WerskaMleczko napisałaś, że "nauczyłaś się brać takie sztele, na których spokojnie pracuję". Ale zawsze są nowe, które niby wiedzą, na co się piszą i są wysyłane do przypadków, którymi zajmować się nie powinny. Dawno temu, bo po liceum byłam rok w studium pielęgniarskim (dwuletnie było). I tam miałam zajęcia z takiej podstawowej opieki nad pacjentem. Gdyby nie to, to byłoby mi ciężko na moim pierwszym zleceniu, gdzie była osoba leżąca, z przykurczami, z którą trzeba było robić wszystko. Jedyne, co mogła, to trzymać w ręku piłeczkę (w ramach ćwiczeń, ale już wypuścić jej nie dawała rady) i zasygnalizować potrzeby. Jak taką osobę myć, przebierać, sadzać na fotelu do jedzenia czy toaletowym umiałam ze szkoły. Ale znajoma pracująca w opiece kilka lat załatwiła sobie plecy na takich zleceniach i teraz ledwo chodzi.
Wg. nie chodzi tu o to, żeby poświęcić się dla podopiecznego kosztem siebie, ale żeby to była praca, gdzie firma zadba o odpowiednie dobranie opiekunki (chodzi o doświadczenie i umiejętności) do danej osoby. Również o zadbanie o nas- i o psychikę i organizm. Sądzę, że w sporej części tej pracy wahadło wychyla się w stronę wykorzystywania, a nie równowagi pomiędzy potrzebami obu stron. I takie dyskusje mogą pomóc w upominaniu się opiekunek o przestrzeganie swoich praw u firm, podopiecznych. W różnych wspomnieniach opiekunek i potem w komentarzach do nich czytałam, że ta osoba nie nadaje się do opieki domowej, albo nie w ten sposób. Była sytuacja, gdzie córka powiedziała swojej matce, że może wzywać opiekunkę kiedy chce- i ta to robiła, dzień i noc do dupereli, opiekunka zmęczona, niewyspana bo pani ma taki kaprys. Nie o to chyba chodzi?
Dla mnie to jest praca, w której się odnalazłam. Nie powołanie, któremu mam się oddać. Nie zaniedbuję przez to osoby, którą się opiekuję. W tej chwili mam lekkie miejsce. Ale gdybym była w takim, gdzie jest kiepsko, to czułabym się źle, gdybym po prostu zmieniła miejsce godząc się na wszystko w danym momencie a nic z tym nie próbowała zrobić- na zasadzie, że niech się inni później męczą.
Jeśli to oznacza, że jestem samolubem, bo nie chcę poświęcić się całkowicie dla podopiecznego, to ok. Jestem
Wereska,czasem opuszczenie trudnego miejsca jest jedynym najmądrzejszym wyjściem, jeśli same chcemy zachować zdrowie fizyczne i psychniczne. Teraz to wiem. To, że firmy nie rezygnują z takiego klienta i wysyłają z premedytacją kolejne, nieświadome opiekunki, nie znaczy, że należy "dać sobie radę za wszelką cenę". Ja miałam taką pierwszą Stellę w 2013 roku i tylko mojej silnej psychice i Panu Bogu zawdzięczam, że nie oszalałam w ciągu 2 miesięcy, które postanowiłam wytrzymać.