi odpowiada:-)

Jak się znam na kuchni , to tego mięsa trochę za dużo , na zupę gulaszową , nawet dla 15 osób , chyba ,że zrobisz z tego gulasz 
Czy ona , tzn.Edytka , to pracuje na tym słońcu ? Ta robota to się dla niej dobrze nie skończy.
02 czerwca 2017 19:05
Alaska

Jak się znam na kuchni , to tego mięsa trochę za dużo , na zupę gulaszową , nawet dla 15 osób , chyba ,że zrobisz z tego gulasz :-)
Czy ona , tzn.Edytka , to pracuje na tym słońcu ? Ta robota to się dla niej dobrze nie skończy.

Zaraz Ci odpowiem.
02 czerwca 2017 19:55 / 10 osobom podoba się ten post
Po mojej pauzie poszłam na górę, na tarasie siedzieli goście(dwie kobitki w wieku Edytki, jeden pan). Edytka zrobiła kawę, ja wzięłam się za gotowanie w szybkowarze. Zeszkliłam cebulę, wrzuciłam pokrojone mięso, poczekałam aż puści sok, dodałam pokrojone warzywa, zamknęłam gar i zrobiłam sobie kawę. Gar był zapełniony pod pokrywkę, chociaż skroiłam tylko połowę mięsa i warzyw. Do szybkowaru nie można kłaść do pełna, bo musi być miejsce na parę. Pieczarki jednak "usiądą", więc miejsce będzie-pomyślałam. Nie dolałam wody, po to właśnie, żeby było to miejsce.
Potem przyniosłam lapka, żeby dotrzymywał mi towarzystwa. Ale nie dane mi było nawet kawy wypić, bo najpierw wpadł z życzeniami niemiecki koordynator.Edytka ma urodziny dzisiaj, mam pamiątkę z konfirmacji z datą urodzin u siebie w pokoju,więc wiem. Gości zaprosiła na jutro, tylko goście jak to goście robią co chcą.Nic się nie stało, ciasto zakupiłam. Koordynator zasiadł w kuchni, żeby ze mną pogadać, o ile ze mną da się gadać po niemiecku. Cóż, jego problem, jakoś poszło. Jak on się zmył, to kobitki jedna za drugą, po drodze do ubikacji zajrzały do mnie i przysiadły się.
Obie urodziły się w Polsce, jedna w Elblągu, druga w Gnieźnie.Korzystając z lapka pokazałam im mapę i fotki, zachwycały się i nie chciały mi wyjść.
W końcu jednak goście odeszli.
Edytka była ciekawa co z zupą, więc zajrzałyśmy do gara.
Jeden rzut okiem i płacz. Dlaczego ugotowałaś gulasz a nie zupę gulaszową?
Dobrze, że niemieckiego nie umiem , bo nie pyskuję, a już miałam powiedzieć , że nie było kociołka.
Spokojnie wytłumaczyłam o co biega, uspokoiła się, poszła do piwnicy szukać wielkiego gara po swojej mamie.
Znalazła, woła mnie. Ok, poszłam, przytargałam.
Kiedy Edytka dotarła na górę zobaczyła, że już zaczęłam kroić warzywa. Tą drugą porcję, bo uzgodniłyśmy, że ugotuję ją w wodzie i pomieszam. Ale nie obrałam papryki ze skórki, a to szkodzi. I znowu w płacz.
Mówi się trudno, pozamiatane.Nie powiedziałam nic, robię swoje.
Do tej pory papryka była na liście warzyw zakazanych, więc nie gotowałam.
Wyjęłam mięso. Edytka momentalnie przestała płakać. Mam mięso schować, bo będzie za dużo, bo na obiedzie będzie mniej osób.
Ok. dla mnie lepiej.
Warzywa ugotowały się szybko.
Wymieszałam.
Mam zaciągnąć Mondaminem. Powiedziałam nie, zrobię to jutro, bo jest gorąco i zupa się zepsuje.
Zastanowiła się, przyznała mi rację, kazała wynieść zupę na schody do piwnicy.Będzie tam stała do jutra. Czy z powodu dodanej cebuli nie skwaśnieje, tego nie wiem.
W lodówce nie ma miejsca, w zamrażarce też.
A podczas kolacji znowu płacz, bo ja wyjadę, a ona znowu będzie kogoś uczyć(koordynator przedstawił jej profil zmienniczki).
Masakra.
02 czerwca 2017 20:22 / 1 osobie podoba się ten post
Nie cytuję. Wiesz co Serce uśmiałam się przy tym poście i zadumałam również, wiem , że starość nie jest łatwa , lekka i przyjemna.
Ale ta Twoja Edytka ma naprawdę niepokojące objawy , takie depresyjnie - alzheimerowskie, i nie mówię tego z doświadczenia opiekunki .
Mój teść chorował na AL , 10 lat od diagnozy, zmarł pod koniec roku. Nikt z nas wcześniej nie zwrócił uwagi na "dziwne" zachowania ojca, a niektóre były łudząco podobne do zachowań Twojej Edytki. Takie właśnie ADHD , wynajdowanie sobie roboty , euforia, a później apatia.
Kładliśmy to na " efekt świeżo upieczonego emeryta" .
Przy tym upale, może wstaw ten bardzo z mięsem do jakiejś piwnicy, najlepiej do wielkiej miednicy z zimną wodą i uchylne odrobinę pokrywkę. Powtórzę jeszcze raz "pióro" pierwszej próby!
02 czerwca 2017 20:27 / 3 osobom podoba się ten post
Alaska

Nie cytuję. Wiesz co Serce uśmiałam się przy tym poście i zadumałam również, wiem , że starość nie jest łatwa , lekka i przyjemna.
Ale ta Twoja Edytka ma naprawdę niepokojące objawy , takie depresyjnie - alzheimerowskie, i nie mówię tego z doświadczenia opiekunki .
Mój teść chorował na AL , 10 lat od diagnozy, zmarł pod koniec roku. Nikt z nas wcześniej nie zwrócił uwagi na "dziwne" zachowania ojca, a niektóre były łudząco podobne do zachowań Twojej Edytki. Takie właśnie ADHD , wynajdowanie sobie roboty , euforia, a później apatia.
Kładliśmy to na " efekt świeżo upieczonego emeryta" .
Przy tym upale, może wstaw ten bardzo z mięsem do jakiejś piwnicy, najlepiej do wielkiej miednicy z zimną wodą i uchylne odrobinę pokrywkę. Powtórzę jeszcze raz "pióro" pierwszej próby!:-)

Moja osobista prababcia gorace garnki z jedzeniem stawiała zawsze na podłągę ale pod spód dawała dreniane łyżki i móiła ,ze jak się bezpośrednio na podłogę stawia to zawsze skiśnie:(Chyba chodziło o to,żeby od spodu tez był przepływ powietrza.Ja takw  lecie z rosołem robię:)Jak cebula w środku to jest duże ryzyko :(
02 czerwca 2017 20:30 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Moja osobista prababcia gorace garnki z jedzeniem stawiała zawsze na podłągę ale pod spód dawała dreniane łyżki i móiła ,ze jak się bezpośrednio na podłogę stawia to zawsze skiśnie:(Chyba chodziło o to,żeby od spodu tez był przepływ powietrza.Ja takw  lecie z rosołem robię:)Jak cebula w środku to jest duże ryzyko :(

Dokładnie, dlatego zamiennie ta woda i luft od góry 
02 czerwca 2017 20:32 / 4 osobom podoba się ten post
Dzięki za radę, z zimną wodą masz dobry pomysł. Z pokrywką nie zaryzykuję, bo już duże czarne muchy widziałam. W zasadzie zupa odparowała już, nawet przestawiłam na zimniejszy stopień.
Najlepiej by  było ten gulasz wychłodzić i zapakowac do lodówy.
03 czerwca 2017 09:04 / 1 osobie podoba się ten post
Byle do wakacji
03 czerwca 2017 09:23 / 12 osobom podoba się ten post
Niespodzianka. Dzisiaj o 7.00 rano Henio był jeszcze w łóżeczku. No tak, wczorajsi goście nie dali mu pospać i biedak nie wytrzymuje. Ale za chwilę przyszedł. Babunia w bardzo dobrym nastroju, ja niewyspana. W nocy nawyciągała starych ubrań, które mogę wziąć do Polski albo wyrzucić do kontenera. Chyba doszła do wniosku, że przeróbki są zbyt pracochłonne. I jeszcze muchy w kuchni zabijała. Przy śniadaniu zapytała czy mogłabym jej przez internet zamówić krople przeciwbólowe, nie musiałabym jechać po nie rowerem.Jej syn kupuje przez internet.Chyba podsłuchiwała moją rozmowę z koordynatorem. Pytał, czy byłam na wycieczce rowerowej. Odpowiedziałam, że nie, w pauzie odpoczywam, bo dużo jeżdżę na zakupy. Sprowadziłam Edytkę na ziemię.
-Musi syn zamówić, bo przy zamówieniu trzeba zapłacić z konta bankowego. Można też zadzwonić do apteki i dostarczą. Wtedy zapłaci do ręki.
O recepcie nie wspomniałam, nie musi wiedzieć, że domyślam się o co chodzi.
03 czerwca 2017 14:35 / 1 osobie podoba się ten post
hawana

Niespodzianka. Dzisiaj o 7.00 rano Henio był jeszcze w łóżeczku. No tak, wczorajsi goście nie dali mu pospać i biedak nie wytrzymuje. Ale za chwilę przyszedł. Babunia w bardzo dobrym nastroju, ja niewyspana. W nocy nawyciągała starych ubrań, które mogę wziąć do Polski albo wyrzucić do kontenera. Chyba doszła do wniosku, że przeróbki są zbyt pracochłonne. I jeszcze muchy w kuchni zabijała. Przy śniadaniu zapytała czy mogłabym jej przez internet zamówić krople przeciwbólowe, nie musiałabym jechać po nie rowerem.Jej syn kupuje przez internet.Chyba podsłuchiwała moją rozmowę z koordynatorem. Pytał, czy byłam na wycieczce rowerowej. Odpowiedziałam, że nie, w pauzie odpoczywam, bo dużo jeżdżę na zakupy. Sprowadziłam Edytkę na ziemię.
-Musi syn zamówić, bo przy zamówieniu trzeba zapłacić z konta bankowego. Można też zadzwonić do apteki i dostarczą. Wtedy zapłaci do ręki.
O recepcie nie wspomniałam, nie musi wiedzieć, że domyślam się o co chodzi.

Brawo Ty! A jak ta nieszczęsna zupa?
03 czerwca 2017 14:56 / 11 osobom podoba się ten post
Urodziny Edytki.

Zacznę od śniadania, bo na nie został zaproszony syn babci, który mieszka niedaleko. Pytałam wczoraj, o której będziemy jeść, bo jakoś wierzyć mi się nie chciało, żeby w dzień wolny od pracy zrywał się, by być u mamusi na śniadaniu o 7.00.
Śniadanie normalnie, bo syna nie będzie.Ok.
Rano padało, Edytka zmartwiła się, kazała mi z piwnicy przynieść do salonu krzesła. Do 11-stej jednak pogoda zmieniła się,zaświeciło słońce i goście mogli zasiąść na tarasie.Krzesła przydały się, bo nie trzeba było wyciągać salonowych.
Kobitki zakręciły się w kuchni i zrobiły przegryzki, Edytka zaparzyła kawę. Ja przytargałam gar z zupą, postawiłam na ogniu, poszłam po okulary, a panie zajrzały do gara. Jak wróciłam z przyprawą gotowcem, to wywiązała się dyskusja czy samemu doprawić, czy posłużyć się Knorrem. Jedna z pań zdecydowała, że gotowiec najlepszy, mało tego wzięła się do roboty.Trochę mi głupio było, bo wygryzła mnie kobitka z aparatem tlenowym pod pachą, ale w sumie byłam jej wdzięczna za przejęcie inicjatywy i doprawienie nieszczęsnej zupy.Najważniejsze, że ta zupa nie "skisła" przez noc.
A że pani uznała, że za gęsta i dolała wody, dosypała rosołku w proszku, to mamy jeszcze obiad na dwa świąteczne dni
Było 13 osób, ale goście dostali po bulionówce zupki(jedną łyżkę wazową) i najedli się.
O 13-stej ruszyli do domów, a Edytce powiedzieli , żeby zrobiła sobie przerwę poobiednią. Naprawdę źle dzisiaj wyglądała, oczy podpuchnięte, przekrwione, wargi drżące, płaczliwe.I Edytka poszła spać, odchodząc rzuciła dyspozycję, żebym zgrzała zupę synkowi jak się pojawi, ale popatrzyła na mnie i dodała:
-Albo sam sobie odgrzeje w mikrofali.
Heniuś nie pofatygował się na fotel do salonu, tylko usnął na tarasie.
Wrzuciłam statki do zmywarki, żeby popływały, wypiłam kawkę, bo został cały dzbanek i pauza
03 czerwca 2017 15:18 / 5 osobom podoba się ten post
I to mi się podoba u Niemców. Wystarczyła zupka a u mnie o hohoho się narobiłam... żeby gościom dogodzić. 
03 czerwca 2017 18:27 / 2 osobom podoba się ten post
Dułgaśne , nie cytuję.U" mojej "Any nie było świętowania od rana , najwyżej miejscowi notable, burmistrz,pastor ,przewodnicząca ichniego koła gospodyń, rodzina przychodziła po południu,jak pan Bóg przykazał. Ale jakież było moje zdziwienie, jak pracowałam w ubiegłym roku w Bergisch-Gladbach
i lecąc rano do piekarni,tak koło 8.30 zobaczyłam świętujące,dość wiekowe i głośne towarzystwo ( stąd wiem ,że to były urodziny) na tarasie jedynego z domów.No co kraj to obyczaj.
03 czerwca 2017 18:45 / 9 osobom podoba się ten post
MeryKy

I to mi się podoba u Niemców. Wystarczyła zupka a u mnie o hohoho się narobiłam... żeby gościom dogodzić. :-)

Ta zupka dla babcinek może i gut, ale czy to jest wystarczający obiad dla zdrowego człowieka w sile wieku? Chyba, że posiedzi godzinę i do domu.
Zdecydowanie wolę polskie uroczystości, chociaż ilość posiłków na komunii jest przesadna i długość biesiadowania też. 
Z drugiej strony rzecz biorąc, to założę się, że gdyby imprezka była w restauracji, to te same osoby nic nie zostawiłyby  na talerzu, niezależnie od wielkości porcji.
Na szczęście dla mnie babunia planuje na jutro pieczenie wołowiny, która została.