Czego nauczyliśmy się od Niemców

01 listopada 2013 19:48 / 1 osobie podoba się ten post
IWA

Ja tam zawsze się uśmiecham w Polsce czy w DE, tak mam. Ale wracając do tematu to po pobycie tutaj podczas Świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy stwierdziłam że nie będę robiła takich wystawnych, pełnych żarcia, tyle roboty a potem jedzenia tego przez miesiąc. Skromnie ale odświętnie. Przecież można lepiej spędzić czas z rodziną a i portfel pełniejszy. Oni tak robią.

Ja też robię odświętnie i z pomyślunkiem. Po co kupować tyle i później mrozić? I zmęczona taka nie jestem. Niektóre potrawy przygotowuje jeszcze przed świętami np. uszka. Robię sobie wcześniej i nie stoje nad garami przez całe święta. W święta wypoczywam i mam więcej czasu dla rodziny.
Tak jak piszesz: "Oni tak robią" i jak widać mają się lepiej. Niedawno na jednym  z kursów spotkałam kobitke która się skarżyła że PDP miała ciągłe aluzje do jej gotowania a to np. ze np. tylko 2 udka smaży na jednej dużej patelni. No i co opiekunka twierdzi że jak się więcej nasmaży to jak to później można jeść takie stare? I masz babo placek :)))
01 listopada 2013 19:49 / 1 osobie podoba się ten post
Aaa jeszcze mi się przypomniało.Nauczyłam się używać do sałaty oleju z dyni zmieszanego z octem jabłkowym.W domu tak robiłam z oliwą z oliwek, ale olej z dyni o wiele bardziej mi smakuje, a tutaj gdzie jestem używają go do wszystkiego. Nauczyłam się jeść w innych porach( gdzie u nas obiad jest o 13.00?) i te owoce wieczorem ( zgroza dla moich boczków).I podoba mi się to ich zafascynowanie przyrodą.Tyle w TV jest programów o małych firemkach rodzinnych produkujących własne wino, bio owoce i warzywa czy gotowanie i wszystko im się opłaca.Z drugiej strony ludzi stać jeść w restauracji, bo ceny jak u nas, a zarobki 3 razy większe.
01 listopada 2013 19:59 / 2 osobom podoba się ten post
judora

Ja się cały czas uczę od Niemców oszczędności. Robię postępy, niewielkie ale robię. Nauczyłam się też zalewać ziemniaki do gotowania gorącą wodą i pewnie jeszcze kilka pierdołek, które nie przychodzą mi teraz do głowy.

Troche pozorna oszczędnosc bo te goracą wode trzeba najpierw w elektrycznym czajniku zagotowac:)A prąd drogi:)
Znajoma oszczedza wode  w inny sposób-jak puszcza ciepłą z kranu to miske podstawia, bo najpierw zimna zlatuje i tym co nałapie podlewa kwiatki.Zrobiłam w  domu doświadczenie takie właśnie i nałapałam prawie 2 litry zimnej zanim poszła ciepła.....zazwyczaj idzie w kanalizację- więc teraz też łapię i używam do rożnych celów:)
01 listopada 2013 20:05 / 1 osobie podoba się ten post
Akurat nie o oszczędność przy mniokach chodzi tylko żeby się szybciej ugotowały :)
01 listopada 2013 20:14 / 1 osobie podoba się ten post
judora

Akurat nie o oszczędność przy mniokach chodzi tylko żeby się szybciej ugotowały :)

Nie robie tak ,choc to podobno zdrowo bo sie witaminki nie wytracaja ,ale mi sie zdaje ,że jak MNIOKI,hi hi hi wrzątkiem zalewam czy wrzucam to one sie zaparzaja -jak dla prosiaków:):):):)
ps.od dzis u mnie "mnioki":):):):) Fajna odmiana:)
01 listopada 2013 20:36 / 2 osobom podoba się ten post
Z tymi sklepami to nie wiem - ja nie mam raczej przykrych doświadczeń w Polsce. Jak wchodzę do dużego sklepu, to nie mówię dzień dobry, jak do małego to mówię i mi odpowiadają. Nie oczekuję, że będę przez sprzedawczynie witana, bo to w końcu ja wchodzę do nich, więc mi wypada się przywitać.
01 listopada 2013 21:17 / 4 osobom podoba się ten post
Dokladnie ,tego wymaga kultura:)
Na marginesie,nie lubie wchodzic do sklepu,nie zdaze sie rozejzec,a tu na mnie babka naskakuje.."Dziendobry,w czym moge pomoc?".Ja wtedy nie wiem czego chce i juz nie moge sie skupic ,tak mam.Jak czegos nie wiem i szukam,podchodze do sprzedawcy i pytam grzecznie:)
Taki CIuciu-sruciu z przylepinym usmiechem na twarzy-denerwuje mnie.
Faktem jest,ze w marketach czy dyskontach,pracownicy maja wyuczona regulke i musza tak mowic,bo jak nie,to OKO widzi:(
01 listopada 2013 21:23 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Troche pozorna oszczędnosc bo te goracą wode trzeba najpierw w elektrycznym czajniku zagotowac:)A prąd drogi:)
Znajoma oszczedza wode  w inny sposób-jak puszcza ciepłą z kranu to miske podstawia, bo najpierw zimna zlatuje i tym co nałapie podlewa kwiatki.Zrobiłam w  domu doświadczenie takie właśnie i nałapałam prawie 2 litry zimnej zanim poszła ciepła.....zazwyczaj idzie w kanalizację- więc teraz też łapię i używam do rożnych celów:)

Ja gotuje w zwykłym czajniku na gazie, w tym czasie mam troche czasu do podszykowania potrawy. Elektrycznego nie używam. Ale z wodą ciepła tak jest. I z mycia rąk można użyć do spłukiwania jak się miskę podstawi. Najwięcej wody to chyba przez spłuczke klozetową przelatuje.
01 listopada 2013 21:23 / 2 osobom podoba się ten post
hogata76

Dokladnie ,tego wymaga kultura:)
Na marginesie,nie lubie wchodzic do sklepu,nie zdaze sie rozejzec,a tu na mnie babka naskakuje.."Dziendobry,w czym moge pomoc?".Ja wtedy nie wiem czego chce i juz nie moge sie skupic ,tak mam.Jak czegos nie wiem i szukam,podchodze do sprzedawcy i pytam grzecznie:)
Taki CIuciu-sruciu z przylepinym usmiechem na twarzy-denerwuje mnie.
Faktem jest,ze w marketach czy dyskontach,pracownicy maja wyuczona regulke i musza tak mowic,bo jak nie,to OKO widzi:(

Zgadzam sie, pytanie-w czym moge pomoc?- slyszane natychmiast po wejsciu, powoduje, ze natychmiast wychodze, to zla praktyka, lubie robic zakupy w takim sklepie, gdzie obsluga jest obecna, chetna do pomocy ale nie napastliwa
01 listopada 2013 22:24
ANULA62

Zgadzam sie, pytanie-w czym moge pomoc?- slyszane natychmiast po wejsciu, powoduje, ze natychmiast wychodze, to zla praktyka, lubie robic zakupy w takim sklepie, gdzie obsluga jest obecna, chetna do pomocy ale nie napastliwa

Ja też nie lubię, jak pada to pytanie, a w wielu niemieckich sklepach niestety pada. Przecież jak będę chciała pomoc uzyskac, to wiem do kogo się zgłosić. 
01 listopada 2013 22:30
wichurra

Ja też nie lubię, jak pada to pytanie, a w wielu niemieckich sklepach niestety pada. Przecież jak będę chciała pomoc uzyskac, to wiem do kogo się zgłosić. 

masz racje, to dotyczy tez niemcow i nie tylko
01 listopada 2013 22:30
No o najważniejszym bym zapomniała, nauczyłam się pić w Niemczech PIWO.Ale to było bardzo dawno temu, jeszcze za NRD, pracowałam na czarno (tak, tak) w fabryczce, a po drugiej szychcie chodziło się całą ferajną do knajpy, no i wszyscy tam piwo brali, to ja też.Na początku mi nie smakowało ,cedziłam i męczyłam się, ale dzisiaj, mniam , mniam, a szczególnie zimne, w gorący dzień:)
01 listopada 2013 22:38
W wielu sklepach takie są standardy obsługi klienta, ze sprzedawcy muszą podejść i zapytać, bo sa regularnie sprawdzani przez "tajemniczego klienta"(mystery shopper). Mimo to obsługa powinna podchodzić do klienta z wyczuciem, dać czas na rozejrzenie się. Bywają też klienci, którzy chcą być od razu obsługiwani, bo wiedza konkretnie czego chcą, ale nie wiedza gdzie i jak szukac. Zaraz nam się zrobi OT :)
01 listopada 2013 22:41 / 1 osobie podoba się ten post
Mój tata jest taki własnie konkretny, ale on zaraz idzie do sprzedawcy i pyta. Powinni chyba zmienić te standardy, bo chyba większości ludzi to się jednak nie podoba.
01 listopada 2013 22:54
Firmom właśnie o to chodzi, żeby obsługa sklepu nie stała tylko i wyłącznie za lada, ale brała aktywnie udział w sprzedaży i podnosiła obroty sklepu, czego częścią jest też wciskanie dodatkowego produktu.