Perły rzucone przed damy

23 czerwca 2018 13:05 / 2 osobom podoba się ten post
Piszemy w zależności od nastroju. Lubię dziadzia dlatego nawet jak nie muszę czegoś zrobić a chcę to zrobię. Byłam kiedyś u wrednej Niemki. Nie szanowała ludzi dlatego i ja nie robiłam więcej. Raz robię z dobrego serca, w innym miejscu zachowuję dystans. Potrzebuję pieniędzy dlatego tu pracuję. Skończymy remont domu to będzie mniej wyjazdów, więcej czasu zostanę z mężem.
23 czerwca 2018 23:47 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczko

Napisałam, że nauczyłam sie brac takie sztele , ale nie napisałam, że biorę tylko takie gdzie można " lezec pod gruszą na dowolnie wybranym boku.... " . Tez lubię zwiedzać , chodzić na kawę , mieć wolne, ale to nie jest moim priorytetem . Ja jadę do pracy i to mój głowy powód wyjazdu . Kazda z nas czegoś innego doświadczyła i inne wartosci ma . Każda też może swoje zdanie wyrazić . Moja pierwsza sztela 950 € podopieczna leżąca z odlezynami Al z P . Tam nauczyłam sie roboty, pracowałam na tym miejscu 2,5 roku . Wspominam to miejsce pracy i określam jako badzo serdeczne . Bo gdybym kładła nacisk na to , że chcę miec pod opieką osobę sprawną, odzielną łazienkę , internet i duzo kasy, to nie doszłabym do tego, do czego doszłam . Pracuję przeważnie ( od jakiegos czasu z polecenia ) a ktoś kto poleca bierze na siebie odpowiedzialność . Więc cieszę sie, że mam wsparcie u ludzi , u których pracowałam. I to by było na tyle, jak mówił pewien prof.mniemanologii stosowanej .

Ale mleczko dałaś teraz czadu. Haha. Tak jakby ktoś do opieki wyjeżdżał w innym celu niż do pracy. Haha. Mówisz lubisz wycieczkować, ale nie w pracy? A ja ci mówię, że jestem w pracy a dwa razy w tygodniu mam dwie zakichane połówki dnia, by nie zwariować i co mam siedzieć w domu, we własnej celi? Wyjeżdżam za każdym razem, a podopieczna bardzo się cieszy, że sobie wychodzę. Jej dzieci również. Pytają ją, gdzie jeżdżę, co zwiedzam i mają z pewnością temat do pogadanek. Dzięki temu, że ja nie robię z siebie niewolnika, oni mają wrażenie, że nie czynią mi krzywdy i cieszą się, że zostaję tu kolejne dwa miesiące. Bez wolnego i bez wychodzenia z domu nie dałabym tu rady miesiąc. Nikt by nie dał rady. Więc jestem ta niedobra i wyjechałam do pracy do opieki, by zwiedzać. W przyszłym tygodniu pójdę do zoo, a na sobotę rozglądne się za kinem. Ahoj! Jeszcze komentarz do kolejnego posta, że jak ktoś kogoś wysyła na zlecenie, to jak ma na nie nie pojechać. Tak jakoś pisałaś. Otóż pracując przez firmę, jakąkolwiek, masz prawo wyboru i musisz zaakceptować zlecenie, na które cię wysyłają. Nikt nikogo na siłę nigdzie nie może wysłać. Ty się zachowujesz, jakbyś była czyjąś własnością. Tak samo z tym, że ktoś płaci niemałe pieniądze, więc trzeba tańczyć, jak ci zagrają. Skąd ty masz takie poddańcze nastawienie? To praca, a nie niewolnictwo. Wykonuje się pewne usługi i to na tyle. 
Oczywiście wrzucę linka do posta z wycieczki, żeby nie było, że dzisiaj nie wycieczkowałam. Dzisiaj myślałam już, że nie pojadę, ale o 15.00 spontannicznie wyszłam z domu i pojechałam do małego miasteczka nieopodal. Nawet się dużo nie nachodziłam, a widziałam ciekawe rzeczy. Miasteczko miało fajną atmosferę, odpoczęłam i się zrelaksowałam. 
http://kasiaperla.blogspot.com/2018/06/wycieczka-do-kempen.html?m=1
 
24 czerwca 2018 08:16
Nie będę cytowała pierdól i powielała. To do grubej, wcale się nie dziwię, że podopieczna lubi jak wychodzisz . Może nie wracaj wcale, dopiero będzie zadowolona
24 czerwca 2018 08:29 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczko

Nie będę cytowała pierdól i powielała. To do grubej, wcale się nie dziwię, że podopieczna lubi jak wychodzisz . Może nie wracaj wcale, dopiero będzie zadowolona:smiech2::smiech2::smiech2:

(usunięte)

24 czerwca 2018 09:16 / 2 osobom podoba się ten post
Mleczko

Najlepiej nie podpisywać umowy w ktorej jest (nawet ) określona ilość godzin pracy a reszta czasu nazwana szumnie " czuwaniem" . To nie jest praca dla samolubów,wygodnickich i olewatorów. To jest praca, za którą ludzie płacą niemałe pieniądze . Zastawiają swoje domy w bankach ,żeby spedzić ten ostatni czas w swoim domu. I jakby nie patrzył każda ze stron ma swoją racę. Tylko trzeba mieć na uwadze, że skoro decyduję się na taką pracę to musze ja wykonać zgodnie ze swoim sumieniem. A sumienie jak wiadomo, kazdy ma swoje. Nauczyłam sie brac takie sztele, na których spokojnie pracuję, chociaz nie powiem, że zawsze miałam z górki. 

Niestety, ten "nieistotny" szczegół określenia ilości godzin jest wymagany przez prawo i firmy wpisują taki paragraf do umów, udając że nie wysyłają opiekunek do pracy / czuwania 24 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu, ciurkiem przez kilka tygodni.
24 czerwca 2018 09:22
Zofija

Niestety, ten "nieistotny" szczegół określenia ilości godzin jest wymagany przez prawo i firmy wpisują taki paragraf do umów, udając że nie wysyłają opiekunek do pracy / czuwania 24 godzin na dobę, 7 dni w tygodniu, ciurkiem przez kilka tygodni.

Tak Zosiu, ale jak czytasz, to najbezpieczniej jechać przez agencje .
24 czerwca 2018 09:24 / 2 osobom podoba się ten post
Werska

Mleczko napisałaś, że "nauczyłaś się brać takie sztele, na których spokojnie pracuję". Ale zawsze są nowe, które niby wiedzą, na co się piszą i są wysyłane do przypadków, którymi zajmować się nie powinny. Dawno temu, bo po liceum byłam rok w studium pielęgniarskim (dwuletnie było). I tam miałam zajęcia z takiej podstawowej opieki nad pacjentem. Gdyby nie to, to byłoby mi ciężko na moim pierwszym zleceniu, gdzie była osoba leżąca, z przykurczami, z którą trzeba było robić wszystko. Jedyne, co mogła, to trzymać w ręku piłeczkę (w ramach ćwiczeń, ale już wypuścić jej nie dawała rady) i zasygnalizować potrzeby. Jak taką osobę myć, przebierać, sadzać na fotelu do jedzenia czy toaletowym umiałam ze szkoły. Ale znajoma pracująca w opiece kilka lat załatwiła sobie plecy na takich zleceniach i teraz ledwo chodzi.
Wg. nie chodzi tu o to, żeby poświęcić się dla podopiecznego kosztem siebie, ale żeby to była praca, gdzie firma zadba o odpowiednie dobranie opiekunki (chodzi o doświadczenie i umiejętności) do danej osoby. Również o zadbanie o nas- i o psychikę i organizm. Sądzę, że w sporej części tej pracy wahadło wychyla się w stronę wykorzystywania, a nie równowagi pomiędzy potrzebami obu stron. I takie dyskusje mogą pomóc w upominaniu się opiekunek o przestrzeganie swoich praw u firm, podopiecznych. W różnych wspomnieniach opiekunek i potem w komentarzach do nich czytałam, że ta osoba nie nadaje się do opieki domowej, albo nie w ten sposób. Była sytuacja, gdzie córka powiedziała swojej matce, że może wzywać opiekunkę kiedy chce- i ta to robiła, dzień i noc do dupereli, opiekunka zmęczona, niewyspana bo pani ma taki kaprys. Nie o to chyba chodzi?
Dla mnie to jest praca, w której się odnalazłam. Nie powołanie, któremu mam się oddać. Nie zaniedbuję przez to osoby, którą się opiekuję. W tej chwili mam lekkie miejsce. Ale gdybym była w takim, gdzie jest kiepsko, to czułabym się źle, gdybym po prostu zmieniła miejsce godząc się na wszystko w danym momencie a nic z tym nie próbowała zrobić- na zasadzie, że niech się inni później męczą.
Jeśli to oznacza, że jestem samolubem, bo nie chcę poświęcić się całkowicie dla podopiecznego, to ok. Jestem

Wereska,czasem opuszczenie trudnego miejsca jest jedynym najmądrzejszym wyjściem, jeśli same chcemy zachować zdrowie fizyczne i psychniczne. Teraz to wiem. To, że firmy nie rezygnują z takiego klienta i wysyłają z premedytacją kolejne, nieświadome opiekunki, nie znaczy, że należy "dać sobie radę za wszelką cenę". Ja miałam taką pierwszą Stellę w 2013 roku i tylko mojej silnej psychice i Panu Bogu zawdzięczam, że nie oszalałam w ciągu 2 miesięcy, które postanowiłam wytrzymać.
24 czerwca 2018 10:09 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Wereska,czasem opuszczenie trudnego miejsca jest jedynym najmądrzejszym wyjściem, jeśli same chcemy zachować zdrowie fizyczne i psychniczne. Teraz to wiem. To, że firmy nie rezygnują z takiego klienta i wysyłają z premedytacją kolejne, nieświadome opiekunki, nie znaczy, że należy "dać sobie radę za wszelką cenę". Ja miałam taką pierwszą Stellę w 2013 roku i tylko mojej silnej psychice i Panu Bogu zawdzięczam, że nie oszalałam w ciągu 2 miesięcy, które postanowiłam wytrzymać.

Opuszczenie takiego miejsca rzeczywiście może być najlepszym wyjściem. Ale czy to ma oznaczać, że nie należy próbować coś jeszcze z tym zrobić? Właśnie dotarło do mnie, dlaczego dyskusja w tym wątku tak mnie poruszyła. Wcześniej pracowałam w hotelu, gdzie było bardzo ciężko- fizycznie i psychicznie. Ale dziewczyny, rozmawiające ciągle o tym, dyskutujące, mające dobre pomysły poprawy tego stanu w kontakcie z polską szefową naszej grupy (Polek) milczały. Widziałyśmy się przez parę godzin podczas wymiany naszych grup. I kiedy zaczęłam mówić, że chcę porozmawiać na temat pewnej zmiany, która mnie bezpośrednio dotyczyła, słyszałam "ale po co, przedtem było jeszcze gorzej".
I właśnie takie echo tego, że przedtem było gorzej, to po co teraz coś robić, choć jeszcze nie jest do końca dobrze do mnie wracało, kiedy czytałam wpisy w tym wątku. Dlatego brałam udział w dyskusji.
W hotelu teraz się zmieniło, jest lżej. Chyba dlatego, że w ostatnim roku rotacja pracowników była zbyt duża (mówię o grupie Polek). I uważam, że skoro przepisy Niemieckie dotyczące pracy tutaj tak bardzo się różnią od tego, co mamy trzeba próbować to zmienić, zmniejszyć różnicę między stanem faktycznym, a tym, co powinno być. Mam na mysli pracę w firmach, o innych formach zatrudnienia w tej branży nic nie wiem.
I nie chodzi tu o opuszczenie podopiecznego, bo akurat mój limit godzin się skończył. Przecież to bzdura. Ale bardziej o świadomość, że mamy jakieś prawa, musimy odpocząć. W jednym miejscu miało być tak, że opiekunka nie może wyjść na przerwie, bo demencyjnej babci nie można zostawić. Duże zakupy robiło się raz na dwa tygodnie. Owoce, czy coś w tym stylu kupowały zaprzyjaźnione Polki pracujące obok. A obok mieszkało dwóch dorosłych wnuków. To nie mogli posiedzieć z babcią dwie godziny- ze dwar razy w tygodniu, żeby opiekunka mogła wyjść? Byli bogaci i stać ich było również na wynajęcie kogoś na godziny do opieki. Ale po co, skoro Polki nie widzą w tym problemu...
24 czerwca 2018 12:13 / 2 osobom podoba się ten post
Wereska, najczęściej to jest walka z wiatrakami, bo niemieckie rodziny nie mają żadnego interesu w tym, aby ugiąć się przed oczywistymi żadaniami opiekunek. Oni płacą i wymagają tego czego im firmy i pośrednicy naobiecywali. Są zresztą bardzo oporni na zmiany, udają tępogłowych.
24 czerwca 2018 13:18 / 2 osobom podoba się ten post
Zofija

Wereska, najczęściej to jest walka z wiatrakami, bo niemieckie rodziny nie mają żadnego interesu w tym, aby ugiąć się przed oczywistymi żadaniami opiekunek. Oni płacą i wymagają tego czego im firmy i pośrednicy naobiecywali. Są zresztą bardzo oporni na zmiany, udają tępogłowych.

Nie zgodzę się z tym. Mają interes. Wbrew pozorom, zależy im na ich własnych rodzicach. To jest ta inna mentalność, o której niektórzy nie mają pojęcia. Raczej nie spotkałam się z tym, by w momencie, gdy poruszam ważne sprawy, na które oni mają wplyw, ingnorowali moje uwagi. Poprzednie Stelle - kwestia jedzenia: zrobili wielkie oczy, że ojciec nie chce świerzej żywnosci, tylko każe mi kupować żywność przetworzoną. Ich zdaniem pierwsza opiekunka z niewyjaśnionych przyczyn mu tak gotowała i była tą złą. Drugiej to nie przeszkadzało i oni uważali, że jest wszystko ok. A ja gdy znalazłam kartkę od nich, co i jak mam robić, której zmienniczka mi nie przekazała, zrobilam wielkie oczy czytając, że mam gotować świeżą żywność, bo dziadek dyktował mi wręcz odwotnie. Powiedzieli, że oni sa w tym nowi i stwierdzają, że yrzeba więcej rozmawiać z opiekunką, by nie dochodziło niepotrzebnie do nieporozumień. Tutaj syn powiedział, że zmienniczka źle zrobiła nie pytajac o wolne. Niejednokrotnie o tym nie wiedzą i nie pomyślą. Ale to trzeba przede wszystkim mieć firmę za sobą, ktora cię poprze i nie zaprzeczy. O wszystkim należy rozmawiać i szukać rozwiązań. To jest w interesoe obu stron. Myślicie, że im to jest na ręke, jak przez ich dom przewijają się opiekunka za opiekunką i żadna nie zostaje? A jeszcze nie powiedzą dlaczego nie zostają i nic się nie zmienia na lepsze. Boją się, odezwać, bo może będzie trzeba tu wrócić. Brak dojrzałości moim zdaniem. Dziecinada. 
24 czerwca 2018 13:33 / 3 osobom podoba się ten post
Piszesz od rzeczy. Są rodziny, które nie słuchają więc jak piszesz pisz za siebie. Nie chcę cię urazić ale piszesz pod siebie a co z naszymi doświadczeniami? Na każdym wyjeździe można się czegoś nauczyć ale nie zawsze można się dogadać. 
24 czerwca 2018 14:27
ela.p

Piszesz od rzeczy. Są rodziny, które nie słuchają więc jak piszesz pisz za siebie. Nie chcę cię urazić ale piszesz pod siebie a co z naszymi doświadczeniami? Na każdym wyjeździe można się czegoś nauczyć ale nie zawsze można się dogadać. 

No właśnie, co z waszymi doświadczeniami? Ja pracuję jako opiekunka krótko i doświadczenie mam niewielkie. Piszesz, że są rodziny, które nie słuchają. Gruba pisze, że w rozmowie z synem coś uzyskała. Czy jak coś jest nie tak próbujecie rozmawiać? Z rodziną, z firmą? I efekty są prawie żadne, małe, coś da się uzyskać? Jestem ciekawa właśnie takich wypowiedzi. Czy raczej nic nie mówicie, a jak za dużo wam nie pasuje to zmieniacie miejsce?
Mleczko ma doświadczenie w osobistym uzgadnianiu wszystkiego z rodziną i podopiecznym- pisała, że pracuje na własny rachunek. Może wcześniej gdzieś pisała, jak z tym jest (tylko ja nie natrafiłąm), bo skoro wypowiada się źle o firmach, to tu musi być lepiej. Finansowo?  Więcej albo mniej czasu dla siebie? Rodzina i podopieczni są bardziej skłonni do dogadania się na różnych płaszczyznach- dotyczących obu stron? Co jest lepsze w takeij formie zatrudnienia?
Piszemy o naszych własnych doświadczeniach, moje są niewielkie. Dlatego posłuchałam obecnej zmienniczki- z dużym stażem- żeby aplikować o  miejsce, gdzie jestem, bo jest bardzo dobre. Podopieczna mnie znała (byłyśmy z poprzednią Pdp z wizytą) i jak dowiedziałam się, że tamta rezygnuje z opieki, to zmieniłam swoje plany, pogodziłam się z krótkim urlopem, i z tego, że kolejne wesele mnie ominie. I jestem zadowolona z bycia tutaj.
Miałyście więcej do czynienia z firmami, rodzinami, podopiecznymi. Niektóre pracują już wiele lat. Nic się nie zmieniło, jest to ciągle loteria- masz to, co ci się uda wylosować? Chyba, że znajdziesz pracę w domu opieki, czy sama się zatrudniasz? Ale tu język chyba przyhamowuje sporej części z nas?
24 czerwca 2018 21:33 / 3 osobom podoba się ten post
Dokładnie, to jak na loterii. Nie można generalizować, że wszyscy są źli, lub wszycy są super. Jest bardzo różnie i każda z nas z biegiem czasu i nowych Stelli zbiera różne doświadczenia. Ja pracowałam na jednej Stelli 2 lata i próbowałam ustawić swoją pracę i sytuację tak, aby było wszystko dobrze dla obu stron. Niestety z miernym skutkiem. Co z tego, że rodzina i poniekąd PDP mnie chwalili i byli zadowoleni, jak ja miałam tam ciągły dyskomfort. Dopiero jak zrezygnowałam i odeszłam to larum podnieśli i kilka razy robili podchody, aby mnie ponownie ściągnąć. Nawet po uływie roku dostałam od córki PDP błagalnego sms z przykadzaniem, że tylko ja byłam ta najlepsza. Odpisałam jej, że to nie w tym tkwi problem, tylko, że oni wszyscy nie słuchali opiekunek i nie współpracowali tak jak należy.
25 czerwca 2018 00:16 / 1 osobie podoba się ten post
ela.p

Piszesz od rzeczy. Są rodziny, które nie słuchają więc jak piszesz pisz za siebie. Nie chcę cię urazić ale piszesz pod siebie a co z naszymi doświadczeniami? Na każdym wyjeździe można się czegoś nauczyć ale nie zawsze można się dogadać. 

Jeśli się nie można dogadać, to się zjeżdża i nie wraca i wprost mówi dlaczego. 
25 czerwca 2018 00:21 / 1 osobie podoba się ten post
ela.p

Piszesz od rzeczy. Są rodziny, które nie słuchają więc jak piszesz pisz za siebie. Nie chcę cię urazić ale piszesz pod siebie a co z naszymi doświadczeniami? Na każdym wyjeździe można się czegoś nauczyć ale nie zawsze można się dogadać. 

Dlaczego uważasz, że moje doświadczenia są inne od twoich? Miałam również straszne zlecenia, spotkałam strasznych ludzi na swojej drodze i to oni mnie ukształtowali i to dzieki nim coraz bardziej zwracam uwagę na to, dla kogo pracuję i na jakich warunkach. Z tym wyjątkiem, że ja mówiłam, co mnie boli i gdy nie wodziałam perspwktyw na dobrą współpracę potrafiłam zjechać pierwszego dnia. Pisząc, że nie spotkałam się z negatywną reakcją, piszę o normalnych ludziach, a nie o jakiś oszołomach i psychopatach, od których powinno się jak najprędzej uciekać.